Translate

piątek, 20 kwietnia 2018

Dzień X(D)


          Za maską pajaca znów rozpętało się piekło. Głębia niezrozumiałego żalu połączonego z nieopisanych rozmiarów pustką skryła się za sztucznym uśmiechem niby u lalek Barbie. Chce być wśród ludzi. Jednocześnie będąc wśród nich, pragnie uciec stamtąd jak najdalej. Skryta w próżni, chce by w końcu jej świat na nowo wypełnił się kolorami. Szuka swoich dawnych kredek, lecz zaraz - ktoś je ukradł...
         Boi się  przyszłości. Wizji samotnej, starczej śmierci, która pewnego dnia niezapowiedzianie nadejdzie. Boi się wyborów, boi się, że ludzie zapamiętają ją jako wyniosłą, nieczułą osobę. A jednocześnie ucieka od zobowiązań, publicznie obśmiewając związki i chwaląc sobie fałszywie życie w pojedynkę.
         Nie ufa nikomu. Dlaczego ? Ha, w przeszłości zbyt często i zbyt hojnie rozdawała swoje zaufanie ludziom. Rezultat ? Puste konto wiary w ludzi. Gdy faceci jej mówią, że ładnie wygląda, ma ładny uśmiech i śliczne oczy, obraca to w kabały - bo i jeden tak kiedyś mówił? Przyjaciele ? Bardzo oszczędnie dysponuje tym pojęciem. Zanim kogoś nim obdarzy, latami sprawdza tę osobę.
 Jest młoda i pozornie niczego jej nie brakuje. Jednak w środku, pośród totalnej emocjonalnej pustyni siedzi zagubiona hybryda zgorzkniałej czterdziestolatki i kapryśnego pięciolatka. W zależności od sytuacji ujawnia się to jedno, to drugie.

         Wieczorami często dopada ją smutek. Bywa, że potrafi całymi tygodniami tkwić w chandrze, płakać, by rano ponownie przykleić do twarzy sztuczny, na wskroś nieprawdziwy uśmiech. Nic nie jest w stanie jej w pełni ucieszyć, za to dużo rzeczy potrafi pociągnąć ją na dno.
Randki ? Przestała już dawno się w nie bawić. Chyba zwątpiła już, że pisane jest jej życie w duecie. I choć często obiecuje chłopcom, że się z nimi spotka, to zawsze w ostatniej chwili odwołuje spotkania. Bo czuje się nieatrakcyjna. Głupia. Nie warta uwagi. A zresztą, pewnie i tak by nic z tego nie wyszło. Więc po co marnować sobie i komuś czas?
           W pewnym momencie przestała o siebie dbać. Gdy straciła kogoś, na kim jej cholernie zależało poczuła, że nie ma dla kogo się starać. Żyje na niskich obrotach,robi tylko to, czego oczekują od niej inni. Chce być dobrą córką, przyjaciółką, koleżanką. Gdyby mogła, zniszczyłaby smutek innych, dając im radość, zabrała od innych niedostatek, problemy, a dała im to, czego tak bardzo potrzebują. Ale sama nie chce się nikomu skarżyć. Nie ufa, nie chce zawracać nikomu sobą głowy. Choć dławi się własnym żalem.
          Czasami czuje się, jakby siedziała w jednej, wielkiej, głębokiej i ciemnej studni, a jej wlot był gdzieś bardzo wysoko nad jej głową. Choćby wstała i nie wiem jak bardzo próbowała się do niego wdrapać, nie da rady. A nad tą studnią toczy się normalne życie, są inni ludzie, którzy wcale nie wiedzą, że gdzieś pod nimi może znajdować się ktoś inny. 
          Przez maski, które zmienia non stop sama nie wie kim jest. Nie umie się otworzyć, a może nie po prostu nie chce się otworzyć ? Zgubiła się sama w złotej klatce swojej głowy. A dodatkowo zgubiła też klucz do tej klatki i nie umie się z niej uwolnić.
          Dni upływają jeden za drugim. Czuje się jakby stała nad płynącą bez emocji rzeką.

Spogląda na zegar. Szósta trzydzieści. Niebawem znów przywdzieje maskę pajaca, lub jak kto woli, wyniosłej cesarzowej i ruszy wśród ludzi. Będzie obdarzać ich sztucznym uśmiechem, a w środku będzie sie znów kulić ze smutku, niepewności i strachu przed tym, że może ktoś w końcu dostrzeże jej słabość. Pora wstawać. Show must go on ...

sobota, 13 stycznia 2018

Prawdy dowiadujemy się po czasie.

                Aniołowi powyrywano skrzydła. Po raz kolejny. Nie zawsze można pomóc, gdy dobre intencje lecą w pustą, ciemną, bezdenną otchłań. Jeśli ktoś broni się rękoma i nogami przed tym, by dać sobie pomóc i uwierzyć, że nie jest g*wnem, a naprawdę wartościowym człowiekiem, czasami po prostu trzeba przestać i pozwolić, by ta osoba sama przekonała się o swojej prawdziwej wartości. Nie ma sensu iść w zaparte i zmuszać kogoś, tylko po to, by NA SIŁĘ MU POMÓC, bo wtedy owa pomoc nosi znamiona tyranii. A tyrania jest co najmniej nieetyczna.
               Czasami trzeba zniknąć w ciemności, by osoba, którą prowadzisz, stała się samotna i samodzielnie poszukała drogi. Czasami w końcu, trzeba przyznać, że brakuje już sił i cierpliwości i pora dać sobie spokój . Czasami ...

                Ale czasami coś nie pozwala. Żal? Pustka? Ani jedno, ani drugie. Zwykła, ludzka troska. Troska, która jest balastem. Troska, która jest wycieraczką pod cudzym butem. Troska, która jest sierotą, której nikt nie chce potraktować na poważnie.
                I wtedy sam dokonujesz wyboru - zaopiekujesz się tą sierotą i ukierunkujesz ją na konkretną osobę, czy pozwolisz jej zginąć wśród tłumu złości, nienawiści, żalu i znieczulicy? Pozwolisz jej żyć, czy zamkniesz ją w lochu swego serca i nie pozwolisz, by ktokolwiek dowiedział się o jej istnieniu ?
                Decyzję podejmujesz sam.

                                                                                                                                A.