20 lipca 2017 roku. Niby kolejny, normalny dzień upalnego lata. Ludzie jak zwykle wstawali do pracy, dzieci jeszcze spały, niektóre z nich na koloniach lub innych wakacyjnych wyjazdach siedziały na śniadaniu lub podejmowały pierwsze zajęcia. Z pozoru zwykły dzień. Jednak właśnie on, dla wszystkich fanów zespołu Linkin Park stał się dniem niesamowicie przykrym i szokującym. Otóż dokładnie 20 lipca niewiele przed godziną 9 rano, świat obiegła informacja o samobójczej śmierci lidera LP, Chestera Benningtona.
Facebook, Twitter i inne social media zaraz wypełniły się wyrazami współczucia oraz szczerymi kondolencjami dla bliskich i przyjaciół Chestera, niektórzy jednak, wciąż uznając, że ten news to kolejny potworny fake (w końcu nie raz czytaliśmy w internecie viralowe info o rzekomej śmierci naszych idoli), czekali na oficjalne stanowisko zespołu lub nawet samego Benningtona. Niestety. Jak się potem okazało, wieść o samobójstwie Chestera nie była bzdurą wyssaną z palca.
Dlaczego poruszam ten wątek ? No cóż, bynajmniej nie dla tego, że dopiero przeczytałam o tym w necie, lub dlatego, by na nowo rozbudzić dyskusję o kontrowersyjnej śmierci jednego z moich ulubionych wokalistów. Chciałabym właśnie między innymi na przykładzie Chestera Benningtona omówić jak sądzę, najstraszniejszą chorobę niefizyczną naszych czasów - DEPRESJĘ.
Wiele się na ten temat mówi, zwłaszcza w chwilach, gdy przez to zaburzenie schodzi ktoś istotny, ktoś, o kim głośno w mediach. Jednak mało kto zauważa symptomy depresji, gdy jeszcze sprawa jest w toku, gdy jeszcze coś możemy zrobić dla tej konkretnej osoby, dotkniętej tą chorobą.
Aby uporządkować sobie wszystko i nie wprowadzić zbędnego chaosu, zacznijmy od absolutnych podstaw, tj zdefiniowania czym właściwie depresja jest.
Depresja (od łac. depressio – „głębokość”, deprimere – „przygniatać”), a raczej zaburzenia depresyjne – pojęcie stosowane w terminologii psychiatrycznej, odnoszące się do zespołów objawów depresyjnych występujących w przebiegu chorób afektywnych (określanych także jako zaburzenia afektywne, zaburzenia nastroju). Zespoły te objawiają się głównie obniżeniem nastroju (smutkiem, przygnębieniem, niską samooceną, małą wiarą w siebie, poczuciem winy, pesymizmem, u części pacjentów myślami samobójczymi), niezdolnością do przeżywania przyjemności (anhedonią), obniżeniem napędu psychoruchowego (spowolnieniem), zaburzeniem rytmu dobowego (bezsennością lub nadmierną sennością) lub zmniejszeniem apetytu (rzadziej wzmożeniem apetytu).
Warto też powiedzieć, że depresja to nie pojedyncze zaburzenie w jednej, czystej postaci. W depresji wyróżniamy poszczególne rodzaje,tj. :
A więc jak widzimy, nie zawsze na ciele chorego musi wyskakiwać jakaś wysypka lub zaczerwienienie, by można było stwierdzić, że cierpi. My natomiast, przyzwyczajeni jesteśmy mówić o chorobie, gdy ją widzimy. Gdy możemy namacalnie wskazać jej przyczynę oraz objaw. Gdy jednak idzie o choroby natury psychicznej, mało kto podejmuje ten wątek w szerszej dyskusji. Wg nieoficjalnych statystyk podobno nawet co dziesiąty Polak może mieć depresję. Na świecie choruje na nią nawet 120 mln ludzi. Co za tym idzie, rocznie ok. 500 tys. osób umiera poprzez samobójstwo, z czego prawie połowa takich aktów ma miejsce w Europie. Z tego aż 80% komunikuje bliskim i lekarzom zamiar odebrania sobie życia. W takim razie dlaczego tak wielu z nich ma szansę zrealizować swoje plany?
Wiele osób dotkniętych tą straszną chorobą bagatelizuje pierwsze objawy, że dzieje się z nimi coś niedobrego, ponieważ albo uważają je za chwilowe obniżenie samopoczucia, które minie samoistnie, albo w obawie przed napiętnowaniem ze strony społeczeństwa. Moją osobistą grozę budzi zwłaszcza ten drugi powód. Żyjemy w wysoce skomputeryzowanym i zautomatyzowanym świecie. Żyjemy szybciej, lepiej, jesteśmy bardziej rozwinięci technologicznie. Jeździmy najlepszymi samochodami i mamy w większości większą wygodę życia niż ludzie z minionych epok. A mimo wszystko depresję dalej traktuje się jako temat tabu, jako coś, o czym głośno nie wolno mówić. Osoba korzystająca z pomocy psychiatry lub psychoterapeuty jest w szerszym kręgu persona non grata, kimś, kogo się świadomie wyśmiewa, poniża lub nie traktuje poważnie. Osoba, która odważy się przyznać, do ww. zaraz otrzymuje od społeczeństwa etykietkę wariata, świra, niebezpiecznego osobnika, który na pewno skrzywdzi albo siebie, albo innych. Reszta społeczeństwa omija ją szerokim łukiem, jakby co najmniej chorowała na trąd. Bronimy homoseksualizmu, prawa do aborcji, żeby pokazać, jak bardzo tolerancyjni i otwarci na innych jesteśmy. Dlaczego więc wykluczamy nadal tych, którzy naprawdę potrzebują naszego silnego wsparcia?
Skoro już zaczęłam wątek od Chestera Benningtona, to pozwólcie, że dam na nim jeszcze jeden przykład. W jednym z wywiadów dla amerykańskiej stacji radiowej, której był gościem, Chester odważył się powiedzieć co nie co na temat depresji. Mówił, jak ciężkie jest życie z "drugą osobą" w swojej głowie, która ciągle dołuje, podpowiada złe rzeczy, namawia do samobójstwa. I wiecie co zrobił dziennikarz przeprowadzający wywiad? ŚMIAŁ SIĘ. Śmiał się, jakby Bennington opowiadał mu jakiś dobry żart. Warto podkreślić, że Chester nie żartował i nie uciął wątku po pierwszym kpiarskim chichocie dziennikarza. Chciał w spokoju kontynuować wątek, licząc, że do prowadzącego w końcu dotrze, że nie żartuje. Jak myślicie, czy gospodarz audycji zaprzestał swego śmiechu ? Oczywiście.
.
.
.
.
.
.
Że nie.
Na depresję najbardziej narażone są tylko pozornie kobiety, które urodziły lub poroniły dziecko, starsze osoby, nastolatki. Oczywiście, zgodzę się, że są to grupy najwyższego ryzyka, ale ważne jest, by mówić, że depresja może spotkać każdego z nas - mnie, Ciebie, kogoś z Twojej rodziny, bliskich, przyjaciół. To nie jest choroba, która wybiera.
Ważne jest przede wszystkim, by "odczarować" utrwalony stereotyp depresji w społeczeństwie. BY przerwać kurtynę tabu, wg której osoby z zaburzeniem psychicznym są inne, gorsze, stanowią odrębną podklasę człowieka. Może wtedy niektórym ślepcom otworzą się oczy i zaczną zauważać problem i praktycznie działać, by pomóc, zamiast ośmieszać.
I to, że ktoś nic nie mówi, to nie znaczy, że nic się z nim nie dzieje. To, że ktoś jest przygnębiony, to nie znaczy, że zaraz mu minie. To w końcu, że ktoś stoi na krawędzi wysokiego budynku z zamiarem skoku w dół, lub skręca sznur w pętlę, to nie oznacza, że naczytał się Harry'ego Pottera i uwierzył, że może latać.
Z chorobą jaką jest depresja nie da się wygrać w pojedynkę. Jeśli nie otrzymamy wsparcia najbliższych, terapeutów, otoczenia lub osób, które już mają podobne doświadczenia za sobą, wyjście z tej strasznej choroby jest prawie niemożliwe. Dlatego tak ważne jest, by w momencie,gdy nabierzemy podejrzeń, że ktoś może popaść (lub już popadł) w to zaburzenie, natychmiast interweniować i być blisko, by chory miał zawsze wsparcie, kogoś, kto się o niego zatroszczy i będzie zawsze blisko.
Nie przechodźmy obojętnie obok takich ludzi. Czasami nas odepchną, czasami może wyrzucą nas za drzwi. Czasami w ogóle nie zechcą z nami rozmawiać. Ale to wcale nie zwalnia nas z obowiązku niesienia pomocy, lub przynajmniej zainteresowania się sytuacją drugiego człowieka. Tak samo, jak siedzenie w aucie z osobą pijaną, która ma zamiar prowadzić, nie zwalnia nas z obowiązku odwiedzenia go od tego zamiaru.
Żeby jeszcze bardziej pokazać Wam jak wygląda depresja "od środka" pozostawiam Wam tutaj do poczytania historię Karoliny, która z depresją się zmagała, a w źródłach pod postem wrzucę jeszcze odnośniki do innych historii osób, które również przechodziły przez problem depresji.
Namawiam Was gorąco do tego, byście byli uważni na ludzi, by każdy z Was rozwijał w sobie tę cechę. Czasami Wasz moment uwagi i bystrość umysłu może kogoś uratować. A tym czasem trzymajcie się ciepło ! Do zobaczenia niebawem ! :)
A oto obiecana historia dziewczyny, która cierpiała na depresję :
Bo Karolina chodzi do psychoterapeuty. Bo tak jak Maria Peszek też chciała umrzeć. Wie, co to za stan. Więc się z Marii, jak jej koledzy z Facebooka nie naśmiewa. Bo świetnie wie, że cierpieć można i we Wrocławiu, i w dobrze płatnej pracy, i nawet w Bangkoku. Niekoniecznie na hamaku. Za to często jak Jack Nicholson po lobotomii. – Depresję można mieć w najbardziej urokliwym zakątku świata. – tłumaczy Karolina. W tym stanie czarne myśli przesłaniają wszystko.
Wstaje rano. Nakłada słuchawki na uszy. Głośno słucha muzyki, by zagłuszyć otoczenie. Odwala codzienną rutynę w pracy. Z nikim nie rozmawia. Odburknie czasem nieprzyjemnie, jeśli już ktoś ma czelność się do niej odezwać. Potem wraca do domu. Idzie spać. Oby jak najszybciej. Oby jak najdłużej. – Myślenie boli. Ta fraza nabiera dla mnie nowego znaczenia. – mówi Karolina. – Miewam stany lękowe. W pracy zamknięta przestrzeń męczy, przeraża. Uczucia gorąca, ataki paniki. – Chcę się zamknąć w pokoju, gdzie nic mnie nie zaskoczy, gdzie jest bezpiecznie. – dodaje.
Źródła, z których skorzystałam przy pisaniu tego artykułu:
http://mowimyjak.se.pl/zdrowie/choroby/depresja-statystyki,96_38383.html
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zaburzenia_depresyjne
http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=678
HISTORIE OSÓB, KTÓRE WALCZYŁY Z DEPRESJĄ ZNAJDZIECIE TU :
https://wol.jw.org/pl/wol/d/r12/lp-p/102009241
http://www.newsweek.pl/polska/walka-z-depresja--historia-karoliny,96974,1,1.html
http://www.newsweek.pl/polska/walka-z-depresja--historia-kasi,96907,1,1.html
Facebook, Twitter i inne social media zaraz wypełniły się wyrazami współczucia oraz szczerymi kondolencjami dla bliskich i przyjaciół Chestera, niektórzy jednak, wciąż uznając, że ten news to kolejny potworny fake (w końcu nie raz czytaliśmy w internecie viralowe info o rzekomej śmierci naszych idoli), czekali na oficjalne stanowisko zespołu lub nawet samego Benningtona. Niestety. Jak się potem okazało, wieść o samobójstwie Chestera nie była bzdurą wyssaną z palca.
Dlaczego poruszam ten wątek ? No cóż, bynajmniej nie dla tego, że dopiero przeczytałam o tym w necie, lub dlatego, by na nowo rozbudzić dyskusję o kontrowersyjnej śmierci jednego z moich ulubionych wokalistów. Chciałabym właśnie między innymi na przykładzie Chestera Benningtona omówić jak sądzę, najstraszniejszą chorobę niefizyczną naszych czasów - DEPRESJĘ.
Wiele się na ten temat mówi, zwłaszcza w chwilach, gdy przez to zaburzenie schodzi ktoś istotny, ktoś, o kim głośno w mediach. Jednak mało kto zauważa symptomy depresji, gdy jeszcze sprawa jest w toku, gdy jeszcze coś możemy zrobić dla tej konkretnej osoby, dotkniętej tą chorobą.
Aby uporządkować sobie wszystko i nie wprowadzić zbędnego chaosu, zacznijmy od absolutnych podstaw, tj zdefiniowania czym właściwie depresja jest.
Depresja (od łac. depressio – „głębokość”, deprimere – „przygniatać”), a raczej zaburzenia depresyjne – pojęcie stosowane w terminologii psychiatrycznej, odnoszące się do zespołów objawów depresyjnych występujących w przebiegu chorób afektywnych (określanych także jako zaburzenia afektywne, zaburzenia nastroju). Zespoły te objawiają się głównie obniżeniem nastroju (smutkiem, przygnębieniem, niską samooceną, małą wiarą w siebie, poczuciem winy, pesymizmem, u części pacjentów myślami samobójczymi), niezdolnością do przeżywania przyjemności (anhedonią), obniżeniem napędu psychoruchowego (spowolnieniem), zaburzeniem rytmu dobowego (bezsennością lub nadmierną sennością) lub zmniejszeniem apetytu (rzadziej wzmożeniem apetytu).
Warto też powiedzieć, że depresja to nie pojedyncze zaburzenie w jednej, czystej postaci. W depresji wyróżniamy poszczególne rodzaje,tj. :
- duża depresja - człowiek nią dotknięty przeżywa skrajne cierpienia psychiczne, ma poczucie bezsensu wszystkiego, co go otacza. Nie widzi żadnych perspektyw na życie. Jest obojętny na otoczenie, przeżywa natłok myśli i chaos wewnętrzny. To wszystko sprawia, że nie daje on rady pracować, co przez otoczenie może być postrzegane jako lenistwo. Nawet tak prozaiczny aspekt jak wstanie z łóżka staje się poważnym problemem.
- choroba afektywna dwubiegunowa - nazywana także zaburzeniami maniakalno-depresyjnymi lub cyklofrenią, dotyka ok. 1% ludzkości. Jak wskazuje nazwa cierpiący na nią przeżywają głównie dwa stany emocjonalne - albo ogromną euforię, podniecenie (mania), w czasie których nikogo nie słucha i ma wrażenie bycia "królem lub królową życia" albo obniżenie nastroju, przygnębienie, depresję. O ile pierwszy stan sprzyja podejmowaniu spontanicznych, nieprzemyślanych decyzji (które potem w różny sposób odbijają się na chorym), o tyle w przypadku drugiego chory miewa myśli samobójcze, poczucie bezsensu, negatywne myślenie na swój temat, czyli objawy typowe dla klasycznej depresji.
- podtypy dużej depresji: atypowa, psychotyczna, poporodowa, psychoza połogowa i przedmiesiączkowe zaburzenie nastroju :
a) depresja atypowa - objawia się nietypowymi objawami. Oznacza to, że chory przez pewien okres czasu może mieć objawy dla typowej dużej depresji, a potem znów przez kilka dni może się zachowywać w pełni normalnie. Osoby dotknięte depresję atypową zazwyczaj czują się gorzej rano niż wieczorem O ile w klasycznej depresji chory je coraz mniej, tutaj chory przyjmuje więcej pokarmu i więcej śpi,w związku z czym przybiera na wadze. Charakteryzuje ją epizodyczność i długotrwałość.
b) depresja psychotyczna - występuje jako depresja duża z symptomami schizofrenicznymi (urojeniami, halucynacjami, ideami prześladowczymi). Ten typ dotyka nawet 15% populacji. Osoby nią dotknięte nie są w stanie ocenić "trzeźwo" konsekwencji swoich działań, w związku z czym często ryzykują swoim życiem. W najcięższej postaci tej choroby, dochodzi do hipochondrycznej negacji, tj. chory twierdzi, że np. nie ma organów wewnętrznych
c) psychoza połogowa - rzadkie zaburzenie, spowodowane zbagatelizowaniem depresji poporodowej. Występują tutaj myśli samobójcze, urojenia, halucynacje. Kobiety dotknięte tą postacią depresji muszą być hospitalizowane lub poddane jak najszybszej terapii.
d) przedmiesiączkowe zaburzenia nastroju - choroba cykliczna, dotykająca 3-5% kobiet. Polega na odczuwaniu przygnębienia, osowienia lub rozdrażnienia na 1-2 tygodnie przed miesiączką.Objawy zaostrzają się w przypadku osób cierpiących również na PMS (zespół napięcia przedmiesiączkowego). Formy leczenia tego schorzenia to : ćwiczenia gimnastyczne, różnego typu psychoterapie, w ostateczności antydepresanty. - dystymia - zwana inaczej małą depresją. Termin ten określa lżejszą depresję, ciągnącą się w czasie, cechującą się objawami depresyjnymi przez większość dni w okresie dwóch lat (w przypadku dzieci i młodzieży roku). Cierpiący na dystymię doświadczają permanentnego braku radości, brakiem umiejętności przywołania z pamięci radosnych chwil. Chorzy są uznawani za ludzi ponurych, mimo prowadzenia normalnego trybu życia. Dystymik wykazuje ciągły pesymizm, brak aktywności towarzyskiej, trudności w koncentracji. Leczenie polega na łączeniu antydepresantów z regularną psychoterapią.
- sezonowe zaburzenia afektywne (SAD) - zaburzenia z tej grupy występują tylko w niektórych porach roku (najczęściej jesienią lub na wiosnę). Opis kryteriów wyszczególniania SAD znajduje się nawet w klasyfikacji DSM-IV. Objawy SAD najczęściej nasilają się w październiku i listopadzie lub marcu i kwietniu. Objawy tego typu trwają najczęściej pięć miesięcy. W tym przypadku leczenie przybiera niekonwencjonaną formę - stosuje się terapię światłem.
- odmiany choroby afektywnej dwubiegunowej: szybkie zmiany cyklu, mania dysforyczna, stany mieszane, cyklotymia :
a) szybkie zmiany cyklu - rzadka postać zaburzeń dwubiegunowych. Polega na szybkim następowaniu po sobie w krótkich odstępach czasu nastrojów depresyjnych i manii. Zjawisko to najczęściej dotyczy kobiet. Leczenie tego zjawiska nie należy do najprostszych.
b) mania dysforyczna(nieszczęśliwa, gniewliwa) - jest to rodzaj zaburzeń przyjmujących postać przytłumioną.
c) stany mieszane - u chorych depresja i mania występują jednocześnie. To zaburzenie ma ciężki przebieg, a chory doświadcza depresji pobudzonej i manii lękowej. Bywa też hiperaktywny, ale nie wpada przy tym w euforię. Chory jest świadomy tego, co się z nim dzieje, jest permanentnie nieszczęśliwy. Zdarza się, że mania i depresja następują także po sobie w bardzo szybkim tempie tego samego dnia.
d) cyklotomia - czyli łagodniejsza forma zaburzenia dwubiegunowego.Chory "porusza się" tutaj między hipomanią a łagodną depresją i trwa to mniej więcej kilka dni. W zaburzeniu tym charakterystyczna jest zmienność nastrojów, chory może obudzić się w innym nastroju niż zasypiał. Symptomy cyklotomii mogą znacznie pogarszać wydajność pracy chorego, ale także w pozostałych aspektach jego życia. Cyklotomię stwierdza się, gdy nieregularne epizody hipomanii i depresji powtarzają się przez co najmniej dwa lata z przerwą nie dłuższą niż dwa miesiące.
A więc jak widzimy, nie zawsze na ciele chorego musi wyskakiwać jakaś wysypka lub zaczerwienienie, by można było stwierdzić, że cierpi. My natomiast, przyzwyczajeni jesteśmy mówić o chorobie, gdy ją widzimy. Gdy możemy namacalnie wskazać jej przyczynę oraz objaw. Gdy jednak idzie o choroby natury psychicznej, mało kto podejmuje ten wątek w szerszej dyskusji. Wg nieoficjalnych statystyk podobno nawet co dziesiąty Polak może mieć depresję. Na świecie choruje na nią nawet 120 mln ludzi. Co za tym idzie, rocznie ok. 500 tys. osób umiera poprzez samobójstwo, z czego prawie połowa takich aktów ma miejsce w Europie. Z tego aż 80% komunikuje bliskim i lekarzom zamiar odebrania sobie życia. W takim razie dlaczego tak wielu z nich ma szansę zrealizować swoje plany?
Wiele osób dotkniętych tą straszną chorobą bagatelizuje pierwsze objawy, że dzieje się z nimi coś niedobrego, ponieważ albo uważają je za chwilowe obniżenie samopoczucia, które minie samoistnie, albo w obawie przed napiętnowaniem ze strony społeczeństwa. Moją osobistą grozę budzi zwłaszcza ten drugi powód. Żyjemy w wysoce skomputeryzowanym i zautomatyzowanym świecie. Żyjemy szybciej, lepiej, jesteśmy bardziej rozwinięci technologicznie. Jeździmy najlepszymi samochodami i mamy w większości większą wygodę życia niż ludzie z minionych epok. A mimo wszystko depresję dalej traktuje się jako temat tabu, jako coś, o czym głośno nie wolno mówić. Osoba korzystająca z pomocy psychiatry lub psychoterapeuty jest w szerszym kręgu persona non grata, kimś, kogo się świadomie wyśmiewa, poniża lub nie traktuje poważnie. Osoba, która odważy się przyznać, do ww. zaraz otrzymuje od społeczeństwa etykietkę wariata, świra, niebezpiecznego osobnika, który na pewno skrzywdzi albo siebie, albo innych. Reszta społeczeństwa omija ją szerokim łukiem, jakby co najmniej chorowała na trąd. Bronimy homoseksualizmu, prawa do aborcji, żeby pokazać, jak bardzo tolerancyjni i otwarci na innych jesteśmy. Dlaczego więc wykluczamy nadal tych, którzy naprawdę potrzebują naszego silnego wsparcia?
Skoro już zaczęłam wątek od Chestera Benningtona, to pozwólcie, że dam na nim jeszcze jeden przykład. W jednym z wywiadów dla amerykańskiej stacji radiowej, której był gościem, Chester odważył się powiedzieć co nie co na temat depresji. Mówił, jak ciężkie jest życie z "drugą osobą" w swojej głowie, która ciągle dołuje, podpowiada złe rzeczy, namawia do samobójstwa. I wiecie co zrobił dziennikarz przeprowadzający wywiad? ŚMIAŁ SIĘ. Śmiał się, jakby Bennington opowiadał mu jakiś dobry żart. Warto podkreślić, że Chester nie żartował i nie uciął wątku po pierwszym kpiarskim chichocie dziennikarza. Chciał w spokoju kontynuować wątek, licząc, że do prowadzącego w końcu dotrze, że nie żartuje. Jak myślicie, czy gospodarz audycji zaprzestał swego śmiechu ? Oczywiście.
.
.
.
.
.
.
Że nie.
Na depresję najbardziej narażone są tylko pozornie kobiety, które urodziły lub poroniły dziecko, starsze osoby, nastolatki. Oczywiście, zgodzę się, że są to grupy najwyższego ryzyka, ale ważne jest, by mówić, że depresja może spotkać każdego z nas - mnie, Ciebie, kogoś z Twojej rodziny, bliskich, przyjaciół. To nie jest choroba, która wybiera.
Ważne jest przede wszystkim, by "odczarować" utrwalony stereotyp depresji w społeczeństwie. BY przerwać kurtynę tabu, wg której osoby z zaburzeniem psychicznym są inne, gorsze, stanowią odrębną podklasę człowieka. Może wtedy niektórym ślepcom otworzą się oczy i zaczną zauważać problem i praktycznie działać, by pomóc, zamiast ośmieszać.
I to, że ktoś nic nie mówi, to nie znaczy, że nic się z nim nie dzieje. To, że ktoś jest przygnębiony, to nie znaczy, że zaraz mu minie. To w końcu, że ktoś stoi na krawędzi wysokiego budynku z zamiarem skoku w dół, lub skręca sznur w pętlę, to nie oznacza, że naczytał się Harry'ego Pottera i uwierzył, że może latać.
Z chorobą jaką jest depresja nie da się wygrać w pojedynkę. Jeśli nie otrzymamy wsparcia najbliższych, terapeutów, otoczenia lub osób, które już mają podobne doświadczenia za sobą, wyjście z tej strasznej choroby jest prawie niemożliwe. Dlatego tak ważne jest, by w momencie,gdy nabierzemy podejrzeń, że ktoś może popaść (lub już popadł) w to zaburzenie, natychmiast interweniować i być blisko, by chory miał zawsze wsparcie, kogoś, kto się o niego zatroszczy i będzie zawsze blisko.
Nie przechodźmy obojętnie obok takich ludzi. Czasami nas odepchną, czasami może wyrzucą nas za drzwi. Czasami w ogóle nie zechcą z nami rozmawiać. Ale to wcale nie zwalnia nas z obowiązku niesienia pomocy, lub przynajmniej zainteresowania się sytuacją drugiego człowieka. Tak samo, jak siedzenie w aucie z osobą pijaną, która ma zamiar prowadzić, nie zwalnia nas z obowiązku odwiedzenia go od tego zamiaru.
Żeby jeszcze bardziej pokazać Wam jak wygląda depresja "od środka" pozostawiam Wam tutaj do poczytania historię Karoliny, która z depresją się zmagała, a w źródłach pod postem wrzucę jeszcze odnośniki do innych historii osób, które również przechodziły przez problem depresji.
Namawiam Was gorąco do tego, byście byli uważni na ludzi, by każdy z Was rozwijał w sobie tę cechę. Czasami Wasz moment uwagi i bystrość umysłu może kogoś uratować. A tym czasem trzymajcie się ciepło ! Do zobaczenia niebawem ! :)
A oto obiecana historia dziewczyny, która cierpiała na depresję :
"Data publikacji: 09.10.2012, 15:45 Ostatnia aktualizacja: 04.03.2013, 14:22
OLGA ŚWIĄTECKA
– No co ty, Karola. Ty? To absurd, paradoks. – usłyszała od kilku koleżanek, wiec w ogóle przestala o depresji mówić. Bowiem nic bardziej nie boli, niż odbieranie prawa do chorowania. Karolina – zielonooka, drobna, przebojowa brunetka – przyzwyczaiła swoje otoczenie do wizerunku osoby szczęśliwej.
Dwudziestopięciolatka, zawsze w (do tej pory) licznym towarzystwie, korzystała z walorów wielkiego miasta. Dlatego wiele osób myśli: dziewczyna ma wszystko, dyplom prestiżowej uczelni, normalną rodzinę, pierwsze sukcesy, piękną twarz i mówi: nie ma prawa narzekać!
Ludzie potrzebują ekstremalnych dowodów cielesnych, żeby uwierzyć, że (i zrozumieć dlaczego) człowiek cierpi. Nie widzą robactwa, które drąży ludzkie umysły i zamyka ich w czterech ścianach mieszkań i zakładów psychiatrycznych. Dopiero ciepła, spływająca po nadgarstkach krew i sygnał karetki uświadamia, że tam, w tej głowie, faktycznie zagnieździł się ból. – Łatwiej jest współczuć kobiecie bez piersi, niż osobie, która ma problemy z zaakceptowaniem siebie. – tłumaczy Karolina. A przecież depresja, tak jak rak, naprawdę może zabić.
Chciała tylko dostać L4 na tydzień. Odpocząć od znienawidzonej pracy. Ale internista dał skierowanie do psychiatry, a ten dość szybko wystawił diagnozę. – Zdefiniował coś co tkwiło we mnie od lat. – wspomina ten dzień Karolina. Myślała, że od tej pory będzie już lepiej. Najtrudniejsze jest bowiem uświadomienie człowiekowi, że ma problem. Pierwszym odruchem była jednak pogarda. Pogarda wobec siebie, nie choroby. – Całe życie miałam być twardzielką, a tu taki zawód. Miałam być idealna, a zdiagnozowano u mnie wielką słabość – tłumaczy.
Znajomi nie dowierzają: Jak to możliwe? Karolina sama wielokrotnie (lecz bezskutecznie) próbowała odpowiedzieć sobie na pytanie: Dlaczego ja? Jest ambitna, charakterna, ale też bardzo wrażliwa. A to zabójcza kombinacja, niebezpieczny kontrast. – Im głębiej analizuję swoją przeszłość tym bardziej wpadam w błędne koło negatywnych, nieracjonalnych myśli. Myśli, których nie potrafię kontrolować. – mówi. Od psychiatry dowiedziała się, że to na nauce tej kontroli polega w dużej mierze terapia.
Dlatego na razie Karolina nie wierzy, że z tego wyjdzie. Ma poczucie, że to się nigdy nie skończy. – Myślę, że gdybym nie miała wokół siebie tylu dobrych ludzi, to bym się nie zastanawiała. Co to jest, ciachnąć się? Żaden problem. – mówi całkiem poważnie. Ale nie mogłaby zrobić tego ludziom, z którymi przez tyle lat budowała relacje, a którzy teraz próbują ją z tego stanu wyciągnąć. I tylko czasem, w tych gorszych momentach, jeszcze się waha. – Wiesz, łatwo jest wziąć pudełko tabletek, popić je alkoholem... – mówi.
Tymczasem, by żyć, Karolina korzysta z pomocy psychiatry. Na początku, bo miała w sobie tyle negatywnych emocji, że musiała je z siebie wyrzucić. A psycholog kazała jej czytać. – To brzmiało jak kpina. – wspomina i wylicza – Buddyjskie przysłowia, Poznaj swoje ciało, Myśli są jak listki. Dziś, bo wolałaby wyjść z choroby dzięki terapii, nie lekom. Wie, że ich efekt zniewala. – Stan, w którym nic nie boli jest uzależniający. Nie lek, ale ukojenie, które przynosi jest jak narkotyk. Osoba, która wie, jak wygląda dno, nigdy nie zechce tam wrócić. – opowiada. – Dlatego łykasz, bo tak jest szybciej. Tu, już, teraz, uśmiech i do przodu. – dodaje. I tak dzień po dniu.
Stara się myśleć, że fakt, że jednego dnia czuje się lepiej, nie znaczy, że problem zniknął. Jednak w te dni wizyta u psychiatry jest konfrontacją z całym światem. Przejście drogi ze stacji metra Centrum do ulicy Hożej to niemożliwa walka. – Chciałabym by cały świat zniknął. Dajcie mi święty spokój. Jak ja totalnie nie pasuję do tego świata. Takie myśli pojawiają się w głowie Karoliny każdego dnia. Wyjścia ze znajomymi traktuje jako obowiązek. – Zdarza mi się wyjść dla alkoholu, bardziej niż kontaktu. – przyznaje. Płacz czasem pomaga. A czasami nie. Zapomina o pasjach, muzyce, malarstwie. – Nie pamiętam jak cieszyć się z rzeczy błahych. Próbuję za poleceniem psychologa sprawiać sobie małe przyjemności. – mówi. Największą jest jednak wciąż po prostu sen.
Ma więc poczucie, że tak wiele przespała. Że straciła czas i swoje szanse. – Może gdybym była odważniejsza, mniej wrażliwa, byłabym teraz w innym miejscu? – zastanawia się Karolina. Poszukuje jeszcze swoich odpowiedzi. Nie wie, czy kiedykolwiek je znajdzie. – Nikogo nie winię. – stwierdza. – Może oprócz siebie. – dodaje jednak. – Mam wyrzuty sumienia, że i poprzez chorobę nie spełniam oczekiwań. – mówi. Powinna być przecież uśmiechnięta, wokół tak sprzyjające okoliczności. Ale to nie tak, że za depresyjnym dołem zawsze jest przyczyna. Depresja jest czasem irracjonalna, nielogiczna. Jak rak uderza przypadkowo. Dlatego Karolina nie myśli: Boże, pozwól, tylko – pomóż mi żyć."
http://mowimyjak.se.pl/zdrowie/choroby/depresja-statystyki,96_38383.html
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zaburzenia_depresyjne
http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=678
HISTORIE OSÓB, KTÓRE WALCZYŁY Z DEPRESJĄ ZNAJDZIECIE TU :
https://wol.jw.org/pl/wol/d/r12/lp-p/102009241
http://www.newsweek.pl/polska/walka-z-depresja--historia-karoliny,96974,1,1.html
http://www.newsweek.pl/polska/walka-z-depresja--historia-kasi,96907,1,1.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz