Translate

niedziela, 29 maja 2016

Rodzice - jacy byli, jacy są, jacy być powinni?

Dobry wieczór,

piszę dziś do Was późną porą, z na wpół sennym mózgiem. Mimo to, dzielnie pokonując zmęczenie wstawiam Wam kolejny wpis, tym razem poświęcony rodzicom. Zarówno tym moim, jak i pojęciu rodziców w ogólnym rozumieniu. A więc nie przedłużajmy - zapraszam serdecznie !

Skąd nagle pomysł na akurat taki wpis? Czyżby odezwał się we mnie sentyment? Może. Ale ostatnio moje rozmyślania często oscylują wokół tego pojęcia. Może spowodowane to jest nadchodzącym treningiem w ZP ? Nie wiem. W każdym razie od jakiegoś czasu dochodzę do wniosku, że jestem moim rodzicom tak po prostu, po ludzku cholernie wdzięczna za to, co dla mnie zrobili i robią dalej. I jednocześnie wiem, że mogłam trafić duuuuuużo gorzej w tej kwestii, biorąc chociażby pod uwagę chłopaków z ZP, ale także dzieciaki z placówek opiekuńczo-wychowawczych.

Aby właściwie ująć temat zacznę od tego, że mam naprawdę niesamowitych rodziców. Nie, nie zapłacili mi, bym tak o nich pisała. Po prostu tak jest. Zawsze, ale to zawsze robią wszystko, by to właśnie mi było najlepiej. Nie pomijam tutaj bynajmniej moich dziadków, którzy również zamieszkują z nami w naszym domu i nie umniejszam tutaj ich roli, aczkolwiek jak wiecie to do rodziców czuje się ten specyficzny sentyment itd.

Nie zawsze w naszym domu się przelewało. Choć byłam wówczas malutka, rodzice często opowiadali mi jak ciężko było związać koniec z końcem, tak, by przeżyć na przyzwoitym poziomie. Wracam do tych historii z niemałym rozrzewnieniem, ponieważ ma ona swoje drugie dno - mimo, że nie zawsze starczało na wszystko, to jednak rodzice nigdy nie odmówili mi żadnej zabawki, słodycza itd. Może nie byłam ubrana w jakieś mega wystrzałowe ciuszki - zamykałam się raczej na poziomie standardowym - ale nigdy niczego mi nie brakowało. Faktem jest, że moi nieżyjący już dziś pradziadkowie również dbali o to, by ukochanej prawnusi nigdy nie było smutno z powodu braku jakiegoś gadżetu/przytulanki, niemniej jednak to rodzice pracowali najciężej, mimo, że był taki czas, że ich ciężka praca przynosiła bardzo mierne wyniki w przełożeniu na finanse.

Z biegiem czasu nasza sytuacja finansowa polepszała się i rodzice mogli zacząć modernizować nieco gospodarstwo itd. Dalej moja sytuacja w tej rodzinie nie uległa pogorszeniu - cały czas moje dobro stało wyżej ich własnych potrzeb.

Dziś, kiedy nie możemy narzekać już na kruchą sytuację groszową, moi rodzice dalej o mnie dbają - i wcale niepotrzebny jest tutaj argument, że jestem jedynaczką. Dbają nie tylko od strony ekonomicznej - czasami od pieniędzy daleko ważniejsze są drobne gesty, takie jak rozmowa, przytulenie, drobna przysługa typu naprawienie telewizora . Są rodziny, gdzie nawet jedynacy mają ostro przesrane. Ale do rzeczy.

Po co opowiedziałam Wam to wszystko? Bo teraz przejdę do tego, z jakimi typami rodziców możemy spotkać się dzisiaj.

Cholernie ciężko jest zachować obiektywizm porównując innych do moich rodziców, jednakże nie oznacza to bynajmniej, że jest to niemożliwe. Są rodzice dobrzy, średni i źli. Do tych "dobrych" rzecz jasna zaliczam swoich - czyli takich, którzy stawiają dobro swego dziecka ponad wszystko, troszczą się o to, by nigdy nic mu nie brakowało, którzy zawsze są obok i są gotowi życiem przypłacić, by dziecku działo się dobrze.

Są rodzice "średni", czyli tacy, którzy pozostawiają dziecku momentami aż za dużo swobody, lecz umieją zareagować w odpowiednim momencie i postawić mu jasne granice, gdy wymaga tego sytuacja.

