Translate

poniedziałek, 30 maja 2016

Solary, blachary i inne poczwary

Hej, cześć !

Zanim zaczniemy chciałabym, żebyście wyobrazili sobie kobietę. No, śmiało, nie krępujcie się :) Ale taką normalną, bez przesadnego makijażu (w ubraniu!) . Już? Świetnie. To teraz przywołajcie z pamięci  taki wizerunek :

Jeśli już "nacieszyliście" oczy tym jakże ... "kolorowym" widokiem, zapewne odgadliście bez problemu, że na wyżej zamieszczonym obrazku mamy świetny przykład typowego solara. Mocno opalona twarz, w dodatku tona makijażu i przeważnie tlenione blond włosy. I wszystko byłoby kurczę dobrze, żeby tylko jeszcze ten manekin nie spierdolił z wystawy sklepowej ... Ale tak na serio. Współcześnie mamy całe setki różnych typów dziewczyn. Naprawdę styl każdej z nich możnaby było opisywać godzinami. Ucieknijmy się jednak do prostszego podziału na te "zwyczajne" (naturalnie piękne) i te "plastikowe" (gdzie prócz dupy, cycków i ust plastikowy mają chyba także mózg).

A zatem jak się domyślacie, dziś mowa będzie o tej drugiej "grupie", która skądinąd rozpowszechnia się wśród wiejskich (ale nie tylko wiejskich) lasencji niczym choroby weneryczne wśród klientów burdelu.

Solar
"Przypalam rondle, kotlety i mordę na solarium :) "

Skoro zaczęliśmy już od tego, to dokończmy wątek typowego solara. Solarem jest niunia, która w zasadzie sypia chyba pod lampą UV, gdyż odcień jej skóry mocno odbiega od koloru typowej Europejki. Spalona niczym przetrzymana w piekarniku pieczeń. Przeważnie wytlenia włosy, bo przez to chce podkreślić swój wątpliwej klasy sexapil i wdzięk. Oczywiście jak na "porządnego" solara przystało, zawsze nosi prowizoryczną torebunię po brzegi wyładowaną kosmetykami, mimo tego, że na ryju nosi chyba pół drogerii. Nie dość, że jest ohydna w swoim przesadyźmie, to w dodatku nie ma za grosz oleju pod czaszką. I przy okazji wyrabia tym samym złą sławę naturalnym blondynkom - farbowany pustak obciąża wszystkie przedstawicielki tego koloru włosów opinią pustej, głupiej i
łatwej - moim zdaniem bezpieczniej by było, gdyby goliły się na łyso i oszczędziły i sobie i innym wstydu. Typowy solar zazwyczaj spotykany jest z koksikiem, który to z kolei je, śpi i żyje praktycznie na siłowni. I broń Cię Panie Boże, żeby mieć taką dwójkę w domu na utrzymaniu - można się zajebać .

Typowy solar jest jak most zwodzony - prawie zawsze podnosi kiecę do góry, gdy tylko trafi się na jej drodze jakiś bawidamek, który chce zrealizować plan "3P" - Przyjść, Popierdolić, Pójść. Zazwyczaj typowy solar jest też przykładem klasycznego lachociąga - lub jak kto woli określać w bardziej moralny sposób - glonojada. Napompowane usta to coś, czego nie może zabraknąć na jej ryju. Prawie tak samo jak gumy do żucia.

Żywa Barbie
"Znajdź różnicę ... "


Typowa lala. Dosłownie. Ni to człowiek, ni manekin. Oszpeca swoje ciało licznymi operacjami plastycznymi i chirurgicznymi, by na siłę upodobnić się do lalki. A potem ma pretensje, że ludzie nie traktują jej poważnie. Jest atrakcją każdej domówki lub większej imprezy - panowie nie muszą iść do sex shopu, by mieć pod ręką dmuchaną lalę. Sztywna, sztuczna, plastikowa - szukająca swego Kena, niczym Tusk sposobu na uniknięcie Trybunału Stanu. Zero naturalności. Jednym słowem : plastikowa obrzydliwość. Szkoda, że prócz tej sztucznej facjaty chirurgowie nie wszczepiają im jeszcze jednego - sztucznej inteligencji ....

Galeriana 
"Jak kupisz mi dżinsy, zrobię ci loda"


Puste, głupie, naiwne i przede wszystkim ... młode . I to chyba jest najsmutniejsze. Młode dziewczyny bawią się w soft prostytucję, oferując swoje usługi seksualne za określoną rzecz. To nie jest tylko zjawisko przedstawione w filmie. To brutalna rzeczywistość. Nie dość, że puszczają się lepiej niż jojo, to w dodatku roznoszą różne zarazy, gdy już znajdą stałego partnera (lub raczej : usługobiorcę). Kolejny z typów dzisiejszej kobiety. Galeriana to już nie tylko napalona gimbuska pragnąca zaszpanować nowym ciuchem lub gadżetem, na który normalnie nie byłoby jej stać przed kumpelami. Dziś mianem galeriany można określić również młode kobiety wikłające się w sponsoring i tzw. "miłe spędzanie czasu" z mężczyznami. Ich tyłek to jedna wielka licytacja - kto da więcej ? Nie zastanawiają się jednak jak wielką krzywdę wyrządzają sobie i swoim najbliższym handlując swoim ciałem na prawo i lewo. No ale cóż ... kto nie ma rozumu w głowie, to i w dupie go nie znajdzie ...

Blachary  
"- Masz prywatny helikopter? Och, wspaniale! Może chcesz się razem przelecieć?"

Blachara jest klasycznym przykładem pijawki. Gdy znajdzie frajera doi z niego ile się da, niczym rolnik krowę. Masz starego Golfa? Lepiej w ogóle w takim razie do niej nie podchodź ! Na biedaków nie zechce nawet wypiąć tyłka ! Ale za to, gdy podjedziesz nowiutkim Mercedesem lub Porsche, sprawi, że każda noc będzie gorąca jak tyłek Lucyfera. I będzie tak, dopóki nie stracisz całej swojej kasy na spełnianie jej zachcianek lub póki nie znajdzie sobie kogoś bogatszego od Ciebie. Smutne, ale prawdziwe. Blachary są przeważnie jak auta ich kochanków - niebite i luksusowe. Niestety, jedyne co je od siebie różni to to, że auto bogacza jest przeważnie z salonu, natomiast blachara miała już wielu właścicieli i całą masę "przebiegu" na liczniku, choć uporczywie stara się go cofać ...


Co smutniejsze dzisiejsze dziewczynki ( tak, nie przejęzyczyłam się - 14 czy 15-letnią dziewczynkę trudno jest nazwać kobietą) ślepo usiłują naśladować wszystkie powyższe typy. Gdyby gasić  światło za każdym razem, gdy gimbuski dają dupy, zaoszczędzilibyśmy całą masę energii. I jeszcze te ich wyznania ! :

niedziela, 29 maja 2016

Rodzice - jacy byli, jacy są, jacy być powinni?

Dobry wieczór,

piszę dziś do Was późną porą, z na wpół sennym mózgiem. Mimo to, dzielnie pokonując zmęczenie wstawiam Wam kolejny wpis, tym razem poświęcony rodzicom. Zarówno tym moim, jak i pojęciu rodziców w ogólnym rozumieniu. A więc nie przedłużajmy - zapraszam serdecznie !

Skąd nagle pomysł na akurat taki wpis? Czyżby odezwał się we mnie sentyment? Może. Ale ostatnio moje rozmyślania często oscylują wokół tego pojęcia. Może spowodowane to jest nadchodzącym treningiem w ZP ? Nie wiem. W każdym razie od jakiegoś czasu dochodzę do wniosku, że jestem moim rodzicom tak po prostu, po ludzku cholernie wdzięczna za to, co dla mnie zrobili i robią dalej. I jednocześnie wiem, że mogłam trafić duuuuuużo gorzej w tej kwestii, biorąc chociażby pod uwagę chłopaków z ZP, ale także dzieciaki z placówek opiekuńczo-wychowawczych.

Aby właściwie ująć temat zacznę od tego, że mam naprawdę niesamowitych rodziców. Nie, nie zapłacili mi, bym tak o nich pisała. Po prostu tak jest. Zawsze, ale to zawsze robią wszystko, by to właśnie mi było najlepiej. Nie pomijam tutaj bynajmniej moich dziadków, którzy również zamieszkują z nami w naszym domu i nie umniejszam tutaj ich roli, aczkolwiek jak wiecie to do rodziców czuje się ten specyficzny sentyment itd.

Nie zawsze w naszym domu się przelewało. Choć byłam wówczas malutka, rodzice często opowiadali mi jak ciężko było związać koniec z końcem, tak, by przeżyć na przyzwoitym poziomie. Wracam do tych historii z niemałym rozrzewnieniem, ponieważ ma ona swoje drugie dno - mimo, że nie zawsze starczało na wszystko, to jednak rodzice nigdy nie odmówili mi żadnej zabawki, słodycza itd. Może nie byłam ubrana w jakieś mega wystrzałowe ciuszki - zamykałam się raczej na poziomie standardowym - ale nigdy niczego mi nie brakowało. Faktem jest, że moi nieżyjący już dziś pradziadkowie również dbali o to, by ukochanej prawnusi nigdy nie było smutno z powodu braku jakiegoś gadżetu/przytulanki, niemniej jednak to rodzice pracowali najciężej, mimo, że był taki czas, że ich ciężka praca przynosiła bardzo mierne wyniki w przełożeniu na finanse.

Z biegiem czasu nasza sytuacja finansowa polepszała się i rodzice mogli zacząć modernizować nieco gospodarstwo itd. Dalej moja sytuacja w tej rodzinie nie uległa pogorszeniu - cały czas moje dobro stało wyżej ich własnych potrzeb.

Dziś, kiedy nie możemy narzekać już na kruchą sytuację groszową, moi rodzice dalej o mnie dbają - i wcale niepotrzebny jest tutaj argument, że jestem jedynaczką. Dbają nie tylko od strony ekonomicznej - czasami od pieniędzy daleko ważniejsze są drobne gesty, takie jak rozmowa, przytulenie, drobna przysługa typu naprawienie telewizora . Są rodziny, gdzie nawet jedynacy mają ostro przesrane. Ale do rzeczy.

Po co opowiedziałam Wam to wszystko? Bo teraz przejdę do tego, z jakimi typami rodziców możemy spotkać się dzisiaj.

Cholernie ciężko jest zachować obiektywizm porównując innych do moich rodziców, jednakże nie oznacza to bynajmniej, że jest to niemożliwe. Są rodzice dobrzy, średni i źli. Do tych "dobrych" rzecz jasna zaliczam swoich - czyli takich, którzy stawiają dobro swego dziecka ponad wszystko, troszczą się o to, by nigdy nic mu nie brakowało, którzy zawsze są obok i są gotowi życiem przypłacić, by dziecku działo się dobrze.

Są rodzice "średni", czyli tacy, którzy pozostawiają dziecku momentami aż za dużo swobody, lecz umieją zareagować w odpowiednim momencie i postawić mu jasne granice, gdy wymaga tego sytuacja.

Są też rodzice "źli" i chyba to oni skradną większą część mojego dzisiejszego wpisu.
Przykłady złych rodziców można mnożyć całymi godzinami. To dość śliski temat. Niby każdy wie o co z tym chodzi, ale nikt nie odważy się mówić o tym głośno, by nie wtrącić się przypadkiem w cudze sprawy. Co oznacza, gdy ktoś mówi, że "pani X jest złą matką" lub "że pan V jest złym ojcem"? Czy chodzi tutaj wyłącznie o bicie, zabijanie swoich dzieci, czy może jest w tej kwestii jakieś drugie dno? Czy zły rodzic, to tylko ten, który krzewi w swoim domu jawną patologię i który odstrasza nie tylko swoje otoczenie, ale także otoczenie swego dziecka? Śmiem twierdzić, że nie zupełnie.

Kiedyś złym rodzicem nazywano oczywiście rodzica, który wyprawiał w domu istne cyrki i tym samym nie stwarzał bezpiecznych warunków pomieszkania i życia dla swojego dziecka. Dziś ośmielę się stwierdzić, że pojęcie to przeewoluowało. Współcześnie coraz więcej dzieciaków trafia do placówek opiekuńczo-wychowawczych, na oddziały psychiatryczne, lub na inne formy terapii. I co może niektórych dziwić, 1/2 z nich wcale nie wywodzi się ze środowisk patologicznych. Przynajmniej w klasycznym tego słowa zrozumieniu.

Stres, ciągła pogoń za pieniądzem, wyścig szczurów o lepsze posady, honory, pensje odebrały rodziców niejednemu dziecku. Bzdurą jest powiedzenie, że im wyżej dana rodzina znajduje się w systemie drabiny społecznej, tym niższe ryzyko wystąpienia jakichś nieprawidłowości wewnątrz niej. Prawda jest taka, że nawet ci, którzy w życiu coś osiągnęli wciąż chcą zdobywać więcej. A to z kolei przekłada się na jakość i ilość kontaktów z własnym dzieckiem. Moim zdaniem problem ten świetnie ilustruje film "Sala Samobójców" ( w rolach głównych m.in. : Jakub Gierszał i Agata Kulesza o ile się nie mylę). Rodzice zabiegani, zajęci własną karierą pozostawiają sobie samemu swego syna, który między innymi przez to wpada w złe towarzystwo i w efekcie na sam koniec odbiera sobie życie. I choć film ten jest wytworem myśli ludzkiej, zastanówmy się, ilu "Dominików" mamy wokół siebie. A co za tym idzie, czy naprawdę zły rodzic to dziś tylko ten nadużywający alkoholu, narkotyków czy innego dostępnego dziś na czarnym rynku świństwa.

No dobrze, powiecie, ale wobec tego, jak być dzisiaj dobrym rodzicem, który jednocześnie zapewni dobry byt swojej rodzinie w dzisiejszych czasach? No cóż, to niełatwe zadanie, ale nikt nie powiedział, że niemożliwe. Wystarczy czasami zwykłe pytanie jak minął dzień, jak tam w szkole lub nawet wspólne obejrzenie filmu w niedzielę. Niewiele, a już poprawia wizerunek rodzica w oczach dziecka. A czasami nawet wystarczy chwila wspólnego pomilczenia, byle tylko nie była to chwila pełna napięć po świeżo zakończonej kłótni o szlaban na imprezy trwający aż do odwołania.

Na sam koniec chciałabym skierować do Was jedno zdanie. Nie znam Waszych rodziców, nie znam tego, jakie kontakty łączą Cię mój Czytelniku z nimi. Mimo wszystko szanuj ich, jacykolwiek by nie byli, ponieważ są oni Twoim najcenniejszym skarbem, jaki posiadasz w swoim życiu. Pamiętaj o tym, jak nosili Cię na rękach, gdy byłeś mały, jak czytali Ci bajki, gdy noc wydawała Ci się za długa, by zasnąć, jak ocierali Twoje łzy, gdy wywróciłeś się po raz pierwszy na rowerze ... Pomyśl, że za parę lat to oni będą potrzebowali tego, byś  nosił ich na rękach, gdy będą za słabi, by iść. Że będą czekali na Twoją obecność, gdy po śmierci współmałżonka będą samotnie spędzać długie wieczory. Że będą potrzebowali, by ktoś otarł im łzę, gdy staną się na tyle słabi i zależni od kogoś, że przerażać ich będzie wizja nadchodzącego końca. Kochaj ich, dopóki możesz. Dopóki masz kogo kochać. Bo rodzice to jedyne osoby kochające Cię na swój sposób, kochające nawet wtedy, gdy wydaje Ci się, że tak nie jest.

Kończę na dziś Moi Drodzy. Może dziś wpis nie był najzabawniejszy, może część z Was zrezygnowała z jego przeczytania już w połowie. Mimo to zapraszam do dalszego śledzenia mojej witryny i do udostępniania postów dalej. Trzymajcie się Kochani ciepło i dobrej nocy ! Kolejny wpis już niebawem ! ;)

środa, 25 maja 2016

Dlaczego warto bronić własnego zdania?

Dzień dobry !


Witajcie w przepiękny, majowy poranek . Coraz bliżej sesja, coraz bliżej sesja ... (przyznaj się, że w tym momencie zaczęła Ci się przypominać melodia ze świątecznej reklamy coca-coli ;3 ) Mam tyle pomysłów na wpisy na bloga, ale zawsze znajdzie się ostatnio coś, co nie pozwala mi na skompletowanie wszystkiego w ładnej formie i wstawienie tutaj.|

Dziś temat szczególnie dla tych, którzy z konformizmem urodzili się jak z dodatkową częścią ciała.
DLACZEGO WARTO BRONIĆ SWOJEGO ZDANIA. Zapraszam.

Słuchajcie, w dzisiejszym świecie tak już jest, że mamy ludzi o dwóch typach osobowości : autokratycznej i "kapciuszkowatej". Psychologowie wykłócaliby się w tym miejscu, dorzucając jeszcze od siebie przynajmniej z pięć innych typów i zarzucaliby mi nieprofesjonalizm itd., ale najogólniej rzecz ujmując dzisiejszą ludność można przypiąć do takich dwóch grup jak wymieniłam . Przyjrzyjmy się poszczególnym typom, zanim zaczniemy omawiać szerzej zagadnienie.
"niech każdy wie, że ze mną nie dyskutuje się"

Cwaniaczek - autokrata.
Najczęściej przywódca grupy. Pewny siebie, z nieznoszącym sprzeciwu wzrokiem lustruje otoczenie. Jeśli trzeba podjąć jakąś decyzję ( a nawet, gdy nie ma takiej konieczności) on zawsze chce narzucić swoją wolę innym. Czasami robi to w sposób nachalny (np. na dresa), czasami kamufluje się za ujmującym uśmieszkiem. Nie liczy się z opinią innych, zrobi wszystko, by jego było na wierzchu.
Najczęstsze przypadki cwaniaczka -autokraty w życiu codziennym :
 teściowa, wredna nauczycielka od matematyki/geografii/WOSu/ ..., sąsiadka z piętra wyżej, wymuskany i pedałkowaty laluś z sąsiedniej klatki, kujonek -cacunio (opcjonalna nazwa : lizydupus vulgaris). I nie daj Boże, żeby ktoś wchodził z nim w polemikę ! Przecież on wie wszystko najlepiej i najobszerniej ! Strach się bać ....

Pan Mam-Swoje-Zdanie-Ale-Na-Nazwisko-Mi-Konformizm.


"Argumenty X są nie do udźwignięcia"

Znamy ich. Są wśród nas. Codziennie mijamy ich na ulicy. Żyją wśród nas, a my często nawet nie identyfikujemy ich w naszym otoczeniu. Są jak kiła - czasami nawet nie wiesz, że ją masz.  Tacy ludzie NIGDY, PRZENIGDY  nie wejdą w dyskusję z innymi. Mają swoje zdanie, manifestują je przed lustrem w domu (no właśnie ... ), ale zasadniczo w kontaktach bezpośrednich z drugą osobą niewiele z tego wynika. Jeśli w obrębie jednego obszaru znajdzie się ww. Cwaniaczek, to zdanie Konformisty zawsze spadnie mu z języka do dupy. Zawsze Cwaniaczek zamknie mu usta. Konformista boi się cokolwiek powiedzieć, by nie narazić się grupie. A grupa, by było do rymu, ma go zwyczajnie w dupie. I szafa gra, komoda tańczy. Owszem, w tym miejscu pragnę podkreślić, że konformizm sprawdza się w niektórych sytuacjach życiowych, ale ciągnąc całe życie konformizmem niewiele w życiu osiągniesz. Serio.



No i teraz proszę o głośne werble ... Tak, już z nami jest ! Typ, na który wszyscyśmy czekali z narastającym napięciem . Typ, tak bardzo popularny, zwłaszcza u starych małżeństw ! Oto i on ! Proszę Państwa .... prze nami ... KAAAAAPCIUSZEK !!!

Kapciuszek.

Wbrew pozorom to nie przejęzyczenie tytułu popularnej w czasach mojego pokolenia bajki o biednej sierotce harującej jak Chińczyk w fabryce Nike od rana do wieczora pod okiem StummberFuherera Macochy i SS-Brzydkich-Jak-Bezksiężycowa-Noc- Siostrzyczek. To realny typ człowieka. I zarazem mój ulubiony ^^ Zobaczcie ilu z nich widzicie we własnym życiu. Założę się, że jak się zastanowicie, to doliczycie się co najmniej dziesięciu takich osób, jak nie więcej. Kapciuszek jest najgorszą formą Konformisty. O ile Konformista udaje kozaka w domu przed lustrem, o tyle Kapciuszek nawet na to się nie zdobędzie, bo boi się, że przed silną władzą centralną ( żona, mamusia, koledzy/koleżanki z grupy) wyda go jego własne odbicie. Nigdy się nie postawi, nigdy nie przemówi, nigdy, ale to przenigdy nie ma własnego zdania ( zaraz, on w ogóle wie, co to jest swoje zdanie? :S ). Mózg na Allegro opchnął tanio, bo zawsze jest w jego otoczeniu ktoś, kto pomyśli za niego. Nie kłóci się, nie polemizuje. Zrobiłby wszystko i dla wszystkich, nawet nie zastanawiając się nad tym, czy to ma jakiś głębszy sens. Po prostu takie PrzytulMisia.pl . Kapciuszkiem (lub jak wolą biolodzy : Pantofelkiem) może zostać każdy. Szczególna Pantofelkoza lub Kapciuszkoza dopada mężczyzn po 25 latach małżeństwa. "Każdy ma swojego Stalina" - chciałoby się rzec w tym momencie. No tak, ale niektórzy wiedzą, jak tego Stalina przerobić z czasem na Jelcyna. Ale to już wyższa szkoła jazdy ...

No to teraz, gdy mamy już omówione z grubsza trzy najważniejsze typy współczesnego człowieka, zabierzmy się za omówienie kwestii zadanej w tytule. Dlaczego warto mieć swoje zdanie? A może dlatego, żeby zwyczajnie nie zostać Kapciuszkiem? I żeby ludzie nie mieli Cię za taką apatyczną pipę, która łyknie wszystko, niczym Sasha Grey? Ooo tak Moi Drodzy. Dziś propaguje się kulturę Kapciuszków i Konformistów. Ludzi, którzy mają swoje zdanie nazywa się faszystami, bandytami, wariatami. Bo dziś nie jest trendy bycie unikatem. W konsumpcyjnym świecie, bycie kolejną kopią jakiegoś żałosnego człowieczka ze świata mediów, jest OK. A ludziom, którzy stoją wyżej od nas jest to jak najbardziej w smak. Bo przecież człowiek myślący mógłby zaszkodzić ich interesom.

To samo tyczy się przyziemnej warstwy ludności - identyczne schematy obserwujemy w szkołach, w pracy, na uniwerku - Cwaniaczki osiodłały już dawno pozostałych i wykorzystują ich naiwność na wszelkie znane sobie sposoby. I tylko ręce zacierają z radości, że wskaźnik debilizmu winduje coraz wyżej, bo to oznacza, że będą mogli wysługiwać się większą liczbą idiotów w przyszłości.

Z podobnych pobudek założyłam tego bloga. Wiem, że niektórym z Was nie podoba się to, o czym tutaj piszę i w jaki sposób to wyrażam. Ale własne zdanie cenię wyżej niż opinię innych. Nie obchodzi mnie, czy w zeszłorocznych wyborach popierałeś PiS czy Platformę. Czy wolisz barszcz ukraiński czy bigos. Czy jesteś za pedałami czy przeciwko nim. Ja nie boję się krzyczeć głośno poprzez swoje wpisy, że coś mi się nie podoba. Że drzazgą w dupie siedzi mi fakt, że LGBT niedługo zdominują wszelkie środowiska a pary heteroseksualne czeka los podobny do losu dinozaurów. Nie boję się nazwać geja pedałem, a pedofila psychopatą. Nie mam problemu z nazwaniem problemów księży, wytknięciem Kościołowi brudu, jakim się osnuwa poprzez kolejne pedofilskie i gejowskie afery. Nie boję się mówić, że jestem z Narodówki i że mam w dupie imigrantów, którzy idą do Europy tylko po to, by propagować siłą Islam. Nie boję się w końcu skierować środkowego palca w stronę ludzi, których jedynym zajęciem życiowym jest chyba obrabianie mi tyłka. Bo mam swoje zdanie i jest to jeden z tych skarbów, którego nikt nigdy nie będzie w stanie mi odebrać.

Dla ludzi, którzy klasyfikują się do Kapciuszków i Konformistów mam jeden ciekawy obrazek, który znalazłam przed chwilą w Internecie, szukając materiałów do dzisiejszego wpisu. Przeczytajcie to i zastanówcie się nad tym, co ze sobą robicie poprzez wyrzekanie się swojej odrębności. A ja tymczasem powoli ogarniam się na uczelnię. Trzymajcie się wszyscy, cześć !

czwartek, 19 maja 2016

Egzorcyzmy - narzędzie walki z szatanem czy niepotrzebny zabobon?

Witajcie,

po tygodniowym przestoju wracam do Was ze świeżą porcją moich rozkmin, którymi dzielę się z Wami na moim blogu.

Dziś na warsztat wezmę temat, który fascynuje mnie od X czasu, a o którym jeszcze jak dotąd nie pisałam tutaj. Rzecz idzie o ... egzorcyzmy.

Szczególnie praktykowane w kulturze chrześcijańskiej, z różną postacią w innych kulturach i odłamach religijnych. Najczęściej na określenie "egzorcyzm" od razu przychodzi nam do głowy widowiskowa scena z niejednego filmu o tej tematyce. Jedni wierzą w jego skuteczność, inni posądzają księży o szarlataństwo i czaro-marowanie. Ja więc przedstawię Wam moje stanowisko w tej sprawie.

Od razu zaznaczam, że mimo, iż uważam się za osobę wierzącą, to nie jestem przesadnie praktykująca. W Kościele bywam nieczęsto, głównie dlatego, że w niedzielny poranek chętniej odsypiam zarwany sobotni wieczór, niż słucham księdza na kazaniu. Ale o istnieniu Zła jestem nawet bardziej niż przekonana. Ja wiem, że ono istnieje.

Zatem egzorcyzmy są dla mnie czymś oczywistym, czymś, co ma swoje realne zastosowanie w dzisiejszym świecie. Oczywiście trudno jest komuś niewprawionemu w analizie ludzkiej psyche odróżnić chorobę psychiczną, omamy i urojenia od realnego stanu opętania. Jednakże niech to nie zwiedzie nawet sceptyków : egzorcyzmy są potrzebne. Świadczyć o tym moga liczne przypadki ludzi, którzy zachowują się w anormalny sposób niesklasyfikowany przez psychiatrów sposób. Bo jak zakwalifikować do chorób psychicznych przypadek, gdy siedemdziesięcioparoletnia kobiecina, którą normalnie wiatr rzuca po kątach, jest przytrzymywana z wielkim trudem przez czterech rosłych facetów, którzy spędzają całe dnie na siłowni i kiedy wyje ona raz niemalże zwierzęcym głosem, a za chwilę znów piszczy i kwili jak małe dziecko? I to wszystko w czasie, gdy modli się nad nią ksiądz? Lub też jak wyjaśnić inaczej przypadek, gdy podczas przeprowadzania egzorcyzmów, z przyprowadzonego do całej ceremonii wysypują się śruby, gwoździe i inne dziwnego rodzaju przedmioty, nie wyrządzając mu przy tym krzywdy? A okrzyczany przypadek niemieckiej studentki, która stała się pierwowzorem okrzyczanej na całym świecie Emily Rose?

Mówienie, że nie ma na świecie szatana i że egzorcyzmy to tępy zabobon to właśnie przykład działania Zła wśród nas. Bo jeśli wykluczamy istnienie sił nieczystych i tego, że manipulują one naszym codziennym życiem, to zakłamywanie prawdy, a to z kolei jest domeną Złego. Zatem skoro niektórzy są tak bardzo zniewalani przez owe zło, potrzebne jest skuteczne narzędzie, służące do tego, by je zwalczyć.

Dzięki Bogu nie doświadczyłam nigdy stanu niemocy duchowej, lub też jak kto woli, stanu opętania. Nigdy nie miałam też do czynienia z osobą, którą zniewoliłoby zło. Jednak nawet bez tego wiem,że egzorcyzm to nie tylko zabobon nie pasujący już do wizerunku nowoczesnej Europy. Że mówienie o czymś takim głośno jest passe. Ale trzeba. Bo ludziom dziś za bardzo wydaje się, że to, czego nie widać, nie istnieje. A jest przecież zdecydowanie inaczej. W końcu, gdyby szatan, zło i sama idea egzorcyzmów nie była prawdą, nie rosłaby stale liczba księży powoływanych do szczególnej funkcji egzorcysty, nieprawdaż?

A co myślę o tzw. "świeckich egzorcystach", "bioenergoterapeutach" itp? Jeśli czyta mnie ktoś kto się tym para na co dzień mam dla niego jedną radę : przestańcie się w to bawić. To naprawdę nie jest zabawa. Do zwalczania szatana powołane są specjalne osoby, namaszczone do tego przez biskupa. Natomiast Wy,  którzy nieudolnie próbujecie ich naśladować możecie sami, umyślnie lub nieumyślnie zrobić krzywdę sobie i osobie, której rzekomo chcecie pomóc.

To tyle na dziś. Temat dziś poruszony pozostawiam Wam do osobistej rozwagi. Błogosławionej nocy !

czwartek, 12 maja 2016

KOD - Kompletnie Odmózgowieni Debile

Szanowni Państwo,
że tak odmiennie pozwolę sobie dziś zacząć mój wpis .

Od wieelu miesięcy słyszy się o śmiesznych, wręcz żałosnych marszach i demonstracjach KODu, na czele którego stoją wszyscy najwięksi zdrajcy dzisiejszej Polski. Do tej pory omijałam ten temat, bo sądziłam, że zbytnie upolitycznienie mojego bloga doprowadzi do tego, że wielu z Was zwyczajnie się od niego odwróci i nazwie mnie skostniałą neofaszystką, która najchętniej głowy przywódców dawnego obozu rządzącego zatknęłaby na żerdziach dookoła budynku Parlamentu. Jednak dziś stwierdziłam, że pora się odnieść także do tego.

W tym miejscu chcę bardzo nisko pochylić czoła przez panem Marianem Kowalskim, przewodniczącym Narodowców RP, który chyba jako jeden z nielicznych ma w miarę trzeźwe podejście do tych kwestii.

KOD. Z założenia jego twórców ruch społeczny, walczący o demokrację w Polsce. Bo legalnie wybrany rząd i prezydent dokonują zamachu stanu i chcą skupić pełnię władzy tylko w swoich rękach. A ja się pytam : gdzie była ta demokracja za czasów rządów PO? Gdy władza odpierdzielała co jej się podobało, podejmując nie dość, że złe i krzywdzące dla narodu decyzje, ale także defraudując środki publiczne na obśmiane już z każdej strony ośmiorniczki, czy też drogie zegarki, bo o wypłatach grubych kwot za spartoloną robotę już nawet nie wspomnę? Gdzie wtedy były głosy sprzeciwu, demonstracje, odwalanie z siebie pajaca przy kamerach, gdzie wtedy był KOD, hmm? A Unia? Unia to jedna, wielka, bandycka szajka, która drze z nas kasę jak pierze z nastroszonej kury. Nie dość,że do tej pory traktowali nas jak czopka w dupie, jak śmiecia i mało znaczącego członka wspólnoty, to teraz śmie jeszcze wtrącać się w nasze wewnętrzne sprawy ! Hańba ! A ci "zatroskani" o przyszłość wolności w Polsce? Tacy z Was patrioci, że jeszcze bardziej szczujecie Unię na nas? Na własny kraj ? Ot i popis patriotyzmu !  Wichrzyciele i zdrajcy narodu - tyle w temacie.

Ww. Marian Kowalski bardzo trafnie określił ekscesy KODu na ulicach. Mówił, że to kwik świń oderwanych od koryta. I faktycznie tak jest. Towarzysze SB-ecy, cwaniaczki od wyprowadzania bokiem pieniędzy państwowych, drobni oszuści i nepotycy - oto cała esencja KODu. Po czystkach w TVP doszli do nich jeszcze niektórzy dziennikarze - żałosny Lis, który dziennikarzem został chyba z przypadku. Każdy kwiczy o swoje rzeczy, lub każdy wyciąga łapy, po zawartość SB-eckiej szafy, chciałoby się powiedzieć. Wałęsa . Ooo tak . To już nie kabaret TEY, nie KMP, nie Egida. To on ostatnimi czasy jest chyba największym kabareciarzem w kraju.  Na jego miejscu sprzedałabym sobie już dawno kulkę w łeb, bo wstyd by mi nawet było za siebie przed powietrzem, którym oddycham. Ale Towarzysz Bolek honor ma tam, gdzie hemoroidy- w dupie. Myśli, że jak wyjdzie przed kamery, zrobi się czerwony jak burak na twarzy (burak to chyba adekwatne określenie w stosunku do niego ?) i zacznie się pienić jakby dostawał ataków padaczki to zakrzyczy prawdę historii? Ty żałosny człowieczku - kiedyś taki był z Ciebie "bohater", taki "bojownik o pokój", a teraz napuszczasz swoich popleczników na legalnie wybrany rząd ? Jak ten Pokojowy Nobel nie parzy Cię w te Twoje brudne, SB-ckie łapy ? Nie potrafię tego pojąć.

A PO? Banda idiotów. Nie mogących pogodzić się z porażką w dodatku. Myśleli, że wiecznie będą doić z biednych Polaków aż im się kieszenie w marynarkach zaczną obrywać pod ciężarem nagrabionego pieniądza? Jak Wam nie wstyd wychodzić teraz na ulicę wraz z pozostałym stadem baranów i urządzać demonstracje? Co Wyście zrobili przez te wszystkie lata bezkarnego łupienia swojej Matki Ojczyzny? Co dobrego dla nas zrobiliście? Stadiony na Euro 2012?  A na cholerę nam te stadiony tak na dobrą sprawę? Czy Polak, którego nie stać na przeżycie od pierwszego do pierwszego jakoś z tego skorzysta? Co, będzie murawę wpierdalał? A może zje sobie jedno z krzeseł na widowni? Serio kurwa, brawo Wy.
Dobrze, że naród poszedł w końcu po rozum do głowy i odstawił Was od władzy - bo inaczej naciągnęlibyście nam jeszcze do naszych domów tych wstrętnych uchodźców, byle jeszcze złotóweczkę zapierdolić dla siebie.

Ale wiecie co jest w tym wszystkim najgorsze, Drodzy Czytelnicy? Że ta banda tumanów podburza naród. I co jeszcze bardziej dramatyczne, są tacy, którzy tych bzdur słuchają. Naprawdę, nie wiem dokąd to wszystko zmierza. Ale szczerze mówiąc jeśli byłaby taka możliwość, pierwsza splunęłabym w twarz któremukolwiek z prowaderów tej chorej pseudoorganizacji dążącej do zdestabilizowania sytuacji ustrojowej w kraju. KOD stał się nową rozrywką dla mediów ościennych. "Spójrz, co się w tej Polsce znowu odpierdala ..." - powiedział pewnie niejeden Niemiec, Anglik czy Rosjanin, zainteresowany całym tym zamieszaniem.

Nie wiem dlaczego w naszej historii pojawiają się tacy kretyni jak ci, których reprezentacja tak licznie zasiliła szeregi KODu. Petru, Lis, Wałęsa i wielu innych ludzi zupełnie pozbawionych honoru i przyzwoitości. Może to jakieś błędy biologii, o których wyeliminowaniu zapomniała sama natura? No bo chyba to niemożliwe, żeby taki kretynizm rodził się celowo.

O swoim stosunku do KOD-owców chyba nie muszę Wam już pisać, bo jasno wynika to z całości mojego dzisiejszego wpisu. Na sam koniec zostawiam Wam link, w którym Marian Kowalski bezwzględnie gasi tę bandycką szajkę. Miłego dnia !

https://www.youtube.com/watch?v=eHodVWSmaMM 

piątek, 6 maja 2016

Najwspanialszy facet na świecie

Hej,

witajcie ponownie na moim blogu. Dziś wpis krótki, bo ciężko się pisze dłuższe wypracowania biegając od kibla do laptopa, mając w pamięci wczorajsze "błędy Juwenaliów".

Dziś chciałam napisać o tym, o jakim facecie marzy statystyczna większość dziewczyn. Nie będzie dziś opluwania jadem, mieszania z błotem, wytykania błędów, będzie za to sentyment i trochę słodkiej gadki.

Każda chciałaby mieć najwspanialszego faceta na świecie. I choć nie raz mamy ochotę go zamordować w jakiś wymyślny sposób, bo doprowadza nas do szału, to jednak wczoraj uświadomiłam sobie, że choć wydaje się, że taki typ ma złe intencje, to temu cholernemu złośnikowi naprawdę zależy. Bo jak inaczej można to wyrazić jak nie tym, że stara się wytrzymywać z niełatwym , co należy podkreślić, bardzo niełatwym charakterem wybranki? Lub gdy zawsze stara się postawić jej dobro i wygodę nad własne? Przykładów można by tutaj mnożyć jeszcze wiele, wiele, wiele. Ale najwięcej taki facet pokazuje, gdy w obliczu  zdawanej przez siebie matury, egzaminu na prawo jazdy lub innego ważnego dla siebie wydarzenia nie zawahał się przyjechać po 22, gdy jego laska pilnuje kibla koleżanki. Olewa to, że może być niewyspany, że przez tą nocną eskapadę może następnego dnia stracić jasność umysłu. Po prostu przyjeżdża i zabiera swoją lady na mieszkanie bez słowa wyrzutu. Tak, taki facet jest fantastycznym człowiekiem. Szóstką w totolotka. I właśnie o tym chciałam dziś napisać.


To tyle na dziś. Wracam do łazienki. Szalonego weekendu ! ;)

wtorek, 3 maja 2016

Polska Służba ... Śmierci.

Dobry wieczór ;)

Część z Was kładzie się już pewnie powoli do łóżka, a część pewnie dopiero zaczyna nocne życie. Ja natomiast siedzę nad swoim blogiem i obmyślam nowy temat dla Was Kochani wierni Followerzy, jeśli mogę tak powiedzieć ;)

Dzisiaj przyjechałam do naszego pięknego Białegostoku dopiero późnym popołudniem, delektując się ostatnim wolnym dniem w domu ( w zasadzie co ja tutaj robię? zarówno w środę, czwartek i piątek mam po jednych zajęciach dziennie. A, no tak, warsztaty z reso - tylko one są w stanie ściągnąć mnie z powrotem do miasta uniwersyteckiego).  W dzień zaczęliśmy z domownikami rozmawiać o polskiej służbie "zdrowia". Temat zainspirował mnie na tyle, że postanowiłam poświęcić mu oddzielny wpis. A zatem - zaczynamy !

Moi Kochani, czy spotkaliście się kiedyś z taką sytuacją, że do specjalisty mogliście iść praktycznie na drugi dzień, celem wykonania niezbędnych badań, w szpitalach zawsze mieliście zabieg od ręki i to wszystko na państwową kasę zdrowia? Jeśli tak, to na pewno nie leczyliście się w Polsce. O tak, nasz piękny kraj ma kiepskie autostrady, masę afer korupcyjnych i nie tylko, oraz niedziałający system opieki zdrowotnej, gdzie muflony odziane w białe kitle , zwani na wyrost lekarzami uznają się za panów i władców tej planety, którym Ty Drogi Czytelniku, możesz kolokwialnie naskoczyć i cmoknąć ich w tyłek. W Polsce, jak pisałam wyżej, nie działa państwowy system opieki zdrowotnej, kwitnie za to prywaciarstwo, kumoterstwo i inna zaraza, przez którą rocznie umierają setki ludzi. Oficjalnie nie dostaniesz się do neurologa wcześniej niż za pół roku na badania, ale gdy pójdziesz prywatnie do tego samego specjalisty (!) przyjść na diagnozę możesz już za tydzień lub dwa. Kardiolog ma zbyt napięty grafik, by przyjąć cię w najbliższym terminie. Jednak  napchanie mu  kieszeni kasą podczas prywatnej wizyty w jego gabinecie sprawi, że jego drzwi staną dla Ciebie otworem. Ortopeda? Nie, dziś nie może Cię przyjąć. Ma zbyt wielu pacjentów, a przecież ścigają go limity. No, ale wystarczy tylko machnąć gotówką poza godzinami oficjalnej praktyki lekarskiej, by jego plan dnia znalazł jakąś lukę, w którą możesz "wskoczyć".

Ale wiecie co mnie najbardziej denerwuje w polskim systemie zdrowotnym? Przypadki chorób praktycznie nieuleczalnych - nowotwory, białaczka, SM, HPV i wiele innych, które można by było wymieniać całymi godzinami i układać w wielu tabelkach. Przychodzi taki pacjent ze zdiagnozowanym nowotworem. Wie, że w tej sytuacji czas jest jego wrogiem. Nie, pan/i doktor ma to w dupie. Ma w dupie to, że na jej/jego oczach umiera człowiek. Przecież taka osoba może przyjść na leczenie za pół roku, przecież ma w chuuuuuuuuuuuuuuuuuuj czasu by ... umrzeć. No i co z tego, że nie dożyje operacji? To nie problem. Weźmie się kogoś innego.

Zadufanie i nadęcie niektórych lekarzy doprowadza mnie do szału. Jak oni śmieją spojrzeć teraz ludziom w oczy? Pacjentom? Gdzie podziała się ta pompatyczna przysięga Hipokratesa, którą składali przy nadawaniu tytułu?

Oryginalna Przysięga Hipokratesa

     Przysięgam na Apollina, lekarza, na Asklepiosa, Hygieę i Pahaceę, oraz na wszystkich bogów i boginie, biorąc ich za świadków, że wedle mej możności i zdolności będę dochowywał tej przysięgi i tego zobowiązania.      Mistrza mego w tej sztuce będę szanował na równi z rodzicami, będę się dzielił z nim swem mieniem i na żądanie zaspokajał jego potrzeby; synów jego będę uważał za swych braci i będę uczył ich swej sztuki, gdyby zapragnęli się w niej kształcić, bez wynagrodzenia i żadnego zobowiązania z ich strony; prawideł, wykładów i całej pozostałej nauki będę udzielał swym synom, synom swego mistrza oraz uczniom, wpisanym i związanym prawem lekarskim, poza tym nikomu innemu.
     Będę stosował zabiegi lecznicze wedle mych możności i zdolności ku pożytkowi chorych, broniąc ich od uszczerbku i krzywdy.
     Nikomu, nawet na żądanie, nie podam śmiercionośnej trucizny, ani nikomu nie będę jej doradzał, podobnie też nie dam nigdy niewieście środka na poronienie. W czystości i niewinności zachowam życie swoje i sztukę swoją.
     Do jakiegokolwiek wejdę domu, wejdę doń dla pożytku chorych, wolny od wszelkiej chęci krzywdzenia i szkodzenia, jako też wolny od pożądań zmysłowych, tak względem niewiast jak mężczyzn, względem wolnych i niewolników.
     Cokolwiek bym podczas leczenia czy poza nim w życiu ludzkim ujrzał czy usłyszał, czego nie należy rozgłaszać, będę mi Iczał, zachowując to w tajemnicy.
     Jeżeli dochowam tej przysięgi i nie złamię jej, obym osiągnął pomyślność w życiu i pełnieniu swej sztuki, ciesząc się uznaniem ludzi po wszystkie czasy; w razie jej przekroczenia i złamania niech mię los przeciwny dotknie.
źródło  : http://adonai.pl/life/?id=110


Zauważcie, że po wstępnej analizie wyżej zamieszczonego tekstu możemy odnieść wrażenie, że lekarze robią dzisiaj dokładnie wszystko na opak. Mają w dupie dobro pacjenta, a w kieszeni jego pieniądze. Zapominają o misji ratowania zdrowia i życia ludzkiego, dramatyczne próby uratowania pacjenta oglądać możemy teraz tylko w takich tasiemcach jak "Szpital" czy "Na dobre i na złe". Dzisiaj każdy lekarz jest jak dietetyk - pilnuje, by Twoja kieszeń regularnie się odchudzała. A Twoje dobro zupełnie go nie obchodzi.

A tzw. "renty chorobowe"? Proszę Was. Dziś to wolne żarty. Jak to do diabła jest, że zdrowy trzydziesto - czterdziesto- lub nawet pięćdziesięciolatek wyciąga rękę po rentę i ją dostaje, podczas gdy człowiek schorowany, styrany różnymi zabiegami i operacjami nie jest nawet brany pod uwagę przy podziale funduszy na renty? Słyszałam o przypadku kobiety, która tak, u nas w Polsce, w tym kraju mlekiem i miodem płynącym, mimo swego stwierdzonego kalectwa, niepełnosprawności i ciężkich warunków materialnych nie otrzymała renty chorobowej. Babka jeździła na wózku inwalidzkim, amputowano jej obie nogi, miała niedowład jednej ręki ( w tej chwili nie pamiętam której, więc nie będę zmyślać) i w dodatku naprawdę nie przelewało jej się w domu, a potrzebowała drogich lekarstw nie otrzymała tego co jej się należało. I wiecie, gdzie tu jest największa ironia? Lekarz przewodzący komisji,  która orzekała o przyznaniu jej świadczenia stwierdził, że "jest ona jeszcze zdolna do pracy, zatem renta się jej nie należy". No kurwa. Muppetshow.

Osobiście znam kilka przypadków osób, którym naprawdę renta ta się nie należy. Bo są zdrowi jak konie i w tajemnicy przed biurokracją pracują. Oczywiście jeden na drugiego nie doniesie - bo wtedy pierdolnęłoby jedno wielkie domino oszustwa. A przecież szkoda by było stracić darmowy comiesięczny zastrzyk gotówki, kiedy znajomemu lekarzowi rodzinnemu wpierdoliło się wcześniej w łapę dwu - lub nawet trzykrotność obecnej renty.

Albo z usługami lekarskimi jeszcze. Rozumiem, że tam, gdzie toczy się wojna, jakaś rewolucja, często szpitale są przepełnione. Ale do kurwy nędzy, po co nam byli Ukraińcy z Majdanu, dzieci z Afganistanu i wiele innych, gdy nasi właśni obywatele umierają pod drzwiami szpitala? Gdy dla naszych dzieci często brakuje miejsc w klinikach, gdy umierającemu człowiekowi funduje się "turystykę karetkową", czyli wożenie go od szpitala do szpitala, bo nigdzie nie chcą go przyjąć?

Wiecie co? W takich momentach jak ten wstyd mi za Polskę. Serio. Mówię to z ciężkim sercem, bo tak jak dla każdego Narodowca tak i dla mnie Ojczyzna jest największą Matką, ale niestety. Prawda jest bardzo bolesna. Polska to synonim prawdy, wartości, dobra, honoru, bohaterstwa, odwagi. Jej historię przez wiele stuleci pisało wiele setek, tysięcy, milionów obywateli walczących o to, by kiedyś cała Europa padła na kolana przed nami w uznaniu naszej historii i zasad. Ale dziś Polski nie ma. Nie ma przez właśnie takie robactwo, które drąży ją od środka. Szajkę, która niszczy własne państwo, własnych obywateli. Przez ludzi, którzy są zupełnie pozbawieni honoru, dla których słowo wartość definiuje się tylko w pokaźnej sumie pieniędzy. Przez Judaszów, którzy za ten jeden przysłowiowy srebrnik zaprzedali by nas wszystkich temu, kto dałby im więcej pieniędzy.

Mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni. Na lepsze. Że kiedyś będziemy mogli w zdrowiu i dostatku stanąć i powiedzieć z pełnym przekonaniem w sercu i głosie : "TAK, JESTEM DUMNY, ŻE JESTEM POLAKIEM !" .
Tego Wam życzę Moi Drodzy.  Na sam koniec daję Wam link do artykułu o tym, czy faktycznie Polska Służba Zdrowia nie powinna zmienić nazwy na Polska Służba Śmierci. Naprawdę polecam przeczytać. Takich przypadków jest cała masa, media nie zajmują się każdym partykularnie, niemniej jednak warto mówić o takich problemach. Bądźmy świadomi tego, co się dzieje w naszym kraju. Dobranoc.


http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/465911,mezczyzna-umieral-pod-drzwiami-szpitala-w-wolowie-nie-otworzyli-mu-bo-wzieli-go-za-szalenca.html