Witajcie ;)
Witajcie Ci, którzy już skończyliście zajęcia na uczelniach, oraz Ci, którzy dziś muszą jeszcze przygodę z uczelnią odbębnić . Witajcie utrudzeni pracownicy dużych i małych firm, witajcie młodzi i starsi . A Wy dzieciaki, zanim zaczniecie czytać, zapytajcie rodziców o pozwolenie ;)
Jesień to taka pora roku, kiedy nachodzą nas sentymenty. Jedni zgodnie ze starym porzekadłem popadają w dziwny rodzaj jesiennej depresji, inni z kolei czują się wyjątkowo pobudzeni (choć w obecnej aurze są oni w bardzo zdecydowanej mniejszości ;) ) . Jedni się zakochują, inni rozstają. Jedni organizują jeszcze wesela, by związać się ze sobą jeszcze przed zimą, inni właśnie teraz ruszają, by rezerwować lokale na przyszły rok. Tylu jest ludzi i tyle spraw, które zaprzątają ich co dzienne życie. Lubię ich obserwować, a potem spostrzeżenia swoje opisywać na blogu.
I tak ostatnio bardzo często nachodzą mnie przemyślenia na temat moich rówieśników. Mam 20 lat, ale wystarczy tylko odpalić fejsa, by dodać sobie drugie tyle do rocznika. Pierwsze kilkadziesiąt postów zajmują zdjęcia ze ślubów, rocznic, zaręczyn, narodzin nowych dzieci. Bardzo piękne i ważne życiowo chwile, ale szokiem dla mnie jest wiadomość, że jakaś moja znajoma X lub kolega Y już tak poważnie poukładał sobie życie. I tak patrząc na roześmiane twarze, myślę sobie, co jest nie tak, co mnie w życiu omija, że pośród poparowanych w konkretne związki znajomych dalej zaciekle bronię swojej suwerenności, niczym lwica, starając się wyrwać dla siebie choćby jeszcze minutę dłużej niezależności i poczucia indywidualizmu w życiu.
Nie twierdzę tutaj, że gdy moja rówieśniczka wyjdzie za mąż, lub urodzi dziecko, jest skończoną idiotką - moje poglądy ewoluują, dojrzewają wraz ze mną. Kiedyś być może wytknęłabym w jakimś wpisie to, że marnuje sobie masę alternatywnych perspektyw. Dziś już wiem, że to jej życie i tylko ona będzie ponosiła konsekwencje własnych wyborów. Ale chodzi mi o to uczucie, gdy znasz kogoś już ładne parę lub paręnaście lat i nagle widzisz go z dzieckiem na ręku lub w odświętnych strojach, gdy szykują się do ślubu. Wydaje mi się wtedy, że jeszcze wczoraj byliśmy dziećmi, które kłóciły się o miśka w przedszkolu, dzieciakami, dla których jedynym zmartwieniem życiowym było to, czy nauczyciel przypadkiem nie zrobi nam klasówki. A dziś ... ? Niespotykane.
Starsi znajomi, ciocie, wujkowie, ba ! Rodzice i dziadkowie mówili, że po osiemnastce czas zasuwa jak wściekły. Gdy byłam w młodzieńczym wieku wydawało mi się, że to bzdury, w końcu rok nie ulegnie skróceniu do sześciu miesięcy, gdy odbiorę pierwszy w moim życiu dowód osobisty, jednakże dziś już wiem, że był to jedna z najprawdziwszych sentencji życiowych, jakie kiedykolwiek usłyszałam. Dziś dni uciekają mi jeden za drugim, niemalże niezauważalnie, niczym powiew wiatru na policzku. Może to kwestia dojrzewania? Choć paradoksalnie mówi się, że dojrzewanie obejmuje nastolatków, to ja mimo przejścia w okres wczesnej dorosłości czuję, że nadal się rozwijam, pogłębiam swoje przeżycia wewnętrzne, koncentrując się już nie na tym, co było dziś, wczoraj, ale na tym, co czeka mnie w perspektywie. Dom, rodzina, dzieci? Owszem, ale też praca, odpowiednie wykształcenie. To, co wcześniej wydawało się bzdurą, dziś staje się dla mnie jak najpoważniejszym faktem. Zaczynam myśleć życiowo, obserwując ludzi, staram się redukować ilość osądów, nim nie poznam dogłębnie sytuacji. Popełniam błędy, ale coraz rzadziej odczytuję je w kategorii "przypału", zamiast tego traktuję je jako drogowskazy na drodze mojego doświadczenia.
I coraz częściej nachodzą mnie różnego rodzaju myśli, co będzie jutro? Jak potoczą się moje losy? Czy uda mi się nikogo nie zranić w żaden sposób swoim zachowaniem? Czy gdy wrócę do swojego ukochanego domu rodzinnego po tygodniu (obecnie nawet dwóch) spędzonych w Mieście Uniwersyteckim, spotkam moją rodzinę w komplecie? A może ktoś z moich bliskich nagle zachoruje?
A studia? Dopiero co opuszczałam ogólniak, dopiero co rozmawiałyśmy z koleżankami o tym, jakie kierunki wybieramy i w jakich miastach mieszczą się nasze uczelnie. Potem z bijącym sercem odbieraliśmy wszyscy, jako III D nasze świadectwa dojrzałości. Niepewni co nas czeka, gdzie ostatecznie zakotwiczymy się na te następne trzy, bądź w przypadku innych pięć najbliższych lat. Dziś już tylko nieliczni utrzymują ze sobą kontakt. Początek studiów. Z niemałą obawą wkraczałam do Białegostoku. Szłam sama, niepewna, jak przyjmie mnie grupa. I choć było sporo obaw, dziś mamy już drugi rok studiów w trakcie. Za rok czeka nas obrona licencjatu.
Siedzę i myślę - gdzie ucieka ten czas? Gdzie podziewają się te wszystkie chwile? Jeszcze niedalej jak dwa dni temu piłam kawę w miłym towarzystwie, dziś już jest środek tygodnia, już dopisałam nowe wersy do kolejnego rozdziału mojego życia. Kim będę jutro? Czy poprowadzę dalej bloga? A może zacznę wrzucać coś na YouTube? A może jutra nie będzie, bo Siłą Wyższą przejdę do innego Wymiaru? Siedzę i cały czas się zastanawiam. Czy to pogoda za oknem nastraja tak refleksyjnie? A może już nie potrafię być pocieszną małpką, która dla jednych mówi do rzeczy, dla innych zaś plecie bez sensu?
I choć moje rozmyślania wiele razy schodzą na tematy egzystencjonalne, zahaczające nawet momentami o prądy filozoficzne, nie zapominam, że przecież wciąż jeszcze jestem młoda - mam szansę, by zasmakować życia "pełną buzią", by cieszyć się z małych rzeczy i by przeżywać wszystko bardzo, bardziej, cały czas od nowa. Zerkam na zegar. Kolejne pół godziny minęło. Niedługo już pora się zbierać na ostatnie tego dnia zajęcia. Ostatni raz tego dnia spotkać się ze swoją grupą, z ludźmi, którzy cały czas pozostają dla mnie zagadką. Czy ją rozwikłam? Czas pokaże.
Wybaczcie mi Drodzy Czytelnicy, jeśli spodziewaliście się kolejnej petardy. Dziś postanowiłam przedstawić Wam się z nieco innej strony, całkiem spontanicznie. Jeśli dobrnąłeś/dobrnęłaś jakoś do tego momentu, jestem naprawdę pełna podziwu ;) Kolejny wpis postaram się uzupełnić już jutro. Obiecuję, że będzie już mniej refleksyjny, napiszę o czymś bardziej życiowym i niewątpliwie ciekawszym niż dziś. A tymczasem miłego popołudnia Kochani ! Dziękuję za rewelacyjną poczytność - jesteście moim motorem, który mnie napędza ! Cześć ! :)