Witajcie w lutowej odsłonie Niezależnej Opinii !
Od marca zamierzam wystartować z nowymi pomysłami, wykroczyć może poza konwencję krytyki, zahaczając też o tematy naukowe, tak by myśl starego przekadła : "internet nie tylko bawił, ale i uczył" ;)
Wiem, że ostatnio bardzo Was zaniedbałam. Były nawet takie momenty, kiedy myślałam o zawieszeniu strony i jej całkowitym zamknięciu, ponieważ sesja, zmęczenie i masa innych rzeczy nieco odciągnęła mnie od pisania nowych postów.
Kto wie, może marzec okaże sie miesiącem przełomowym i wśród nowych postów pojawi się w końcu długo zapowiadana niespodzianka? Chciałabym w tym roku bardziej się Wam pokazać, Drodzy Czytelnicy, sprawić, bym nie była już tylko złośliwym internetowym chochlikiem piszącym niewybrednie brzmiące teksty wycelowane w bagno medialne.
Ale zanim co do czego, dzisiejszy temat.
Był już w historii NiezależnejOpinii post o bezdomnych, który miał celować w ludzi, którzy z bezdomnych się naśmiewają i mówiąc brzydko wypinają się na nich tylną częścią ciała. Dzisiaj chciałabym zwrócić Waszą uwagę ponownie na ludzi potrzebujących. By to jakoś Wam "uplastycznić" opowiem Wam historię, która przytrafiła mi się wczoraj.
Jak każdy studenciak, po sukcesywnie zakończonej sesji, bez poprawek dzięki Bogu, udałam się ze znajomymi na "oblewanie sesji". Niby mało fascynujący początek, ale posłuchajcie dalej. Po pewnym czasie spędzonym w lokalu X stwierdziłyśmy, że mamy ochotę na zmianę klimatu i zgodnie ruszyłyśmy do innej miejscówki, położonej niedaleko miejsca X. Idziemy, żartujemy, śmiejemy się. Oczywiście wszystko w granicach dobrego smaku. W pewnym momencie podszedł do nas facet i poprosił, żebyśmy mu pomogły. Nie prosił o pieniądze, chciał, żeby tylko ktoś kupił mu zwykły chleb. Nie był przy tym nachalny, zaczepny, ordynarny, jak to czasami można przeczytać w internecie. W miły, kulturalny sposób zwrócił się do nas o wsparcie.
Można odmówić człowiekowi fanaberii takich jak np. kawior czy krewetki. Można odmówić, gdy prosi o pieniądze i istnieje uzasadniona obawa, że wyda je na alkohol. Ale chleba nie wolno odmawiać nikomu, nawet wrogowi.
A zatem ruszyłyśmy z koleżanką, by choć trochę pomóc temu biedakowi. Nie miałyśmy ze sobą dużo kasy, w końcu nie szykowałyśmy się na balety stulecia, tylko na zwykłe piwo w dobrym towarzystwie, ale zebrawszy do kupy kupiłyśmy mu pieczywo i coś do niego.
Nie chodziło nam o to, by pokazać, że jesteśmy nie wiadomo kim. My mogłyśmy być na jego miejscu i wtedy zapewne też prosiłybyśmy ludzi o pomoc. W międzyczasie idąc w stronę sklepu, mężczyzna opowiadał nam jak traktuje bezdomnych straż miejska i inni ludzie. Jak balast, zło, które trzeba koniecznie z miast wykorzenić.
Gdy wróciłam wczoraj późnym wieczorem na mieszkanie, długo myślałam o tym człowieku. Ile razy słyszał "NIE", gdy prosił o wsparcie. I choć nie mam wrażenia bycia nie wiadomo jakim bohaterem, ba !, może niektórzy nawet powiedzieliby, że się wczoraj sfrajerzyłam wierząc w "rzewną historyjkę nieroba i menela", to cieszę się, że to zrobiłyśmy. Że postąpiłyśmy z koleżanką zgodnie z naszym sumieniem.
Zastanawiam się też dlaczego w takich sytuacjach jak ta wczorajsza zapominamy, że określenie "człowiek" nie dotyczy wyłącznie naszej osoby, a że jest nim też ten oto bezdomny zwracający się do nas z prośbą o pomoc. Dlaczego tak chętnie kategoryzujemy ludzi na "ludzi sukcesu" i "żuli i meneli". Skąd to wynika? Dokąd to zmierza?
Nie bójmy się zobaczyć człowieka w człowieku. Podać mu ręki, gdy upada. Karma wraca i być może ten, którego dzisiaj omijasz z pogardliwym uśmieszkiem na twarzy, jutro może okazać się jedyną osobą, która mogłaby podać Ci dłoń. WSZYSCY JESTEŚMY LUDŹMI i w każdym z nas mieszka Bóg. Pamiętajmy o tym.😐😥🙈🙉🙊
Od marca zamierzam wystartować z nowymi pomysłami, wykroczyć może poza konwencję krytyki, zahaczając też o tematy naukowe, tak by myśl starego przekadła : "internet nie tylko bawił, ale i uczył" ;)
Wiem, że ostatnio bardzo Was zaniedbałam. Były nawet takie momenty, kiedy myślałam o zawieszeniu strony i jej całkowitym zamknięciu, ponieważ sesja, zmęczenie i masa innych rzeczy nieco odciągnęła mnie od pisania nowych postów.
Kto wie, może marzec okaże sie miesiącem przełomowym i wśród nowych postów pojawi się w końcu długo zapowiadana niespodzianka? Chciałabym w tym roku bardziej się Wam pokazać, Drodzy Czytelnicy, sprawić, bym nie była już tylko złośliwym internetowym chochlikiem piszącym niewybrednie brzmiące teksty wycelowane w bagno medialne.
Ale zanim co do czego, dzisiejszy temat.
Był już w historii NiezależnejOpinii post o bezdomnych, który miał celować w ludzi, którzy z bezdomnych się naśmiewają i mówiąc brzydko wypinają się na nich tylną częścią ciała. Dzisiaj chciałabym zwrócić Waszą uwagę ponownie na ludzi potrzebujących. By to jakoś Wam "uplastycznić" opowiem Wam historię, która przytrafiła mi się wczoraj.
Jak każdy studenciak, po sukcesywnie zakończonej sesji, bez poprawek dzięki Bogu, udałam się ze znajomymi na "oblewanie sesji". Niby mało fascynujący początek, ale posłuchajcie dalej. Po pewnym czasie spędzonym w lokalu X stwierdziłyśmy, że mamy ochotę na zmianę klimatu i zgodnie ruszyłyśmy do innej miejscówki, położonej niedaleko miejsca X. Idziemy, żartujemy, śmiejemy się. Oczywiście wszystko w granicach dobrego smaku. W pewnym momencie podszedł do nas facet i poprosił, żebyśmy mu pomogły. Nie prosił o pieniądze, chciał, żeby tylko ktoś kupił mu zwykły chleb. Nie był przy tym nachalny, zaczepny, ordynarny, jak to czasami można przeczytać w internecie. W miły, kulturalny sposób zwrócił się do nas o wsparcie.
Można odmówić człowiekowi fanaberii takich jak np. kawior czy krewetki. Można odmówić, gdy prosi o pieniądze i istnieje uzasadniona obawa, że wyda je na alkohol. Ale chleba nie wolno odmawiać nikomu, nawet wrogowi.
A zatem ruszyłyśmy z koleżanką, by choć trochę pomóc temu biedakowi. Nie miałyśmy ze sobą dużo kasy, w końcu nie szykowałyśmy się na balety stulecia, tylko na zwykłe piwo w dobrym towarzystwie, ale zebrawszy do kupy kupiłyśmy mu pieczywo i coś do niego.
Nie chodziło nam o to, by pokazać, że jesteśmy nie wiadomo kim. My mogłyśmy być na jego miejscu i wtedy zapewne też prosiłybyśmy ludzi o pomoc. W międzyczasie idąc w stronę sklepu, mężczyzna opowiadał nam jak traktuje bezdomnych straż miejska i inni ludzie. Jak balast, zło, które trzeba koniecznie z miast wykorzenić.
Gdy wróciłam wczoraj późnym wieczorem na mieszkanie, długo myślałam o tym człowieku. Ile razy słyszał "NIE", gdy prosił o wsparcie. I choć nie mam wrażenia bycia nie wiadomo jakim bohaterem, ba !, może niektórzy nawet powiedzieliby, że się wczoraj sfrajerzyłam wierząc w "rzewną historyjkę nieroba i menela", to cieszę się, że to zrobiłyśmy. Że postąpiłyśmy z koleżanką zgodnie z naszym sumieniem.
Zastanawiam się też dlaczego w takich sytuacjach jak ta wczorajsza zapominamy, że określenie "człowiek" nie dotyczy wyłącznie naszej osoby, a że jest nim też ten oto bezdomny zwracający się do nas z prośbą o pomoc. Dlaczego tak chętnie kategoryzujemy ludzi na "ludzi sukcesu" i "żuli i meneli". Skąd to wynika? Dokąd to zmierza?
Nie bójmy się zobaczyć człowieka w człowieku. Podać mu ręki, gdy upada. Karma wraca i być może ten, którego dzisiaj omijasz z pogardliwym uśmieszkiem na twarzy, jutro może okazać się jedyną osobą, która mogłaby podać Ci dłoń. WSZYSCY JESTEŚMY LUDŹMI i w każdym z nas mieszka Bóg. Pamiętajmy o tym.😐😥🙈🙉🙊
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz