Translate

sobota, 29 kwietnia 2017

Demontaż pomnika UPA w Polsce -

Witajcie !

              Dzisiaj chciałabym napisać o czymś, co mnie osobiście, jako Narodowca niesamowicie ucieszyło i sprawiło, że po raz kolejny jestem dumna z naszych Braci z Młodzieży Wszechpolskiej, którzy po raz kolejny pokazali, że poprawność polityczna jest czymś podrzędnym w stosunku do prawdy historycznej i szacunku dla pomordowanych ofiar.
              Jak wnioskujecie już z tytułu posta, chodzić będzie o demontaż obiektu upamiętniającego bandycką szajkę UPA, który jeszcze do niedawna znajdował się na terenie powiatu przemyskiego, a więc na ziemiach polskich.
               26 kwietnia 2017 roku, to data, która wyznacza kolejne, podkreślające naszą silną niezależność i szacunek do historii wydarzenie. Tego dnia, przedstawiciele Ruchu Narodowego, Młodzieży Wszechpolskiej oraz lokalnych aktywistów podjęli się zdemontowania pomnika, upamiętniającego zbrodniczą frakcję UPA, która w latach 40. XX wieku  dokonywała bestialskich, przechodzących ludzkie pojęcie rzezi na Polakach zamieszkujących na terenach przywłaszczonych sobie przez Ukrainę.
                Jak podaje portal Narodowcy.net pomnik ten powstał bezprawnie 23 lata temu i niesłusznie sławił imię UPA na polskich ziemiach. Monument stał bezprawnie w tym miejscu ponad 20 lat, ponieważ sądzono, że upamiętnia on czyjeś szczątki, jednak jak potem się okazało, nie pełnił on takowej funkcji. Parę dni temu przedstawiciele orientacji Narodowej postanowili ukrócić to wszystko i podjęli się usunięcia nielegalnego obiektu za zgodą wójta tamtejszej gminy, Janusza Słabickiego.
                Oczywiście na UPAinie z tego powodu podniosła się niewiadomo jaka gównoburza. Przedstawiciele środowisk nacjonalistycznych (oficjalnie zwanych Związkiem Ukraińców w Polsce), stwierdzili, że jest to (cyt.) "kolejna antyukraińska prowokacja (...) mająca na celu zakłócić obchody 70.tej rocznicy akcji <<Wisła>>, czyli deportacji 140. tys. Ukraińców z ziem ojczystych w Polsce południowo-wschodniej na ziemie północne i zachodnie." . UPAińcy zwrócili się ze swoją żałosną pisaniną do premier Beaty Szydło, licząc jednocześnie, że Rząd ukaże w jakiś sposób społeczników, którzy dokonali tej "prowokacji"

                Wiecie, jaka jest moja niezależna opinia w tym temacie? Myślę, że ci, którzy uważają, że Polacy powinni pozostawiać na swoim terytorium barbarzyńskie pamiątki UPA są bezwstydnymi, bezrozumnymi idiotami, skrzywionymi mentalnie i upośledzonymi umysłowo. UPAińcy chyba zapominają, jak oni niszczyli polskie wsie i wszelkie przejawy polskiej bytności na terenach Wołynia i Małopolski Południowej. Jak teraz ośmielają się obstawać za pozostawieniem tego pomnika, który ma upamiętniać naszych katów ? 
                   Jeśli komuś nie podobają się działania podejmowane n.rz. odkłamywania historii i dbania o właściwą pamięć wydarzeń związanych z naszymi dziejami, to nie ma przymusu mieszkania tutaj - zawsze można wyjechać i wrócić do siebie, gdzie ludzie modlą się do cwela Bandery i stawiają UPA pomniki. Niemniej jednak, jeśli ktoś decyduje się na pobyt w naszym kraju, ma obowiązek dostosować się do obowiązującej większości, a to jest Polaków, którzy nie będą padać na twarz przed hańbiącymi symbolami i wyznawać "historii po ukraińsku", "niemiecku" czy "rosyjsku". To nasze ziemie, nasz teren i my mamy prawo do własnych przekonań, poglądów, a co za tym idzie i podejmowania działań, które nie wykraczają w żaden sposób za terytorium administracyjne naszej Ojczyzny (mam w tym miejscu na myśli akcje podobne tej z 26 kwietnia). 
                To tyle na dziś, artykuł został napisany spontanicznie, ale to ważne, by o takich rzeczach mówić głośno i często - w innym wypadku ktoś z zewnątrz zawsze łatwo narzuci nam alternatywną wersję naszych działań i postaw. 

Trzymajcie się  Polacy, Chwała Wielkiej Polsce !

PS. Link, do śmiesznego protestu ZUP zamieszczam poniżej, w źródłach. Sami zobaczcie ten żenujący popis obrońców zbrodniarzy.

Źródła, z których korzystałam przy tworzeniu tego artykułu :


http://narodowcy.net/polska/oswiadczenie-zwiazku-ukraincow-w-polsce-w-zwiazku-z-rozbiorka-pomniku-upa

http://narodowcy.net/polska/mlodziez-wszechpolska-rozebrala-pomnik-upa-w-powiecie-przemyskim

czwartek, 27 kwietnia 2017

Czy istnieje kłamstwo doskonałe? - mechanizm kłamstwa .

Cześć !

                  Dziś czwartek, więc warto zająć się tematem, który jak dotąd nie zagościł na moim blogu, a szkoda, bo jest to dosyć popularny i w obecnych czasach sporo nadużywany. Chodzi nam mianowicie o KŁAMSTWO. Kłamstwo jak wiadomo jest dość brzydkim zjawiskiem, doprowadzającym do wielu nieporozumień i niewłaściwym moralnie. Ale dlaczego w ogóle kłamiemy ? Co sprawia, że zatajenie prawdy jest dla nas wygodniejsze niż jej wyjawienie? I w końcu, czy istnieje na świecie taki człowiek, który potrafi wywieść w pole nawet najbardziej oczytanych i doświadczonych agentów służb specjalnych ? To i wiele więcej już dzisiaj, a więc zapraszam serdecznie !


DLACZEGO KŁAMIEMY ?

                   
Ogólnie część psychologów przyjmuje 6 powodów, dla których uciekamy się właśnie do kłamstwa. Wszystkie są związane jednak z jakimś strachem, lub raczej ze strachem przed czymś. I tak jednym z powodów jest np. strach przed zranieniem siebie - dotyczy to sytuacji, gdy pragniemy za wszelką cenę zachować komfort psychiczny

(np. jeśli ktoś chce być akceptowany przez grupę, lub w ogóle do niej należeć, skłamie na temat np. swoich osiągnięć sportowych, by wzbudzić w otoczeniu szacunek do swojej osoby i zaskarbić sobie jego sympatię), lub fizyczny (np. gdy w starciu z grupą młodych fascynatów danego klubu piłkarskiego, kłamiemy, że jesteśmy kibicami tej samej drużyny, by uniknąć prawilnego wpierdzielu) . Innym powodem, wymienianym jako powód kłamstwa jest m.in. strach przed konfliktem, czy odrzuceniem. To ostatnie, związane z eksperymentem Ascha, polega na potrzebie bycia popularnym, uznawanym, szanowanym powszechnie. Kłamiemy, bo nie chcemy, by nas odrzucono,
Pozostałe powody to : strach przed konfliktem, strach przed zranieniem kogoś, strach przed karą i strach przed porażką. W każdej z wymienionych przyczyn ludzie zatajają w mniejszy lub większy sposób prawdę, uciekając się do "niewinnego kłamstewka".

KŁAMSTWO TO TEŻ PATOLOGIA ! 
                   Niektóre badania pokazują, że kłamiemy od 2 do nawet 200 razy dziennie. Liczby te zależą m.in. co robimy i czego miałoby owo kłamstwo dotyczyć. Nawet niewinne "czuję się dobrze", gdy nasza kondycja nie jest najlepsza już kategoryzuje się jako nieprawda, choć zazwyczaj nie przywiązujemy do tego aż tak wielkiej uwagi. Trzeba to sobie jednak otwarcie wyjaśnić - choć stygmatyzujemy uzależnienia, przemoc domową, przestępczość, to kłamstwo tez jest rodzajem patologii ! I choć nieporównywalnie mniejszym, to jednak nie zapominajmy o tym, jak wiele osób tkwi w mitomanii, tj. uzależnieniem od notorycznego kłamania i potwierdzania nieprawdy. Patologia ta zakorzenia się w osobowości, co oznacza, że później naprawdę potrzeba wiele, wiele, wiele wysiłku, by choć częściowo ją zwalczyć. O mitomanii mówić możemy, gdy jest ona zjawiskiem :
* stałym
* dominującym
* nieproporcjonalnym
* niepodpartym żadną korzyścią zewnętrzną.

Czyli gdy kłamstwo staje się po prostu naszym kolejnym nawykiem.

MITOMAN - PSYCHOLOGICZNY "POKER FACE"
               Osoba trwale uzależniona od opowiadania bzdur jest wręcz "idealnym graczem" - potrafi z taką wiarygodnością, zaangażowaniem i przejęciem opowiadać kłamstwa, iż mało tego, że on sam w nie uwierzy, to też wciągnie w swoje gierki otoczenie. Czy więc osoba taka posiada zaburzone postrzeganie prawdy? Otóż okazuje się, że nie do końca. Mimo opowiadanych przez siebie historii, mitoman niejednokrotnie ściera się z prawdą, co buduje u niego poczucie frustracji i gniewu, ponieważ zdaje on sobie sprawę z realnego obrazu rzeczywistości, jednakże nawyk kłamania jest od niego silniejszy i ostatecznie go pokonuje.
           

 DLACZEGO WYSZCZEGÓLNIAMY "ZWYKŁYCH" KŁAMCÓW OD MITOMANÓW? 

               Jak mawia pewna bardzo bliska mi osoba "jak zwała, tak zwała i tak jedna chała". Otóż okazuje się, że nie. "Zwykły kłamca", jak go sobie określiliśmy powyżej, to osoba, której przytrafi się skłamać, ale nie czuje wewnętrznego przymusu do mówienia nieprawdy. Natomiast pobudki mitomana są inne i wypływają z innych źródeł.  W przypadku mitomana problem kłamania jest głęboko zakorzeniony w podświadomości. Osoby, które cierpią na mitomanię żyją jakby w dwóch różnych wymiarach - rzeczywistości realnej, która jest kolokwialnie mówiąc brzydka i nieatrakcyjna, oraz tej urojonej, czyli tej, do której mitoman dąży, która go satysfakcjonuje, zadowala i w której może poczuć się bohaterem.
            Mimo to warto naświetlić tutaj fakt, że nikt nie rodzi się patologicznym kłamca, tak jak
nikt nie rodzi się od razu przestępcą (w tej kwestii odsyłam do jednego z moich poprzednich wpisów). Psychologowie skłonni są twierdzić, że mitomania korzeni się w traumatycznych przejściach z dzieciństwa, które poniekąd "nauczyły" jednostkę kłamania . A więc w tej sytuacji stan patologicznego kłamstwa staje się swoistym mechanizmem obronnym. Stąd też osoba, która dotknięta jest tym problemem nie traktuje kłamstwa w kategoriach czegoś złego, czy grzechu - dla niej to jedna ze skutecznych form przetrwania.
.

KŁAMSTWO A ZABURZENIA PSYCHICZNE.
                    Pewnych rzeczy jednak nie da się wytłumaczyć traumą z dzieciństwa. Jest wiele osób, których dzieciństwo mieściło się w granicach normy, było pozbawione większych traum, mimo to, ludzie ci dalej kłamią. Wówczas psychologowie przyjmują teorię zaburzeń psychicznych związanych z ciągłą potrzebą ubarwiania rzeczywistości. I tak wyszczególnia sie tutaj :

* Zaburzenia pozorowane - tj. symulowanie chorób psychicznych lub innych niedyspozycji celem uzyskania określonej korzyści

* Histrioniczne zaburzenia osobowości  -dotyczą pragnienia bycia "w centrum". Kłamca pragnie uwagi innych osób, jest gotów powiedzieć wszystko wszystkim, byle uzyskać ze strony otoczenia choć cień aprobaty.

* Narcystyczne zaburzenia osobowości - kłamca poprzez swoje historyjki dąży do podniesienia samooceny we własnych oczach.

* Antyspołeczne zaburzenia osobowości - ludzie kłamią, by uniknąć odpowiedzialności za popełniane czyny

* Konfabulacje - mają na celu uzupełnienie czymś luk w realnych wspomnieniach, tak, by zachować logiczny bieg zdarzeń. Konfabulacja jest szczególnym przypadkiem kłamstwa, ponieważ konfabulujący jest przekonany o prawdziwości swoich wspomnień w każdym calu.

* syndrom Gansera - jest to zespół zaburzeń z pogranicza psychozy i symulacji. Człowiek dotknięty tym syndromem wykazuje w konwersacji rażącą niewiedzę o powszechnie uznanych faktach, natomiast ich odpowiedzi bywają zbliżone do prawdy, lecz nią nie są.

ROZPOZNANIE I PROFILAKTYKA KŁAMSTWA
                   Rozpoznanie kłamcy jest dosyć trudną sprawą, zwłaszcza, gdy trafimy na osobę bardzo dobrze manipulującą emocjami innych. Ponadto wiele osób po prostu nie ma specjalistycznej wiedzy, która bezproblemowo pomogłaby w odszyfrowaniu kłamcy lub mitomana. Wprawdzie wielu z nas ma"nie robi nas w konia" .
własne sposoby na ustalenie, czy dana osoba kłamie, czy też nie, jednakże jeśli już zahaczamy o to zagadnienie, przyjrzyjmy się najpopularniejszym sposobom na rozpoznanie czy ktoś przysłowiowo

wtorek, 25 kwietnia 2017

Biedronkowe historie.

Hej !

Dzisiaj chciałam podzielić się z Wami opinią nt. niektórych klientów popularnej sieci sklepów Biedronka (ale nie tylko).

Czy zdarzyło się Wam może kiedyś, że szliście na niewielkie zakupy do pobliskiego sklepu i w sumie większość czasu staliście w kolejce do kasy, bo jakaś baba zasypuje kasjerkę dosłownie "Górą grosza"?

Ludzie, OK, rozumiem, że wszystkie kolejki rządzą się swoimi prawami. Ale serio, wypłacanie dwudziestu złotych drobniakami po złotówce i drobniejszych monetach to już lekka przesada. Zwłaszcza, gdy w oddali ciągnie się w chuuuuuuu* długi ogonek ludzi, którzy też chcieliby dziś jeszcze zrobić te cholerne zakupy.

Myślę, że po trochu to ma związek z naszym cebulactwem i mentalnością typowego Polaka. Ważne, abym ja został lub została obsłużona. Reszta się nie liczy. No bo przecież, ojej, ja tyle odstałam swego w tej pieprzonej kolejce, więc teraz specjalnie dam kasjerce rebusa na pół godziny, żeby jak kura ziarna z piachu, tak ona wydziobała sobie z tych drobniaków potrzebną kwotę ... -_-

Nie czepiam się teraz bynajmniej ludzi z obsługi sklepu - trzeba przyznać, że większość z nich pracuje na najwyższych obrotach i serio ma tam niezły zapieprz, ale ludzie ... jako klienci niektórzy naprawdę są beznadziejni.

To był taki short, dzisiaj tyle, jutro wrzucę post o kłamstwie idealnym. Dziekuję Wam serdecznie za dzisiaj i do jutra Bloggerzy . Miłego wieczoru !

sobota, 22 kwietnia 2017

Stygmatycy. Święci czy szaleni?

Cześć !

          Ostatnimi czasy sporo czytam na temat ludzi, których spotykają w życiu niesamowite rzeczy. I tak nie dalej jak jeszcze wczoraj zagłębiałam się w historii Edwarda Mordrake'a, który jeśli wierzyć historiom, nosił na potylicy twarz swojego bliźniaka, który nie mając co prawda zdolności werbalnych, doprowadził go do szaleństwa, a finalnie - do samobójstwa. Jest to naprawdę ciekawa historia, choć materiał temu poświęcony jest naprawdę okrojony - niemniej jednak zainteresowanych tematem odsyłam do wyszukiwarki .

          Dzisiaj jednak, chciałabym porozmawiać nie tyle o ludziach z dziwnymi chorobami lub zniekształceniami genetycznymi, co o ludziach, którzy w swoim życiu doświadczyli przeżyć mistycznych. Chodzi mi tutaj o szczególny rodzaj mistyków, tj. stygmatyków, którzy noszą na sobie rany Chrystusa i nierzadko potrafią dokonywać cudów uzdrowień i nawróceń.

          Zanim jednak zaczniemy, pragnę wspomnieć, iż nie wszyscy uznają stygmaty, a ludzi, którzy rzekomo ich doświadczają traktują z przymrużeniem oka, mówiąc kolokwialnie, że "mają fisia" i są nie do końca zrównoważeni psychicznie. Jest jednak spora rzesza ludzi, która staje w obronie stygmatyków i twierdzi, że ludzie ci doświadczyli niebywałej łaski Bożej w postaci przywileju noszenia Boskich ran. Kto ma wobec tego absolutną rację ? Zwolennicy, czy przeciwnicy stygmatów? Zastanówmy się wspólnie.

          Sama definicja stygmatu jako takiego głosi, iż jest to określenie odnoszące się do ran pojawiających się samoistnie na ciałach  wyznawców danej religii, w miejscach, gdzie według wierzeń zadano je Jezusowi (lub Mahometowi w Islamie). Osoba, która nosi takie rany określana jest mianem stygmatyka lub stygmatyczki, choć  jak pokazują poszczególne przypadki z reguły w przypadku stygmatyków zdecydowanie przeważają kobiety. Najczęściej stygmaty występują u ludzi prowadzących intensywne życie duchowe.

          Sam "fenomen" stygmatów polega na tym, że są one dość specyficznymi formami ran. Istnieje pięć wyznaczników, na podstawie których określa się autentyczność owych uszkodzeń ciała. Należą do nich  m.in.: spontaniczne i niespodziewane pojawienie się ich na ciele, brak zjawiska gnicia i ropienia, zamiast tego rany wydzielają woń przypominającą zapach kwiatów. Innym wyznacznikiem autentyczności stygmatu jako takiego jest jego niezmienność i brak możliwości gojenia się, mimo zastosowanych środków pomocy medycznej. Ponadto stygmatycy (co dziwne) nigdy nie umierają z powodu wykrwawienia, co wydaje się być wręcz nierealne, jeśli weźmiemy pod uwagę, jak obficie krwawią rany.

         Gdybyśmy mieli podać przykłady "sławnych" stygmatyków, myślę, że nie mielibyśmy z tym większego problemu. Na pewno każdy z Was słyszał przynajmniej raz o św. Ojcu Pio z Pietrelciny czy nawet o św. siostrze Faustynie Kowalskiej od Miłosierdzia Bożego. Doznawali oni stygmatów zewnętrznych (czyli fizycznych ran na rękach, nogach, boku) jak też stygmatów wewnętrznych (ból dłoni, głowy, nóg, narządów wewnętrznych, odpowiednio w miejscach, przez które przeszła Włócznia w Boku Pańskim).
           Nie da się jednak ukryć, że zjawisko stygmatów ma wielu sceptyków. Należą do nich część psychologów, psychiatrów oraz niektórzy naukowcy, którzy stygmaty próbują tłumaczyć zaburzeniami w sferze zdrowia psychicznego. Zanim przejdziemy do oceny wysłuchajmy więc argumentów tej grupy ludzi.

           Sceptycy stygmatów twierdzą, że wywołanie u siebie krwawych ran nie jest wielkim problemem, zwłaszcza dla osób głęboko sfanatyzowanych. W opinii tych ludzi, wystarczy odpowiednio dobrana mieszanka związków chemicznych takich trójcyjanki i jodki może wywołać efekt krwawiących dłoni. Jeszcze inni, zwłaszcza sceptycy Ojca Pio, twierdzą, że wystarczy użyć kwasu karbonolowego, by wywołać i rozjątrzyć rany.  Tyle o czynnikach fizycznych. A co wobec tego ze sferą psychiki?

            Racjonaliści twierdzą, że stygmaty są efektem świadomego i rozmyślnego samookaleczania się, będącego ściśle związanym z fanatyzmem religijnym. Jak piszą w licznych źródłach : "Stygmaty to – obok m.in. opętania i nerwicy eklezjogennej — jedna z chorób „religijnych”, dotykająca przeważnie osoby najintensywniej emocjonalnie zaangażowane w nauczanie kościelne" , "stygmatycy to osoby histeryczne i znerwicowane"  a także "cierpiące na urojenia i nierzadko na schizofrenię" . Innymi słowy posądzają stygmatyków o misterne oszustwo, nie mające nic wspólnego z realną wiarą.
            Psychologowie bardzo często powołują się tez na Encyklopedię Medycyny. W nawiązaniu do niej wyjaśnia się, że fanatyk religijny oddziaływuje na swoje ciało silnymi emocjami siłą wyobraźni, a tej "nakazuje" ciągłe wyobrażanie sobie ran Jezusa Chrystusa i przyswajanie je za własne. Dalej mówi się o tzw. "konwersji histerycznej", tj. generowania przez podświadomość osobowości histerycznej, która to z kolei powoduje pozorowane lub rzeczywistych dolegliwości fizyczne, by uzasadnić niepodejmowanie żadnych działań w celu odwrócenia uwagi od niechcianych myśli/uczuć. Czy więc jak dobrze rozumiem, jeśli pan X panicznie boi się śmierci i chce za wszelką cenę uciec od rozmyślań na ten temat, przekierowuje wówczas uwagę na "urojone" bóle i cierpienia, by upodobnić się do Zbawiciela? Lub gdy pani Y ma problem z mężem, wówczas również zacznie wyobrażać sobie, że cierpi tak jak Chrystus? W mojej opinii to lekko nielogiczne. OK, medycyna i nauka uświadomiła nam na przestrzeni lat, że nasze ciało może więcej, niż nam się mogłoby wydawać, ale nie wierzę w to, że siłą wyobraźni można sobie zrobić dziurę w dłoni lub nadgarstku. Tak samo jak nie uwierzę w to, że opętanie jest chorobą psychiczną lub sztuczką magiczną . Po prostu nie. 
         
             "Klasycznie rozumiana konwersja histeryczna mogłaby opisywać tylko pewne formy stygmatów, bez zmian fizjologicznych, polegające na bólach „w miejscach świętych”. Konwersja histeryczna to np. ból lub bezwład bez możliwości znalezienia somatycznego odbicia psychicznego zjawiska. Stygmaty, które wiążą się z ranami i krwawieniem powinny być opisywane jako inna odmiana religijnej choroby, o charakterze psychosomatycznym."


Dalej, w jednym z artykułów czytamy, że stygmaty usunąć można za pomocą sugestii hipnotycznej, w jaką wpadają ludzie podczas modlitwy (serio?).

              Opinii nt. nieprawdziwości stygmatów można by było przytaczać całą masę. Zawsze znajdzie się jakiś sceptyk, który dołoży do zastanej liczby swoja negację, tak jak i entuzjasta będzie po swojemu przekonywał do słuszności swoich twierdzeń. Niemniej jednak osobiście uważam, że choć i wśród stygmatyków trafiają się oszuści ( jak choćby 
Giorgio Bongiovanni), to zjawisko stygmatyków i niesamowitych ran na ciele będących częściowym odzwierciedleniem ran Chrystusowych jest czymś prawdziwym. Wierzę, że są ludzie wybrani przez Boga, którzy dostają ten wyjątkowo ciężki, bolesny, ale też wyjątkowy dar, po to, by na swoim przykładzie pokazać nam, że Bóg jest i istnieje. 
Dziękuję serdecznie za Waszą uwagę, mam nadzieję, że artykuł Was zainteresował, zapraszam po więcej w kolejnych dniach :)

Wykaz źródeł, z których korzystałam opracowując ten artykuł :
http://www.potamtejstronie.pl/niemozliwe/stygmaty.html


http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,6205

http://www.kbroszko.dominikanie.pl/li_exaltatio.htm

http://strefatajemnic.onet.pl/cuda/stygmaty-czym-naprawde-sa/88bcd

https://pl.wikipedia.org/wiki/Stygmat_(religia)


poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Tajemnica NDE. Czy istnieje życie po życiu ?

Witajcie !

Od ostatniego wpisu minęło już trochę czasu, w czasie którego szukałam nowego tematu, który mogłabym opisać Wam na blogu. Prócz tego wiadomo, jak to przed świętami, zaczął się coroczny "kocioł" z porządkami no i sami widzicie, że okres publikowania postów znów uległ wydłużeniu. Ale spokojnie, cały czas pamiętam o blogowaniu- tak więc nie tracąc czasu, zaczynamy nowy temat ! 😉
             
                Od dawna fascynowała mnie tematyka zjawisk paranormalnych, takich, których racjonalne wyjaśnienie niemalże graniczy z cudem. I choć jako typowa nastolatka fascynowałam się wampirami, duchami i temu podobnymi historiami, z biegiem czasu znalazłam sobie ambitniejsze, jak sądzę, pole zainteresowań. Od dwóch lat zastanawiam się nad zjawiskiem NDE, czyli popularnie znanym Near Death Experiences. Jest to dość tajemnicze zjawisko, z pogranicza nauki, kultury, religii i nawet po części fantastyki, ponieważ sceptycy określają je jako idealnie wyreżyserowany wymysł ludzi ciemnogrodu. Czym więc tak naprawdę jest NDE? Czy istnieje jakieś wytłumaczenie na występowanie tego zjawiska wśród ludzi, których życie naprawdę przez jakiś czas wisiało na włosku? Czy nauka jest w stanie rzeczowo wyjaśnić, na czym ono polega ? W tym artykule postaram się odpowiedzieć na te pytania, bazując na źródłach i własnej refleksji.

            Historii i opracowań o tematyce umierania i doświadczeń z tym związanych jest cała masa. Wystarczy wpisać tylko w wyszukiwarkę hasło "NDE", by zasypała nas ogromna liczba wyników związanych z tym zagadnieniem. Znajdziemy wśród nich tak samo strony amatorskie poświęcone tematyce, jak i portale naukowe, które przedsięwzięły ów temat. Pisane przez entuzjastów i sceptyków. Przez wierzących i ateistów. Na każdej z nich znajdziemy inną interpretację i charakterystykę NDE. Zanim jednak my powiemy na czym konkretniej polega to zjawisko, omówmy samo pojęcie. W tym miejscu pozwolę sobie zacytować definicję zamieszczoną na portalu instytutnoble.pl :

"Doświadczenie śmierci (NDE, z ang. Near Death Experience) – odczucia zmysłowe doświadczane przez osobę, która niemal umarła lub była w stanie śmierci klinicznej. W związku ze stałym postępem nauk medycznych (resuscytacjareanimacja), tego typu doświadczenia nie należą do rzadkości,(...)  Doświadczenia z pogranicza śmierci nie zależą od płci, cech społeczno-demograficznych, a także wieku, gdyż mogą je przeżywać również dzieci "

