Hej, cześć !
Wiem, że ostatnio marnie wywiązuję się ze złożonych obietnic i że na następny wpis musieliście czekać aż dwa tygodnie, ale myślę, że było warto.
O temacie aborcji jest ostatnio równie głośno, jak swego czasu o LGBT, wojnach i tym podobnych rzeczach. Temat ten jednym już się przejadł, inni dalej wytrwale go zgłębiają, cały czas organizując marsze albo "za", albo "przeciw" dokonywaniu aborcji. I choć można się już pogubić w tych ruchach "prolife" i "anty-life", to mnie ostatnio osobiście zbulwersował jeden przypadek, głośny w mediach, dotyczący wokalistki Natalii Przybysz, z działającego, przynajmniej dawniej, zespołu Sistars.
Wiem, że o aborcji już pisałam. Wiem, że znacie już moje zdanie na ten temat. Ale muszę, po prostu muszę napisać o tym raz jeszcze. Pani Natalia ogłosiła bowiem światu, że będąc matką (!) dwójki dzieci, zdecydowała się na "skrobankę" trzeciego dziecka, bo ... nie chciało jej się zmieniać mieszkania na większe.
Do jakich czasów doszła ludzkość, że dziś nasze życie jest mniej warte niż mieszkanie, samochód, markowe ciuchy? A skoro jest tak już teraz, to co czeka nas w przyszłości? Przybysz pokazała swoją wypowiedzią jak nisko upadła etycznie. Gdyby zagrażała jej choroba - okej, choć sama jestem sceptykiem dokonywania zabiegów przerywania ciąży. Gdyby ją zgwałcono - też można by było jakoś to przełknąć. Ale k... mać, serio? Zabić własne dziecko, by nie ruszyć dupy i nie zmieniać mieszkania? Dodajmy, że skoro jest rozpoznawalna, to nie cierpi na brak gotówki. To żałosne, że w ogóle się tym chwali. To tak, jakby powiedzieć : "zabiłem sąsiada, bo jego komar ugryzł mnie w dupę".
Staram się szanować ludzi, jeśli trzeba, łagodzić swoje postawy wobec nich, ale wobec takich osobników jak Natalia Przybysz, szacunku nie mam i mieć nie będę. Jeśli potrafisz zabić własne dziecko, bo żal nie chcesz zmieniać poziomu życia, na którym jesteś, lub też żal ci pieniędzy na nowe mieszkanie, mimo, że MOŻESZ SOBIE NA NIE POZWOLIĆ, to dla mnie pływasz w rynsztoku, pośród ekskrementów. Sorry, możesz mnie kochać za to co napisałam, możesz mnie nienawidzić - ja takimi ludźmi zwyczajnie gardzę.
Ludzkie życie winno być najwyższym dobrem i otaczane powinno być największą troską. Niedopuszczalne jest porywanie się na nie, zwłaszcza, gdy jest zbyt bezbronne, by bronić się samemu. Nachodzi mnie teraz myśl, że zabijanie dziecka w łonie, hmm ... "matki", jest trochę jak boksowanie boksera po jawnym nokaucie na ringu, gdy leży nieprzytomny z rozwaloną szczęką. Nie jest w stanie się bronić, przed atakiem z zewnątrz.
Ludzie popełniali różne straszne okropieństwa w historii świata, ale zawsze przyświecała temu jakaś wątpliwa idea - wojny wybuchały, by jedno państwo mogło zająć terytorium drugiego. Królowe mordowały krewnych, by zapewnić swoim dzieciom jak największą władzę. Stalin mordował tyle tysięcy niewinnych ludzi, by utrzymać atmosferę strachu i własny "autorytet" wśród własnego ludu i ludów mu podległych. Ale nikt chyba nie pomyślał o tym, że wartość ludzkiego życia spadnie tak dramatycznie, że będzie ono mniej warte od nowego mieszkania. Czy oto zbliżamy się do czasów, gdy zaczniemy przeliczać ludzi na pieniądze? Nie wiem wobec tego, czy chcę mieć w przyszłości dzieci. Nie dlatego, że jestem na razie na etapie przekonywania się do nich. Nie dla tego, że póki co, pracuję ciężko nad sobą, by dobrze zdawać egzaminy i osiągać kolejne szczeble wykształcenia, by w efekcie dostać w przyszłości chociażby szansę na lepszą pracę. Ale dlatego, bym nie musiała kiedyś ot tak po prostu wycenić ile jest wart mój syn, a o ile lepsza lub gorsza jest moja córka.
Dzisiejsze realia coraz bardziej przypominają kiepski thriller. Ludzie psują się od środka, nazywając to ładnie tolerancją i postępem kulturowym. Jak dla mnie to wcale nie postęp, a regres. Czuję się wycofana z tej epoki - nie rozumiem fascynacji i sprzyjaniu środowiskom LGBT, które teraz coraz szerzej zakreślają swoje spektrum w społeczeństwie. Nie rozumiem szału aborcji, która niedługo wymorduje większość Nienarodzonych. Nie ogarniam idei eutanazji, nawet w przypadkach, gdzie to rodzina jest zmęczona starszym człowiekiem i to rodzina prosi by dziadka/babcię uśpić jak ... psa?
I po co nam kinowe Armagedony, powodzie, szatańskie pożogi, które zdziesiątkują ludzkość? My zabijamy się sami. Każdego dnia. Aktualnie jestem w trakcie czytania książkowej wersji "Inferno", które weszło niedawno do kin. Jest tam taka scena, w której nieznany typ rozmawia z przedstawicielką WHO o problemie przeludnienia naszej planety i o tym, jak wpłynie ono na upodlenie człowieka największymi grzechami opisanymi w Ewangelii. Tak sobie myślę, że natura wyeliminuje nas sama. A raczej nie natura, tylko my sami się wyeliminujemy. I z tych siedmiu, lub nawet ponad siedmiu miliardów, zostanie nas garsteczka, może połowa - a przyznacie, że przy postępie ideologii gender to bardzo prawdopodobne.
Niemniej jednak zakończę wątkiem, od którego rozpoczęłam dzisiejszy wpis - jeśli usuwasz dziecko, bo świat materialny jest dla ciebie ważniejszy, to lepiej weź się mocno zastanów sześć razy zanim cokolwiek zrobisz, a najlepiej wyjdź nocą na autostradę i walnij z byczka w rozpędzoną ciężarówkę. A przede wszystkim pomyśl nad dobrą terapią u ortopedy, bo psychiatra już niewiele zdziała w twoim przypadku.
Kończę swój wpis Moi Drodzy, mam nadzieję, że warto było czekać. Nie wyznaczam kolejnego, konkretnego terminu następnego wpisu - zrobię co w mojej mocy, by wrócić z kolejnym ciekawym tematem. A tymczasem życzę wszystkim miłego dnia :) Do zobaczenia niebawem, Kochani !
Wiem, że ostatnio marnie wywiązuję się ze złożonych obietnic i że na następny wpis musieliście czekać aż dwa tygodnie, ale myślę, że było warto.
O temacie aborcji jest ostatnio równie głośno, jak swego czasu o LGBT, wojnach i tym podobnych rzeczach. Temat ten jednym już się przejadł, inni dalej wytrwale go zgłębiają, cały czas organizując marsze albo "za", albo "przeciw" dokonywaniu aborcji. I choć można się już pogubić w tych ruchach "prolife" i "anty-life", to mnie ostatnio osobiście zbulwersował jeden przypadek, głośny w mediach, dotyczący wokalistki Natalii Przybysz, z działającego, przynajmniej dawniej, zespołu Sistars.
Wiem, że o aborcji już pisałam. Wiem, że znacie już moje zdanie na ten temat. Ale muszę, po prostu muszę napisać o tym raz jeszcze. Pani Natalia ogłosiła bowiem światu, że będąc matką (!) dwójki dzieci, zdecydowała się na "skrobankę" trzeciego dziecka, bo ... nie chciało jej się zmieniać mieszkania na większe.
Do jakich czasów doszła ludzkość, że dziś nasze życie jest mniej warte niż mieszkanie, samochód, markowe ciuchy? A skoro jest tak już teraz, to co czeka nas w przyszłości? Przybysz pokazała swoją wypowiedzią jak nisko upadła etycznie. Gdyby zagrażała jej choroba - okej, choć sama jestem sceptykiem dokonywania zabiegów przerywania ciąży. Gdyby ją zgwałcono - też można by było jakoś to przełknąć. Ale k... mać, serio? Zabić własne dziecko, by nie ruszyć dupy i nie zmieniać mieszkania? Dodajmy, że skoro jest rozpoznawalna, to nie cierpi na brak gotówki. To żałosne, że w ogóle się tym chwali. To tak, jakby powiedzieć : "zabiłem sąsiada, bo jego komar ugryzł mnie w dupę".
Staram się szanować ludzi, jeśli trzeba, łagodzić swoje postawy wobec nich, ale wobec takich osobników jak Natalia Przybysz, szacunku nie mam i mieć nie będę. Jeśli potrafisz zabić własne dziecko, bo żal nie chcesz zmieniać poziomu życia, na którym jesteś, lub też żal ci pieniędzy na nowe mieszkanie, mimo, że MOŻESZ SOBIE NA NIE POZWOLIĆ, to dla mnie pływasz w rynsztoku, pośród ekskrementów. Sorry, możesz mnie kochać za to co napisałam, możesz mnie nienawidzić - ja takimi ludźmi zwyczajnie gardzę.
Ludzkie życie winno być najwyższym dobrem i otaczane powinno być największą troską. Niedopuszczalne jest porywanie się na nie, zwłaszcza, gdy jest zbyt bezbronne, by bronić się samemu. Nachodzi mnie teraz myśl, że zabijanie dziecka w łonie, hmm ... "matki", jest trochę jak boksowanie boksera po jawnym nokaucie na ringu, gdy leży nieprzytomny z rozwaloną szczęką. Nie jest w stanie się bronić, przed atakiem z zewnątrz.
Ludzie popełniali różne straszne okropieństwa w historii świata, ale zawsze przyświecała temu jakaś wątpliwa idea - wojny wybuchały, by jedno państwo mogło zająć terytorium drugiego. Królowe mordowały krewnych, by zapewnić swoim dzieciom jak największą władzę. Stalin mordował tyle tysięcy niewinnych ludzi, by utrzymać atmosferę strachu i własny "autorytet" wśród własnego ludu i ludów mu podległych. Ale nikt chyba nie pomyślał o tym, że wartość ludzkiego życia spadnie tak dramatycznie, że będzie ono mniej warte od nowego mieszkania. Czy oto zbliżamy się do czasów, gdy zaczniemy przeliczać ludzi na pieniądze? Nie wiem wobec tego, czy chcę mieć w przyszłości dzieci. Nie dlatego, że jestem na razie na etapie przekonywania się do nich. Nie dla tego, że póki co, pracuję ciężko nad sobą, by dobrze zdawać egzaminy i osiągać kolejne szczeble wykształcenia, by w efekcie dostać w przyszłości chociażby szansę na lepszą pracę. Ale dlatego, bym nie musiała kiedyś ot tak po prostu wycenić ile jest wart mój syn, a o ile lepsza lub gorsza jest moja córka.
Dzisiejsze realia coraz bardziej przypominają kiepski thriller. Ludzie psują się od środka, nazywając to ładnie tolerancją i postępem kulturowym. Jak dla mnie to wcale nie postęp, a regres. Czuję się wycofana z tej epoki - nie rozumiem fascynacji i sprzyjaniu środowiskom LGBT, które teraz coraz szerzej zakreślają swoje spektrum w społeczeństwie. Nie rozumiem szału aborcji, która niedługo wymorduje większość Nienarodzonych. Nie ogarniam idei eutanazji, nawet w przypadkach, gdzie to rodzina jest zmęczona starszym człowiekiem i to rodzina prosi by dziadka/babcię uśpić jak ... psa?
I po co nam kinowe Armagedony, powodzie, szatańskie pożogi, które zdziesiątkują ludzkość? My zabijamy się sami. Każdego dnia. Aktualnie jestem w trakcie czytania książkowej wersji "Inferno", które weszło niedawno do kin. Jest tam taka scena, w której nieznany typ rozmawia z przedstawicielką WHO o problemie przeludnienia naszej planety i o tym, jak wpłynie ono na upodlenie człowieka największymi grzechami opisanymi w Ewangelii. Tak sobie myślę, że natura wyeliminuje nas sama. A raczej nie natura, tylko my sami się wyeliminujemy. I z tych siedmiu, lub nawet ponad siedmiu miliardów, zostanie nas garsteczka, może połowa - a przyznacie, że przy postępie ideologii gender to bardzo prawdopodobne.
Niemniej jednak zakończę wątkiem, od którego rozpoczęłam dzisiejszy wpis - jeśli usuwasz dziecko, bo świat materialny jest dla ciebie ważniejszy, to lepiej weź się mocno zastanów sześć razy zanim cokolwiek zrobisz, a najlepiej wyjdź nocą na autostradę i walnij z byczka w rozpędzoną ciężarówkę. A przede wszystkim pomyśl nad dobrą terapią u ortopedy, bo psychiatra już niewiele zdziała w twoim przypadku.
Kończę swój wpis Moi Drodzy, mam nadzieję, że warto było czekać. Nie wyznaczam kolejnego, konkretnego terminu następnego wpisu - zrobię co w mojej mocy, by wrócić z kolejnym ciekawym tematem. A tymczasem życzę wszystkim miłego dnia :) Do zobaczenia niebawem, Kochani !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz