Cześć !
Dawno mnie nie było na blogu z różnych przyczyn, posypał mi się jeden pomysł zmontowania nowego materiału no i ogólnie ostatnio jakoś nie mogłam się ogarnąć do skompletowania jakiegoś w miarę logicznie brzmiącego wpisu.
Ale już wracam z nowym pomysłem. Dziś krótkie rozliczenie różnic między tym co przeżywamy, a tym co chcemy przeżywać .
Każda/y z nas na pewno potrafi przywołać z pamięci tytuł ulubionego filmu. Na pytanie dlaczego akurat ten wybrałeś/aś, każdy udzieliłby zapewne innej odpowiedzi : jednym podobały się efekty specjalne, innym muzyka, jeszcze innym wielowątkowość i sprytne przechodzenie od akcji do akcji. Jednak niektórzy, zwłaszcza kobiety, z pewnością dopowiedziałyby, że ujęła je główna bohaterka, jej los i to, jak potoczyła się jej historia . Dziś chciałabym właśnie pogadać o kinie i o tym, jak często na siłę poszukujemy odniesień do filmów w naszym życiu. W tym celu posłużę się paroma tytułami, które sama przejrzałam w ciągu roku. A zatem – zaczynamy !
„Powiedz tak !”
Romantyczna historia mało romantycznego życia organizatorki ślubów, która dbając o każdy szczegół ślubów swych klientów zaniedbuje własne życie uczuciowe. Aktorski popis (?) Jennifer Lopez. Film stary, ale wciąż jary dla fanek komedii romantycznych. Przystojny lekarz staje się jednocześnie klientem i obiektem westchnień ww. Etyka pracy organizatorki ślubów nie pozwala jej rozwalić związku narzeczonej lekarza, więc heroicznie targa się na ślub z ulubieńcem swego ojca, lekko ciapowatym Massimem. W kulminacyjnym punkcie filmu, czyli jak każdy się domyśla na sam koniec, los płata figla młodym i zamiast hucznych wesel organizatorka i doktor rezygnują z własnych ślubów i najprawdopodobniej zostają parą.
Która z nas nie myślała nigdy o powrocie do swojego idealnego byłego, który aktualnie zagrzewany jest przez swoją obecną ? Która z nas nie wzdychała nigdy do przystojnego sąsiada, który nawet nie wiedział o naszym istnieniu? Która z nas w końcu nie marzy o tym, by przeżyć choć przez chwilę ten moment, gdy w trakcie średnio chcianego ślubu, z poczciwym, lecz bądź co bądź kochanym z rozsądku kawalerem, wbiega do kościoła nasz ideał i drze się jak opętany „Nie pozwalam ! Nie, nie rób tego!”, po czym porywa nas w ramiona i całuje na oczach całego kościoła, zgorszonej ciotki, zdziwionego księdza i ogłupionego narzeczonego? Przyznajcie się dziewczyny, nie raz marzyłyście po cichu o takim przedstawieniu, gapiąc się bezmyślnie w profil obiektu swoich westchnień. Lecz niestety, życie to nie komedia romantyczna – jak nie zareagujesz w porę to zadziała prawo PRL-u : sprytniejsza podbierze Ci całkiem niezły towarek. I nie łudź się, że on tknięty przeczuciem rzuci ją i przyleci do Ciebie – bo po jaką cholerę, skoro będzie miał dziewczynę, która będzie go w pełni zadowalała?
„Never back down – Po prostu walcz”
Popis MMA w filmie o nieradzącym sobie z traumą związaną ze śmiercią ojca chłopaku. Skopać tyłek największemu dupkowi w liceum i wyrwać jego dziewczynę – który z facetów o tym nie myślał, widząc prężącego się „ogiera” w otoczeniu najgorętszych lasek w całej szkole. Głównemu bohaterowi, Jackowi to się udało. Jednak znów pora sprowadzić Was na ziemię – w realnym życiu nie tylko obito by Wam facjatę w ciemnym zaułku i odklepano Rubika na nerkach, a laska, o której śnicie miałaby Was gdzieś – sorry …
„Rambo”
Chyba każdy chłopak chciał choć raz zostać legendarnym komandosem. Fryzura na Stallone’a, przepaska na czole, podarty t-shirt i skrzywienie prawego kącika ust – a do tego krzepa w łapie i gotowe plany podchodowe w głowie. Wszystko ładnie i pięknie, Rambo robił masakrę na ekranie przez III lub IV części (jakoś nigdy nie byłam fanką tej serii), ale czy w życiu codziennym takie akcje jak przedstawione właśnie tam mają realne odbicie? Dam Ci granat i JEDEN magazynek broni. A potem rzucę na Ciebie całą jednostkę wojska. Jeżeli pozabijasz wszystkich co do jednego WYŁĄCZNIE ZA POMOCĄ TEGO ARSENAŁU, to zacznę wierzyć, że cuda się zdarzają.
„Agent 007”
Piękne kobiety, kurtuazja na każdym kroku, elegancja, drink wstrząśnięty nie zmieszany. A w dodatku szyk, klasa, styl. Marzenia o byciu Bondem lub jego dziewczyną cisnęły kiedyś połowę populacji posiadającej telewizory. W kinie Bond zawsze wychodził z opresji zwycięsko – realnie do rzeczy podchodząc udałoby mu się może kilka akcji, ale w końcu dostałby gram ołowiu w czaszkę pewnego dnia. No, i nie byłby wiecznie piękny i młody przez pięćdziesiąt lat. Never.
„Pięćdziesiąt twarzy Greya”
Gówno współczesnej kinematografii, rarytas dla napalonych nimfomanek, pragnących zbliżeń jak wody na pustyni. Przeładowanie scen ero w stosunku do całości tej wątpliwej klasy produkcji. No ale dobra, omówmy i to. Facet z kasą i specyficznymi upodobaniami seksualnymi para się ze zwykłą studentką, którą widział raz w życiu na oczy przy okazji udzielanego wywiadu, który w dodatku przeprowadzała za chorą koleżankę. Bogacz daje jej prezenty, zabiera na wypasione kolacje, etc. w zamian za „niegrzeczne zabawy”. Gdzie w realnym świecie realnie stykają się te dwa światy? Jeśli nawet napisze do Ciebie jakiś Christian z propozycją sadomaso, to większe prawdopodobieństwo, że jest to totalny świr- perwers, niż bogacz szukający wśród studenckiej gawiedzi wyrafinowanej kochanki.
To zaledwie kilka przykładów . Znalazło by się ich całe mnóstwo, stanowczo za wiele jak na jeden wpis. Ale do rzeczy : życie to nie film i jeśli liczysz na to, że nagle Twoja ulubiona produkcja stanie się Twoją rzeczywistością, to jesteś w oczywistym błędzie. Film to film, rzeczywistość nierealna, świetnie wyreżyserowane sceny i najczęściej nie mają one nic wspólnego z życiem realnym. Więc zamiast zajadać się w nieskończoność lodami przed Bridget Jones, lub zamiast latać po pokoju udając Rambo, zacznij żyć realiami i odstaw na bok przekonanie, że szczęście spadnie Ci z nieba. Jeśli o nie nie zawalczysz sam/a, to nie spadnie, uwierz.
Dziękuję za to, że odwiedzasz mojego bloga i czytasz wpisy – to naprawdę wiele dla mnie znaczy J
Dobrego wieczoru ! ;)
Dawno mnie nie było na blogu z różnych przyczyn, posypał mi się jeden pomysł zmontowania nowego materiału no i ogólnie ostatnio jakoś nie mogłam się ogarnąć do skompletowania jakiegoś w miarę logicznie brzmiącego wpisu.
Ale już wracam z nowym pomysłem. Dziś krótkie rozliczenie różnic między tym co przeżywamy, a tym co chcemy przeżywać .
Każda/y z nas na pewno potrafi przywołać z pamięci tytuł ulubionego filmu. Na pytanie dlaczego akurat ten wybrałeś/aś, każdy udzieliłby zapewne innej odpowiedzi : jednym podobały się efekty specjalne, innym muzyka, jeszcze innym wielowątkowość i sprytne przechodzenie od akcji do akcji. Jednak niektórzy, zwłaszcza kobiety, z pewnością dopowiedziałyby, że ujęła je główna bohaterka, jej los i to, jak potoczyła się jej historia . Dziś chciałabym właśnie pogadać o kinie i o tym, jak często na siłę poszukujemy odniesień do filmów w naszym życiu. W tym celu posłużę się paroma tytułami, które sama przejrzałam w ciągu roku. A zatem – zaczynamy !
„Powiedz tak !”
Romantyczna historia mało romantycznego życia organizatorki ślubów, która dbając o każdy szczegół ślubów swych klientów zaniedbuje własne życie uczuciowe. Aktorski popis (?) Jennifer Lopez. Film stary, ale wciąż jary dla fanek komedii romantycznych. Przystojny lekarz staje się jednocześnie klientem i obiektem westchnień ww. Etyka pracy organizatorki ślubów nie pozwala jej rozwalić związku narzeczonej lekarza, więc heroicznie targa się na ślub z ulubieńcem swego ojca, lekko ciapowatym Massimem. W kulminacyjnym punkcie filmu, czyli jak każdy się domyśla na sam koniec, los płata figla młodym i zamiast hucznych wesel organizatorka i doktor rezygnują z własnych ślubów i najprawdopodobniej zostają parą.
Która z nas nie myślała nigdy o powrocie do swojego idealnego byłego, który aktualnie zagrzewany jest przez swoją obecną ? Która z nas nie wzdychała nigdy do przystojnego sąsiada, który nawet nie wiedział o naszym istnieniu? Która z nas w końcu nie marzy o tym, by przeżyć choć przez chwilę ten moment, gdy w trakcie średnio chcianego ślubu, z poczciwym, lecz bądź co bądź kochanym z rozsądku kawalerem, wbiega do kościoła nasz ideał i drze się jak opętany „Nie pozwalam ! Nie, nie rób tego!”, po czym porywa nas w ramiona i całuje na oczach całego kościoła, zgorszonej ciotki, zdziwionego księdza i ogłupionego narzeczonego? Przyznajcie się dziewczyny, nie raz marzyłyście po cichu o takim przedstawieniu, gapiąc się bezmyślnie w profil obiektu swoich westchnień. Lecz niestety, życie to nie komedia romantyczna – jak nie zareagujesz w porę to zadziała prawo PRL-u : sprytniejsza podbierze Ci całkiem niezły towarek. I nie łudź się, że on tknięty przeczuciem rzuci ją i przyleci do Ciebie – bo po jaką cholerę, skoro będzie miał dziewczynę, która będzie go w pełni zadowalała?
„Never back down – Po prostu walcz”
Popis MMA w filmie o nieradzącym sobie z traumą związaną ze śmiercią ojca chłopaku. Skopać tyłek największemu dupkowi w liceum i wyrwać jego dziewczynę – który z facetów o tym nie myślał, widząc prężącego się „ogiera” w otoczeniu najgorętszych lasek w całej szkole. Głównemu bohaterowi, Jackowi to się udało. Jednak znów pora sprowadzić Was na ziemię – w realnym życiu nie tylko obito by Wam facjatę w ciemnym zaułku i odklepano Rubika na nerkach, a laska, o której śnicie miałaby Was gdzieś – sorry …
„Rambo”
Chyba każdy chłopak chciał choć raz zostać legendarnym komandosem. Fryzura na Stallone’a, przepaska na czole, podarty t-shirt i skrzywienie prawego kącika ust – a do tego krzepa w łapie i gotowe plany podchodowe w głowie. Wszystko ładnie i pięknie, Rambo robił masakrę na ekranie przez III lub IV części (jakoś nigdy nie byłam fanką tej serii), ale czy w życiu codziennym takie akcje jak przedstawione właśnie tam mają realne odbicie? Dam Ci granat i JEDEN magazynek broni. A potem rzucę na Ciebie całą jednostkę wojska. Jeżeli pozabijasz wszystkich co do jednego WYŁĄCZNIE ZA POMOCĄ TEGO ARSENAŁU, to zacznę wierzyć, że cuda się zdarzają.
„Agent 007”
Piękne kobiety, kurtuazja na każdym kroku, elegancja, drink wstrząśnięty nie zmieszany. A w dodatku szyk, klasa, styl. Marzenia o byciu Bondem lub jego dziewczyną cisnęły kiedyś połowę populacji posiadającej telewizory. W kinie Bond zawsze wychodził z opresji zwycięsko – realnie do rzeczy podchodząc udałoby mu się może kilka akcji, ale w końcu dostałby gram ołowiu w czaszkę pewnego dnia. No, i nie byłby wiecznie piękny i młody przez pięćdziesiąt lat. Never.
„Pięćdziesiąt twarzy Greya”
Gówno współczesnej kinematografii, rarytas dla napalonych nimfomanek, pragnących zbliżeń jak wody na pustyni. Przeładowanie scen ero w stosunku do całości tej wątpliwej klasy produkcji. No ale dobra, omówmy i to. Facet z kasą i specyficznymi upodobaniami seksualnymi para się ze zwykłą studentką, którą widział raz w życiu na oczy przy okazji udzielanego wywiadu, który w dodatku przeprowadzała za chorą koleżankę. Bogacz daje jej prezenty, zabiera na wypasione kolacje, etc. w zamian za „niegrzeczne zabawy”. Gdzie w realnym świecie realnie stykają się te dwa światy? Jeśli nawet napisze do Ciebie jakiś Christian z propozycją sadomaso, to większe prawdopodobieństwo, że jest to totalny świr- perwers, niż bogacz szukający wśród studenckiej gawiedzi wyrafinowanej kochanki.
To zaledwie kilka przykładów . Znalazło by się ich całe mnóstwo, stanowczo za wiele jak na jeden wpis. Ale do rzeczy : życie to nie film i jeśli liczysz na to, że nagle Twoja ulubiona produkcja stanie się Twoją rzeczywistością, to jesteś w oczywistym błędzie. Film to film, rzeczywistość nierealna, świetnie wyreżyserowane sceny i najczęściej nie mają one nic wspólnego z życiem realnym. Więc zamiast zajadać się w nieskończoność lodami przed Bridget Jones, lub zamiast latać po pokoju udając Rambo, zacznij żyć realiami i odstaw na bok przekonanie, że szczęście spadnie Ci z nieba. Jeśli o nie nie zawalczysz sam/a, to nie spadnie, uwierz.
Dziękuję za to, że odwiedzasz mojego bloga i czytasz wpisy – to naprawdę wiele dla mnie znaczy J
Dobrego wieczoru ! ;)