           
Po szczegółowszym zapoznaniu się z powyższą definicją, w oczy rzuca się fakt, że samo doświadczanie NDE związane jest ze sferą odczuć zmysłowych i dotyczy sytuacji, gdy człowiek znajduje się w stanie śmierci klinicznej. Stąd też niektórzy prowadzą konkluzję, iż w momencie wejścia w stan śmierci klinicznej dochodzi do realnych spotkań z Bogiem, bliskimi zmarłymi, Rajem i tym podobnymi rzeczami. Dodatkowo entuzjaści opuszczania swego ciała i częściowego przechodzenia w inny wymiar twierdzą, że są w stanie podczas takiej "wędrówki" obserwować wydarzenia np. na sali operacyjnej, swoje ciało i krzątających się przy nim ludzi, lub też podejmować decyzję czy chcą zostać w owym "Raju" czy też chcą powrócić na ziemię. Dla zwykłego laika, osoby, która nigdy przedtem z czymś takim się nie spotkała, historie te to dobry materiał na powieść science fiction.


Zanim jednak przejdziemy do oceny ...
            ... warto sobie powiedzieć, że w temacie NDE przeprowadzono wiele badań, mających jednoznacznie określić, czy jest to zjawisko prawdziwe, czy wytłumaczalnie łatwe do obalenia. Lekarze z Medycznego Wydziału Uniwersytetu George'a Washingtona badali grupę pacjentów w stanie śmierci klinicznej i o dziwo, tuż przed ich "śmiercią", aparatura odnotowywała nagły skok fal mózgowych. Do grupy obserwowanej należeli pacjenci chorzy na nowotwory oraz umierający wskutek ataku serca. Można by więc skłonić sie ku teorii, że ludzie ci mogli doświadczyć wyjścia poza ciało i finalnie przejścia do innego wymiaru. Za tą teorią przemawia też fakt, iż nadaktywność fal mózgowych zanotowano u wszystkich badanych na tym samym poziomie intensywności i czasu trwania.

            Początkowo nagłe skoki aktywności mózgu w ostatnich sekundach życia pacjenta przypisywano urządzeniom elektromagnetycznym i elektronicznym znajdującym się na sali. Jednak gdy odizolowano je od elektroencefalografu monitorującego pracę mózgu umierającego, zauważono, że skoki następują dalej.

Co jest więc przyczyną "światełka na końcu tunelu"?

             Lekarze są zdania, iż popularne "kroczenie ciemnym tunelem w kierunku światła", jest niczym innym jak rozładowywaniem elektrycznym zamierających neuronów w wyniku niedotlenienia spowodowanego brakiem ciśnienia krwi w mózgu. No dobrze, ale przecież długotrwałe niedotlenienie naprawdę grozi śmiercią. Jak więc niektórym udaje się "wrócić" z powrotem do siebie? - zapytacie. Otóż niedotlenienie to może być czasowe, w związku z czym osoby mogą widzieć owo sławetne już światło, ich neurony faktycznie mogą stopniowo rozładowywać swój potencjał elektryczny, jednakże, gdy na czas przywrócimy krążenie w żyłach i doprowadzimy do wzrostu ciśnienia krwi, pacjent może zostać uratowany, oraz mieć wrażenie "powrotu zza światów".

Ostatnie przedśmiertne wizje, czy opuszczanie ciała przez duszę ?
                 Tak się składa, że mimo wielu teorii i badań trudno jest jednoznacznie rozstrzygnąć powyższą wątpliwość. Badacze wysnuwają różnego rodzaju przypuszczenia, hipotezy, które zmierzać mają do jak najprecyzyjniejszego wyjaśnienia tej zagadki. Zwolennicy duchowości twierdzą, że NDE to nic innego jak epilog życia wiecznego, pierwszy etap śmierci, który ma nas przygotować do życia w wieczności. Ci bardziej liberalni natomiast, doszukują się rozwiązania wątpliwości w teoriach psychologicznych. Jedna z nich zakłada na przykład, że NDE jest reakcją obronną organizmu w obliczu nieuchronnie zbliżającego się końca. Inna natomiast mówi, że w takim przypadku do gry wkracza tzw. "system pobudzania", w wyniku którego doświadczenia NDE są pobudzane w obliczu kryzysu. Kryzys ów związany jest z doświadczaniem tzw. intruzji, czyli paraliżu sennego charakterystycznego dla fazy REM, odczuwanego w stanie czuwania, takim jak np. przy narkolepsji. Niektóre osoby (tutaj zdaniem badaczy- pacjenci przeżywający NDE) są szczególnie podatni skłonni do takich doznań.

Źródło tkwi w układzie limbicznym ?
                  Wizje o charakterze paranormalnym lub duchowym mogą mieć źródło w układzie limbicznym, który stanowi jedną z pierwotnych części mózgu odpowiadających za zachowanie, emocje i długoterminową pamięć. W dodatku jest on bardzo aktywny w czasie fazy REM. Doświadczenia pozacielesne (OBE) częściej przytrafiają się zestresowanym osobom i  mogą mieć związek z systemem pobudzania.
                    By zweryfikować prawdziwość twierdzeń odratowanych pacjentów, którzy twierdzili, że podczas np reanimacji opuścili swoje ciało i patrzyli na samych siebie z góry, pod sufitem sali, w której znajdował się taki pacjent montowano niewielkie półeczki, na których umieszczano różnego rodzaju przedmioty. Badacze wyszli z założenia, że jeżeli to, co mówią pacjenci jest prawdą i faktycznie doszło w tym momencie do oddzielenia sfery fizycznej i duchowej, to pacjenci będą wiedzieli co zostało umieszczone na półeczce.

Biologiczne próby wyjaśnienia fenomenu NDE.

                     Efekty tego typu są prawdopodobnie związane z zaburzeniami funkcjonowania mózgu, mającymi miejsce m.in. w stanie śmierci klinicznej, a wynikającymi z niedokrwienia kory mózgowej (w tym ośrodka snu i układy limbicznego odpowiedzialnego za emocje), niedotlenienia (na które wrażliwy jest ślimak odpowiedzialny za wrażenia słuchowe), zatrucia, zaburzeń poziomu neurotransmiterów, a więc naruszenia normalnej fizjologii mózgu. W momencie śmierci klinicznej szyszynka prawdopodobnie produkuje duże ilości DMT, jednej z najsilniejszych substancji psychoaktywnych. Za taką interpretacją przemawiają badania neuropsychologiczne, w których udaje się wywoływać podobne efekty poprzez stymulację magnetyczną (TMS) niektórych rejonów kory, głównie płatów skroniowych. Prawdopodobnie również do płynu mózgowo-rdzeniowego uwalniane są endorfiny co blokuje ból i daje radość.


Inne wyjaśnienie o charakterze biologicznym zostało zaproponowane przez George'a Wettacha. Opiera się ono na rozróżnieniu dwóch części mózgu: mózgu gadziego (reptilian brain), starszego ewolucyjnie, który może funkcjonować w niższej temperaturze i przy mniejszych dostępnych źródłach energetycznych oraz mózgu ssaczego (mammalian brain), reprezentowanego przez korę mózgową, bardziej złożonego, ale też bardziej delikatnego. Mózg ssaczy odpowiada za całościową świadomość i w normalnych warunkach dominuje nad mózgiem gadzim. W sytuacjach ekstremalnych (jak doświadczenie z pogranicza śmierci), gdy funkcjonowanie mózgu ssaczego jest ograniczone, tendencja ta odwraca się i zaczyna dominować mózg gadzi. Wszystkie doświadczenia z pogranicza śmierci da się wyjaśnić jako interakcję między mózgiem gadzim i ssaczym.
Inny model o charakterze biologicznym stworzyła Susan Blackmore. Według niej całość przeżyć związanych ze śmiercią kliniczną można wytłumaczyć nadmiernym wydzielaniem endorfin w sytuacjach kryzysowych (takich jak uszkodzenie lub niedotlenienie mózgu). Substancje te powodują zmniejszenie bólu, ale przy okazji wywołują wizje i euforię. Propozycję tę autorka przedstawiła w latach 80. XX wieku. W latach dziewięćdziesiątych zaś wyjaśnienie doświadczeń z pogranicza śmierci oparła na pojęciu modeli mentalnych. Jej zdaniem wszystko czego doświadczamy jest wynikiem modeli mentalnych – wpływają one na obraz i poczucie rzeczywistości. Bazując na informacjach odbieranych przez zmysły system wybiera do reprezentacji rzeczywistości taki model mentalny, na podstawie którego można najlepiej przewidywać zachowanie i który zapewnia najlepsze funkcjonowanie. Niestabilne i chaotyczne modele rzeczywistości są postrzegane przez jednostkę jako halucynacje lub fantazje. Przeżycia składające się na doświadczenia z pogranicza śmierci wydają się występować naprawdę, gdyż w trakcie osłabienia funkcjonowania mózgu reprezentują najbardziej stabilny z możliwych modeli ja.
Do świadomości, w wyjaśnieniu doświadczeń z pogranicza śmierci, odwoływał się także Todd Murphy. Według niego doświadczenie to działa niczym algorytm bazujący na procesach biologicznych, który zmienia stany świadomości. Murphy odwoływał się do teorii ewolucyjnych – jego zdaniem mechanizm selekcji naturalnej ułatwia powtórne narodziny, zaś panoramiczny przegląd życia jest procesem uczenia, w trakcie którego jednostka dokonuje przeglądu własnego życia i nabywa wiedzy, która zostanie wykorzystana po powrocie do życia, w celu lepszej adaptacji.
Również psychoanalitycy zaproponowali wyjaśnienie doświadczeń z pogranicza śmierci. Ich zdaniem przeżycia składające się na nie (np. wizje) pełnią funkcję mechanizmów obronnych, które mają zapobiegać nadmiernej traumie emocjonalnej. Kiedy świadomość niebezpieczeństwa utraty życia jest nie do uniknięcia, fantazje i marzenia pozwalają zapanować nad faktami, a więc dochodzi do triumfu złudzeń nad rzeczywistością. Pojawiają się fantazje regresywne w postaci panoramicznego przeglądu życia oraz fantazje o raju, jako metafora powrotu do stanu prenatalnej, oceanicznej rozkoszy. Wszystko to ma służyć obronie przed lękiem.
Większość badaczy jest zdania, że klasyfikowanie tego typu zjawisk jako paranormalne jest nieuzasadnione. Wątpliwości budzą jednak m.in. odczucia zmysłowe związane z obserwowaniem i zapamiętywaniem otoczenia przez osobę nieprzytomną. We wrześniu 2008 uruchomiono międzynarodowy projekt AWARE. Naukowcy z University of Southampton, wspólnie z zespołem ponad 30 lekarzy i naukowców, chcą dokładnie zbadać etiologię tych zjawisk. Badacze umieścili w salach na oddziałach ratunkowych obrazki, które można zobaczyć jedynie spod sufitu. Następnie mają zamiar przepytać osoby, które przeżyły zatrzymanie akcji serca o swoje wspomnienia z tego wydarzenia. Osoby, które będą twierdzić, że widziały z góry swoje ciało, będą pytane, czy pamiętają, co było na obrazkach. Badanie to ma rozstrzygnąć, czy świadomość istnieje niezależnie od mózgu, czy też wrażenia takie są jedynie "wytworem" mózgu. Częściowe wyniki swoich badań ogłosili w 2014 roku, stając na stanowisku, że ludzka świadomość może przez jakiś czas funkcjonować nawet po śmierci mózgu, co ma znajdować potwierdzenie w ich badaniach. Potwierdzeniem tej tezy ma być zjawisko odnotowane u jednego pacjenta, który opisał wydarzenia, które rzeczywiście miały miejsce po ustaniu akcji jego serca i wyłączeniu pracy mózgu.

Przypadek Pam Reynolds
                  Pam Reynolds była amerykańską piosenkarką, niestety zmarłą już w 2010 roku. Była jednym z pierwszych tak nagłośnionych przypadków NDE. Kiedyś przechodziła operację mózgu, w czasie której doświadczyła wyjścia poza swoje ciało. Twierdziła, że w pewnym momencie poczuła jak piła używana w czasie operacji przeszła przez jej czaszkę, a jej dusza opuszcza ciało przez czubek głowy (wiem, że niektórzy w tym momencie się uśmiechnęli, niemniej jednak cytuję historię Pam) . Podobno widziała siebie samą leżącą na stole operacyjnym, lekarzy krzątających się wokół niej, a potem wciągnął ją czarny wir, po którym dotarła do innego wymiaru, gdzie byli jej bliscy zmarli, którzy się nią zajęli, a potem pozwolili na jej powrót do swego ciała.
                  Choć brzmi to wszystko jak fajnie poukładana bajka, warto nadmienić, że relacja Pam z poczynania chirurgów pracujących wówczas na sali operacyjnej, niemalże stuprocentowo pokrywała się z tym, co faktycznie robili, by przywrócić jej życie. Na szczególną uwagę zasługuje też niesamowita zbieżność "zeznań" ludzi, którzy NDE mają za sobą. Każdy z nich w ten sam, lub bardzo podobny sposób opisuje moment przejścia do tego Innego Świata, co ich tam spotkało i ogólnie jak to wszystko wyglądało.

Takich przypadków jest więcej
                   Jest znacznie więcej osób twierdzących, że NDE jest zjawiskiem prawdziwym. Co więcej, osoby, które rzekomo tego doświadczyły są w stanie przytoczyć niejednokrotnie dialogi lekarzy, które towarzyszyły operacji, reanimacji, w czasie, gdy osoba ta teoretycznie nie powinna nic widzieć i nic słyszeć, będąc pod narkozą. 

Co osobiście sądzę o NDE
                    Choć naukowcy zadbali o to, by możliwie najbardziej szczegółowo opracować wyjaśnienie zjawiska NDE, to jednak osobiście uważam, że są na świecie takie rzeczy, których nie da się naukowo wytłumaczyć w stu procentach, ponieważ są kwestią interwencji "z zewnątrz". Tak i NDE uznaję za zjawisko głęboko związane ze sferą duchowości, które faktycznie może w jakiś sposób przenosić nas do innego wymiaru. Za moim stanowiskiem przemawia argument, że nie każdy może czegoś takiego doświadczyć, a ludzie, którzy mogli to przeżyć faktycznie zmieniają później w jakiś sposób swoje życie, co w przypadku zmyślenia całych historii lub kwestii wyłącznie mechanizmów biologicznych nie byłoby aż tak silne. Może i jest to zaściankowe myślenie, ale przecież każdy z nas w coś wierzy bezwarunkowo, nieprawdaż? ;)

Dzięki za śledzenie postów, mam nadzieje, że zainteresowało Was zaproponowane przeze mnie zagadnienie.  Już niebawem kolejne, może tym razem coś z historii? Zobaczymy ;) Tymczasem życzę Wam wspaniałego dnia i do następnego Kochani ! :)




źródła, z których korzystałam przy opracowywaniu tego artykułu :


http://neuropsychologia.org/doswiadczenia-z-pogranicza-smierci-oczami-naukowco
http://www.instytutnoble.pl/doswiadczenie-nde/
http://infra.org.pl/ycie-po-yciu/ycie-po-mierci/823-dowody-na-nde
http://infra.org.pl/ycie-po-yciu/ycie-po-mierci/683-na-progu-mierci-naukowcy-kontra-nde
https://en.wikipedia.org/wiki/Pam_Reynolds_casehttps://pl.wikipedia.org/wiki/Doświadczenie_śmierci
http://strefatajemnic.onet.pl/nde
https://pl.wikipedia.org/wiki/Doświadczenie_śmierci
http://www.nderf.org/Polish/nderf_ndes.htm
http://www.lucidologia.pl/2013/08/neurofizjologia-umierania-near-death.html
http://www.psychiatria.pl/artykul/doswiadczenia-z-pogranicza-smierci-nde/3362

http://niewiarygodne.pl/kat,1017181,page,2,title,11-latek-opowiedzial-co-jest-po-tamtej-stronie-Ta-relacja-wstrzasnela-swiatem-nauki,wid,13539387,wiadomosc.html?_ticrsn=3&smgajticaid=618f51
http://www.wiara.us/NDE-2.htmlhttp://infra.org.pl/ycie-po-yciu/ycie-po-mierci/724-nde-batalia-o-zawiaty
http://biblioteka.netgenes.pl/urojenie-doswiadczenia-smierci-nde.html