Translate

sobota, 30 lipca 2016

Życie vs. film



Cześć !

Dawno mnie nie było na blogu z różnych przyczyn, posypał mi się jeden pomysł zmontowania nowego materiału no i ogólnie ostatnio jakoś nie mogłam się ogarnąć do skompletowania jakiegoś w miarę logicznie brzmiącego wpisu.

Ale już wracam z nowym pomysłem. Dziś krótkie rozliczenie różnic między tym co przeżywamy, a tym co chcemy przeżywać .

Każda/y z nas na pewno potrafi przywołać z pamięci tytuł ulubionego filmu. Na pytanie dlaczego akurat ten wybrałeś/aś, każdy udzieliłby zapewne innej odpowiedzi : jednym podobały się efekty specjalne, innym muzyka, jeszcze innym wielowątkowość i sprytne przechodzenie od akcji do akcji. Jednak niektórzy, zwłaszcza kobiety, z pewnością dopowiedziałyby, że ujęła je główna bohaterka, jej los i to, jak potoczyła się jej historia . Dziś chciałabym właśnie pogadać o kinie i o tym, jak często na siłę poszukujemy odniesień do filmów w naszym życiu. W tym celu posłużę się paroma tytułami, które sama przejrzałam w ciągu roku. A zatem – zaczynamy !

„Powiedz tak !”

Romantyczna historia mało romantycznego życia organizatorki ślubów, która dbając o każdy szczegół ślubów swych klientów zaniedbuje własne życie uczuciowe. Aktorski popis (?) Jennifer Lopez. Film stary, ale wciąż jary dla fanek komedii romantycznych. Przystojny lekarz staje się jednocześnie klientem i obiektem westchnień ww. Etyka pracy organizatorki ślubów nie pozwala jej rozwalić związku narzeczonej lekarza, więc heroicznie targa się na ślub z ulubieńcem swego ojca, lekko ciapowatym  Massimem. W kulminacyjnym punkcie filmu, czyli jak każdy się domyśla na sam koniec, los płata figla młodym i zamiast hucznych wesel organizatorka i doktor rezygnują z własnych ślubów i najprawdopodobniej zostają parą.

Która z nas nie myślała nigdy o powrocie do swojego idealnego byłego, który aktualnie zagrzewany jest przez swoją obecną ? Która z nas nie wzdychała nigdy do przystojnego sąsiada, który nawet nie wiedział o naszym istnieniu? Która z nas w końcu nie marzy o tym, by przeżyć choć przez chwilę ten moment, gdy w trakcie średnio chcianego ślubu, z poczciwym, lecz bądź co bądź kochanym z rozsądku kawalerem, wbiega do kościoła nasz ideał i drze się jak opętany „Nie pozwalam ! Nie, nie rób tego!”, po czym porywa nas w ramiona i całuje na oczach całego kościoła, zgorszonej ciotki, zdziwionego księdza i ogłupionego narzeczonego?  Przyznajcie się dziewczyny, nie raz marzyłyście po cichu o takim przedstawieniu, gapiąc się bezmyślnie w profil obiektu swoich westchnień. Lecz niestety, życie to nie komedia romantyczna – jak nie zareagujesz w porę to zadziała prawo PRL-u : sprytniejsza podbierze Ci całkiem niezły towarek. I nie łudź się, że on tknięty przeczuciem rzuci ją i przyleci do Ciebie – bo po jaką cholerę, skoro będzie miał dziewczynę, która będzie go w pełni zadowalała?

„Never back down – Po prostu walcz”

Popis MMA w filmie o nieradzącym sobie z traumą związaną ze śmiercią ojca chłopaku.  Skopać tyłek największemu dupkowi w liceum i wyrwać jego dziewczynę – który z facetów o tym nie myślał, widząc prężącego się „ogiera” w otoczeniu najgorętszych lasek w całej szkole.  Głównemu bohaterowi, Jackowi to się udało. Jednak znów pora sprowadzić Was na ziemię – w realnym życiu nie tylko obito by Wam facjatę w ciemnym zaułku i odklepano Rubika na nerkach, a laska, o której śnicie miałaby Was gdzieś – sorry …

„Rambo”

Chyba każdy chłopak chciał choć raz zostać legendarnym komandosem. Fryzura na Stallone’a, przepaska na czole, podarty t-shirt i skrzywienie prawego kącika ust – a do tego krzepa w łapie i gotowe plany podchodowe w głowie. Wszystko ładnie i pięknie, Rambo robił masakrę na ekranie przez III lub IV części (jakoś nigdy nie byłam fanką tej serii), ale czy w życiu codziennym takie akcje jak przedstawione właśnie tam mają realne odbicie? Dam Ci granat i JEDEN magazynek broni. A potem rzucę na Ciebie całą jednostkę wojska. Jeżeli pozabijasz wszystkich co do jednego WYŁĄCZNIE ZA POMOCĄ TEGO ARSENAŁU, to zacznę wierzyć, że cuda się zdarzają.

„Agent 007”

Piękne kobiety, kurtuazja na każdym kroku, elegancja, drink wstrząśnięty nie zmieszany. A w dodatku szyk, klasa, styl. Marzenia o byciu Bondem lub jego dziewczyną cisnęły kiedyś połowę populacji posiadającej telewizory. W kinie Bond zawsze wychodził z opresji zwycięsko – realnie do rzeczy podchodząc udałoby mu  się może kilka akcji, ale w końcu dostałby gram ołowiu w czaszkę pewnego dnia. No, i nie byłby wiecznie piękny i młody przez pięćdziesiąt lat. Never.

„Pięćdziesiąt twarzy Greya”

Gówno współczesnej kinematografii, rarytas dla napalonych nimfomanek, pragnących zbliżeń jak wody na pustyni.  Przeładowanie scen ero w stosunku do całości tej wątpliwej klasy produkcji. No ale dobra, omówmy i to. Facet z kasą i specyficznymi upodobaniami seksualnymi para się ze zwykłą studentką, którą widział raz w życiu na oczy przy okazji udzielanego wywiadu, który w dodatku przeprowadzała za chorą koleżankę. Bogacz daje jej prezenty, zabiera na wypasione kolacje, etc. w zamian za „niegrzeczne zabawy”. Gdzie w realnym świecie realnie stykają się te dwa światy? Jeśli nawet napisze do Ciebie jakiś Christian z propozycją sadomaso, to większe prawdopodobieństwo, że jest to totalny świr- perwers, niż bogacz szukający wśród studenckiej gawiedzi wyrafinowanej kochanki.

To zaledwie kilka przykładów . Znalazło by się ich całe mnóstwo, stanowczo za wiele jak na jeden wpis. Ale do rzeczy : życie to nie film i jeśli liczysz na to, że nagle Twoja ulubiona produkcja stanie się Twoją rzeczywistością, to jesteś w oczywistym błędzie. Film to film, rzeczywistość nierealna, świetnie wyreżyserowane sceny i najczęściej nie mają one nic wspólnego z życiem realnym. Więc zamiast zajadać się w nieskończoność lodami przed Bridget Jones, lub zamiast latać po pokoju udając Rambo, zacznij żyć realiami i odstaw na bok przekonanie, że szczęście spadnie Ci z nieba. Jeśli o nie nie zawalczysz sam/a, to nie spadnie, uwierz.

Dziękuję za to, że odwiedzasz mojego bloga i czytasz wpisy – to naprawdę wiele dla mnie znaczy J
Dobrego wieczoru ! ;)

wtorek, 12 lipca 2016

Dlaczego warto pamiętać

Witajcie,

dzisiejszy wpis chciałam poświęcić naszym rodakom bestialsko wymordowanym na Wołyniu przez zbrodniczą organizację UPA, w tzw. "krwawą niedzielę" 11 lipca 1943 roku.

Wpis miał dotrzeć do Was wczoraj, ale z uwagi na złe warunki atmosferyczne (burza) publikację przesunęłam na dzień dzisiejszy.

Moi Kochani, dlaczego tak ważne jest mówienie o Wołyniu i strasznym ludobójstwie dokonanym na tysiącach bezbronnych Polaków? Powodów jest kilka. Ale najważniejszy z nich to chyba ten, że tak naprawdę o rzezi wołyńskiej dalej nie mówi się zbyt często. Owszem, pamiętamy Katyń, Auschwitz i tym podobne bestialstwa, ale prawda o Wołyniu ucieka nam przez palce niczym woda. Dlaczego?

W obliczu dzisiejszej sytuacji politycznej, mówienie przez Polaków o Wołyniu odbierane jest nie raz jako nagonka na Ukraińców i tak już ciemiężonych niesamowicie przez Rosjan. Ale prawda jest taka, że mówić trzeba i to całkiem głośno. Nasz naród doznał wyjątkowej krzywdy tak naprawdę tylko za to, że ... byliśmy Polakami?

O ile bardziej nie rozumiem postępowania Ukraińców w '43 roku, gdy świadkowie tamtych wydarzeń mówią o tym, że Polacy byli wyjątkowo dobrymi sąsiadami. Wspierali swoich przyszłych morderców na wiele sposobów : dawali przyzwolenie z korzystania ze swych studni,wspierali wdowy, gdy Niemcy zabili ojca rodziny, okazywali pomoc w życiu "co dziennym". I jak ta zbrodnicza nacja się nam odwdzięczyła?

Przypomnijmy sobie przypadek Kisielina, Ostrówka i paru innych miejscowości, gdzie przez rzezią zamieszkiwali Polacy. Jak potraktowała ich UPA? Paliła ich żywcem w kościołach, rozstrzeliwała mężczyzn, bestialsko mordowała kobiety i dzieci. Polecam w tym miejscu utwór Bastiego - "Wroga krew". Obok artyzmu i oczywistego zabarwienia emocjonalnego, opisane są tam zbrodnie UPowców i to w bardzo dosadny sposób.
Jakim trzeba być człowiekiem, żeby zamordować z zimną krwią sąsiada, który mieszka obok przez lata? Nie, to źle zadane pytanie. Jakim trzeba być człowiekiem, by bez cienia litości w najbardziej z wymyślnych sposobów mordować dzieci? Mnie, jako przyszłego pedagoga szczególnie odstręcza ten fakt i napawa obrzydzeniem - czy tacy ludzie mają w ogóle prawo nazywać się ludźmi?

Rozumiem, że niektórzy Ukrainofile zawołają zaraz : "Dobra, a Jedwabne? Polaczki też dali nieźle popalić Żydom. I to dosłownie". OK. My też jako naród Polski mamy kilka grzechów na swoim koncie i istotnie na potępienie zasługuje czyn naszych rodaków w '41 roku w stosunku do narodowości Żydowskiej, ale ... czy z tego powodu powinniśmy "ot tak" sobie "przelatywać" nad kwestią wołyńskiego ludobójstwa?

Co ciekawe, spójrzcie na postawę Ukraińców w tej sprawie. O ile naziści, a konkretniej ponazistowskie Niemcy uznały zakładane przez siebie obozy koncentracyjne i przyznały, że są odpowiedzialne za masową eksterminację Żydów i Polaków w czasie II wojny światowej, o tyle Ukraińcom bliżej pod tym względem do Rosji, która dalej nie może posypać głowy popiołem i otwarcie przyznać, że Katyń to jest ich sprawka oraz udostępnić nam niezbędnej dokumentacji do dokładnego określenia skali i nazwisk straconych w katyńskim lesie. I jak my, Polacy, możemy przyznawać im rację i nie drążyć tematu? Jak mamy żyć z nimi w przyjaźni, gdy wyciągają do nas ręce po pomoc w walce z najazdem putinowskim, gdy jednocześnie w centrum Kijowa przeprowadza się demonstrację ku czci UPA, a Stepana Banderę robi się bohaterem narodowym? Jak mamy nie drążyć kwestii Wołynia, gdy młodzież uczy się, że pogrom Polaków był czymś dobrym i słusznym? No jak?

Nie mieści mi się to w głowie jak można być zdolnym do czegoś takiego. Ostatnimi czasy dużo rozmyślam o Wołyniu i jego ofiarach i ogrom tej zbrodni napawa mnie przerażeniem - skoro Ukraińcy byli zdolni do brutalnego mordowania pistoletami, siekierami, młotami, kilofami i tym podobnymi narzędziami to skąd możemy mieć pewność, że w razie kolejnego  konfliktu zbrojnego nie posuną się ponownie do podobnych aktów terroru? A abstrachując na chwilę jeszcze od przyszłości - jaki w ogóle mieli motyw, wybijając tyle polskich rodzin? Rodzin, które warto wspomnieć, niczym im nie zawiniły? Nie mam pojęcia. I chyba nie chcę zagłębiać się w logikę UPA. A raczej jej ewidentny brak.

Owszem, nie można pominąć faktu, że Ukraina w 1943 roku to nie tylko sami banderowcy. Wśród Ukraińców byli też tacy, którzy Polaków przestrzegali przed rozruchami inspirowanymi przez zbrodniarza Banderę i Niemców, byli też tacy, którzy Polaków próbowali ukrywać przed masowym pogromem, ale nie oszukujmy się - byli oni w zdecydowanej mniejszości. Dziś, jako sędziwe osoby wspominają, że Polak był lepszym sąsiadem kiedyś, niż Ukrainiec dzisiaj. I tym osobom, które same ryzykowały, ukrywając naszych rodaków przed banderowskim pogromem, należy się szacunek i chwała, bo to potwierdza regułę, że wśród bandy oszołomów znajdzie się choć jeden rozsądny, który umie ruszyć głową.
 Mimo wszystko nie uważam narodu ukraińskiego za naród, za który jako wojskowa chciałabym położyć swego trupa. Zbyt wielką krzywdę zadali oni nam, Polakom i co więcej, nie chcą nawet przeprosić za wyrządzone zło potomków swych ofiar. A to już ewidentna bezczelność i sprzyjanie antypolskim środowiskom.

Dlaczego zatem warto pamiętać o Wołyniu i dnia 11 lipca skierować choćby na chwilę swoje myśli ku tamtym wydarzeniom? A chociażby dlatego, by nie dać się omamić ogólnemu przekonaniu, że Wołyń nie istniał, lub też, że to Polacy sprowokowali antypolskie rozruchy w tamtym regionie. I jeszcze z jednego powodu. By nie stracić cząstki własnej tożsamości, która w dzisiejszych czasach jest niezwykle istotna do budowania upadającej już w młodych ludziach potrzeby patriotyzmu.

Zakończę swój wpis idąc za cytatem "Wrogiej krwi" Bastiego : " Ukraińska krew, to wroga krew, jestem Polakiem/ żaden Ukrainiec nie jest moim bratem". Możecie się ze mną zgodzić, możecie powiedzieć, że mam narąbane pod deklem,że tak się uwzinam na sąsiadów zza wschodniej granicy. Każdy z Was ma prawo mieć własne zdanie. A ja swoje przedstawiłam Wam w powyższym wpisie.

Trzymajcie się ciepło Moi Drodzy Czytelnicy i odwiedzajcie mojego bloga - już niedługo nowa forma wpisu, która (mam nadzieję) spotka się z Waszym pozytywnym odbiorem ;) Miłego wieczoru ! :)

piątek, 8 lipca 2016

To już szczyt wszystkiego ! - Szczyt NATO w Polsce.



Hej,
dziś temat, który pali mnie żywym ogniem. Szczyt NATO w Polsce. Czemu ma służyć? W czym nam pomóc? I czy aby na pewno pomóc?

NATO od lat zajmuje się walką o pokój na świecie. Brzmi groteskowo  (walka-pokój), ale to jeszcze można przegryźć jakoś w kontekście zagrożenia ze strony Rosji.

Nie jest tajemnicą, że Rosja dąży do odbudowania swego radzieckiego imperium. Rosjanie są zbyt dumni, by przyjąć do wiadomości, że nie są najzajebistszym  narodem świata i że pora zamknąć się we własnych granicach i nie wyciągać swych brudnych łap po cudze ziemie. Gruzja, Ukraina, Mołdawia – czy to nie jednoznaczny przykład złych intencji Rosji? Skąd mamy mieć pewność, że brudne, zawszone łapsko Kremla nie sięgnie po Wilno, Mińsk, Warszawę?  Dzisiejszy szczyt NATO ma na celu opracowanie strategii obronnej na wypadek ewentualnego ataku naszego nielubianego sąsiada ze wschodu. Alee … Czy aby na pewno podejmowane dziś w Warszawie decyzje są właściwe i czy mają realne pokrycie w przyszłych czynach? Niestety, śmiem wątpić.

Jako Polka i zwolenniczka idei narodowych, pragnę przypomnieć wszystkim zebranym jak „wiele” Polska zyskała w ubiegłym wieku na „pomocy” sojuszników. Niemcy i parszywa Rosja zżarli nas niczym wilki, tymczasem Zachód nie zrobił tak naprawdę NIC, by nam pomóc. Upominanie Rosji przed agresywnymi atakami na Polaków? Booże, proszę Was ! Równie dobrze mogliście cmoknąć Stalina w dupę przez jedwabną chusteczkę. Ataki na III Rzeszę? Przyleźliście, bo widzieliście w tym zysk osobisty. Nie, nie działaliście z honoru i powinności . Działaliście z pobudek osobistych.

Ale nie o tym. NATO chce rozlokować międzynarodowe bataliony wojskowe  m.in. na terenach Polski, Litwy, Rumunii. Okej, może to na jakiś czas uspokoić mieszkańców państw nadbałtyckich, ale nie oszukujmy się. Skoro Putinowi tak bardzo przeszkadzają Amerykanie i tarcza antyrakietowa, to reakcja Kremla na działania NATO jest tylko kwestią czasu. I to wcale nie zmierza w dobrym kierunku. Jak podkreślają nawet komentatorzy zebrani w studiach telewizyjnych, Białoruś jest już prawie półformalnie sojusznikiem Rosji.  Przez to ewentualne operacje rosyjskie w basenie Morza Bałtyckiego stają się o wiele prostsze. A to z kolei ułatwi Rosjanom podjęcie działań wojennych na terenie państw tzw. „flanki wschodniej”. „Atak na jednego sojusznika, będzie atakiem na cały sojusz” – brzmią delegaci NATO. Aha, akurat ! Chciałabym zobaczyć jak Ameryka, Niemcy, Francja i pozostali kładą trupy za naszą wolność i niezależność. Sorry panowie  - ale jeśli Polska nie zadba sama o swoje bezpieczeństwo poprzez zwiększenie liczebności armii, unowocześnieniem sprzętu i maszynerii wojennej oraz taktyczne przygotowanie wszelkiej mundurówki do ewentualnego konfliktu zbrojnego, to raczej nie wierzę w to, by nasi szumnie nazywani „sojusznicy” dali popis solidarności z nami, gdy Putin posadzi dupę na naszym kraju.

Rosja już ostro komentuje cały ten szczyt. Teraz, gdy tak naprawdę nie ma jeszcze żadnych wojsk. A co będzie, gdy wojska Sojuszu już wejdą na tereny krajów nadbałtyckich? Rosja już zapowiada dozbrajanie swojej armii. Jej intencje są jasne : wojna wisi w powietrzu. Teraz kwestią czasu jest, kto rzuci pierwszy zapałkę do tej wielkiej butli wypełnionej sprężonym gazem : Rosja, czy NATO? 
Stany Zjednoczone mimo pochwał pod adresem Polski, nie wykazują nam chyba należytego szacunku, godnego sojusznikom. Zresztą to nic nowego. Zawsze byliśmy takim „chłopcem na posyłki”  dla USA. Przynajmniej ja to tak odbieram. Że to jedna, wielka polityczna gra. Ot, tak żeby ładnie wyglądało w mediach.

Powiem jedno Moi Drodzy : módlmy się tylko o to, by nie doszło do otwartego konfliktu zbrojnego. Bo Polska i tak już wykrwawiła się wystarczająco przez tyle wieków. I ponieśliśmy już wielką ofiarę przez walkę o swoją niepodległość. A wcale nie jest powiedziane, że to koniec.

Zostawiam Was z tym tekstem Drodzy Czytelnicy. Przemyślcie sobie go, wyciągnijcie z niego coś dla siebie. I zachęcam Was gorąco do śledzenia całej sprawy w mediach. Gdy idzie o naszą wolność i bezpieczeństwo naprawdę warto być na bieżąco !