Są też rodzice "źli" i chyba to oni skradną większą część mojego dzisiejszego wpisu.
Przykłady złych rodziców można mnożyć całymi godzinami. To dość śliski temat. Niby każdy wie o co z tym chodzi, ale nikt nie odważy się mówić o tym głośno, by nie wtrącić się przypadkiem w cudze sprawy. Co oznacza, gdy ktoś mówi, że "pani X jest złą matką" lub "że pan V jest złym ojcem"? Czy chodzi tutaj wyłącznie o bicie, zabijanie swoich dzieci, czy może jest w tej kwestii jakieś drugie dno? Czy zły rodzic, to tylko ten, który krzewi w swoim domu jawną patologię i który odstrasza nie tylko swoje otoczenie, ale także otoczenie swego dziecka? Śmiem twierdzić, że nie zupełnie.

Kiedyś złym rodzicem nazywano oczywiście rodzica, który wyprawiał w domu istne cyrki i tym samym nie stwarzał bezpiecznych warunków pomieszkania i życia dla swojego dziecka. Dziś ośmielę się stwierdzić, że pojęcie to przeewoluowało. Współcześnie coraz więcej dzieciaków trafia do placówek opiekuńczo-wychowawczych, na oddziały psychiatryczne, lub na inne formy terapii. I co może niektórych dziwić, 1/2 z nich wcale nie wywodzi się ze środowisk patologicznych. Przynajmniej w klasycznym tego słowa zrozumieniu.

Stres, ciągła pogoń za pieniądzem, wyścig szczurów o lepsze posady, honory, pensje odebrały rodziców niejednemu dziecku. Bzdurą jest powiedzenie, że im wyżej dana rodzina znajduje się w systemie drabiny społecznej, tym niższe ryzyko wystąpienia jakichś nieprawidłowości wewnątrz niej. Prawda jest taka, że nawet ci, którzy w życiu coś osiągnęli wciąż chcą zdobywać więcej. A to z kolei przekłada się na jakość i ilość kontaktów z własnym dzieckiem. Moim zdaniem problem ten świetnie ilustruje film "Sala Samobójców" ( w rolach głównych m.in. : Jakub Gierszał i Agata Kulesza o ile się nie mylę). Rodzice zabiegani, zajęci własną karierą pozostawiają sobie samemu swego syna, który między innymi przez to wpada w złe towarzystwo i w efekcie na sam koniec odbiera sobie życie. I choć film ten jest wytworem myśli ludzkiej, zastanówmy się, ilu "Dominików" mamy wokół siebie. A co za tym idzie, czy naprawdę zły rodzic to dziś tylko ten nadużywający alkoholu, narkotyków czy innego dostępnego dziś na czarnym rynku świństwa.

No dobrze, powiecie, ale wobec tego, jak być dzisiaj dobrym rodzicem, który jednocześnie zapewni dobry byt swojej rodzinie w dzisiejszych czasach? No cóż, to niełatwe zadanie, ale nikt nie powiedział, że niemożliwe. Wystarczy czasami zwykłe pytanie jak minął dzień, jak tam w szkole lub nawet wspólne obejrzenie filmu w niedzielę. Niewiele, a już poprawia wizerunek rodzica w oczach dziecka. A czasami nawet wystarczy chwila wspólnego pomilczenia, byle tylko nie była to chwila pełna napięć po świeżo zakończonej kłótni o szlaban na imprezy trwający aż do odwołania.

Na sam koniec chciałabym skierować do Was jedno zdanie. Nie znam Waszych rodziców, nie znam tego, jakie kontakty łączą Cię mój Czytelniku z nimi. Mimo wszystko szanuj ich, jacykolwiek by nie byli, ponieważ są oni Twoim najcenniejszym skarbem, jaki posiadasz w swoim życiu. Pamiętaj o tym, jak nosili Cię na rękach, gdy byłeś mały, jak czytali Ci bajki, gdy noc wydawała Ci się za długa, by zasnąć, jak ocierali Twoje łzy, gdy wywróciłeś się po raz pierwszy na rowerze ... Pomyśl, że za parę lat to oni będą potrzebowali tego, byś  nosił ich na rękach, gdy będą za słabi, by iść. Że będą czekali na Twoją obecność, gdy po śmierci współmałżonka będą samotnie spędzać długie wieczory. Że będą potrzebowali, by ktoś otarł im łzę, gdy staną się na tyle słabi i zależni od kogoś, że przerażać ich będzie wizja nadchodzącego końca. Kochaj ich, dopóki możesz. Dopóki masz kogo kochać. Bo rodzice to jedyne osoby kochające Cię na swój sposób, kochające nawet wtedy, gdy wydaje Ci się, że tak nie jest.

Kończę na dziś Moi Drodzy. Może dziś wpis nie był najzabawniejszy, może część z Was zrezygnowała z jego przeczytania już w połowie. Mimo to zapraszam do dalszego śledzenia mojej witryny i do udostępniania postów dalej. Trzymajcie się Kochani ciepło i dobrej nocy ! Kolejny wpis już niebawem ! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz