Translate

sobota, 11 marca 2017

Reelekcja "Cesarza" Europy


Witajcie,

tego Pana nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Donald Tusk. "Cesarz" Europy. Któremu jedyne co wyszło, to - cytując klasyka - Wielka Brytania z Unii.

Zapewne nie ominął Was news o wyborze nowego Przewodniczącego Rady Europejskiej.I po raz kolejny na stanowisko to został desygnowany DT. Popierany przez Europę, znienawidzony przez Polaków. Czy jest to dobry wybór? Na pewno dyskusyjny.

Zanim jednak wyciągniemy jakiekolwiek daleko idące wnioski, skupmy się na faktach. Co takiego w czasie swojej ostatniej kadencji zrobił p. Tusk? Hmm, odnoszę wrażenie, że od czasu pełnienia przez niego funkcji premiera RP, poza gabinetem w jego metodach przywódczych niewiele się zmieniło. No, może zmianie uległa jego pensja, do której doleciało parę zer i zmienił się nominał waluty, w której wypłata na jego konto wpływa.

 Miał 2,5 roku na to, by zawalczyć o wizerunek Polski na świecie, by poprawić nasze interesy. Nie zrobił nic. Obijał się przez prawie trzy lata, posłusznie włażąc w tyłek pani Angeli Merkel i bezkrytycznie przyjmując wydawane przez nią dyspozycje, by później wcielać je w życie. Walczył o interesy wszystkich - tylko nie o Polaków. Nie bronił nas, gdy byliśmy opluwani na arenie europejskiej. Nie protestował, gdy Niemcy chciały narzucić nam karę pieniężną ( i to nie całkiem taką małą!) za nieprzyjmowanie uchodźców. Przez dwa i pół roku pobierał astronomiczne pieniądze za bezwzględne posłuszeństwo wobec niemieckiej dyktatury i działanie na szkodę własnego narodu (bo bierność w sytuacji pogrążania Polski w Europie, też jest działaniem na szkodę własnej Ojczyzny).

Czy wobec tego, jego ponowny wybór na stanowisko Przewodniczącego powinniśmy traktować jak powód do dumy i coś, co nas bezwarunkowo uszczęśliwi? Kłamstwem byłoby powiedzenie, że na pewno zajdą jakieś znaczące zmiany (na lepsze). Tusk znów nie zrobi nic, co by miało wzbudzić choć odrobinę sympatii wobec niego w którymś z polskich serc. Nie zrobi nic, na co zgody nie wyrazi babcia Merkel. Trzyma się kurczowo jej spódnicy, chowając się za nią, gdy pali mu się grunt pod nogami.
Jedno jest więc  pewne : nie spodziewajmy się wielkich rewelacji.

Tą krótką refleksją kończę dzisiejszy wpis Moi Kochani. Do następnego !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz