Cześć !
Ostatnimi czasy sporo czytam na temat ludzi, których spotykają w życiu niesamowite rzeczy. I tak nie dalej jak jeszcze wczoraj zagłębiałam się w historii Edwarda Mordrake'a, który jeśli wierzyć historiom, nosił na potylicy twarz swojego bliźniaka, który nie mając co prawda zdolności werbalnych, doprowadził go do szaleństwa, a finalnie - do samobójstwa. Jest to naprawdę ciekawa historia, choć materiał temu poświęcony jest naprawdę okrojony - niemniej jednak zainteresowanych tematem odsyłam do wyszukiwarki .
Dzisiaj jednak, chciałabym porozmawiać nie tyle o ludziach z dziwnymi chorobami lub zniekształceniami genetycznymi, co o ludziach, którzy w swoim życiu doświadczyli przeżyć mistycznych. Chodzi mi tutaj o szczególny rodzaj mistyków, tj. stygmatyków, którzy noszą na sobie rany Chrystusa i nierzadko potrafią dokonywać cudów uzdrowień i nawróceń.
Zanim jednak zaczniemy, pragnę wspomnieć, iż nie wszyscy uznają stygmaty, a ludzi, którzy rzekomo ich doświadczają traktują z przymrużeniem oka, mówiąc kolokwialnie, że "mają fisia" i są nie do końca zrównoważeni psychicznie. Jest jednak spora rzesza ludzi, która staje w obronie stygmatyków i twierdzi, że ludzie ci doświadczyli niebywałej łaski Bożej w postaci przywileju noszenia Boskich ran. Kto ma wobec tego absolutną rację ? Zwolennicy, czy przeciwnicy stygmatów? Zastanówmy się wspólnie.
Sama definicja stygmatu jako takiego głosi, iż jest to określenie odnoszące się do ran pojawiających się samoistnie na ciałach wyznawców danej religii, w miejscach, gdzie według wierzeń zadano je Jezusowi (lub Mahometowi w Islamie). Osoba, która nosi takie rany określana jest mianem stygmatyka lub stygmatyczki, choć jak pokazują poszczególne przypadki z reguły w przypadku stygmatyków zdecydowanie przeważają kobiety. Najczęściej stygmaty występują u ludzi prowadzących intensywne życie duchowe.
Sam "fenomen" stygmatów polega na tym, że są one dość specyficznymi formami ran. Istnieje pięć wyznaczników, na podstawie których określa się autentyczność owych uszkodzeń ciała. Należą do nich m.in.: spontaniczne i niespodziewane pojawienie się ich na ciele, brak zjawiska gnicia i ropienia, zamiast tego rany wydzielają woń przypominającą zapach kwiatów. Innym wyznacznikiem autentyczności stygmatu jako takiego jest jego niezmienność i brak możliwości gojenia się, mimo zastosowanych środków pomocy medycznej. Ponadto stygmatycy (co dziwne) nigdy nie umierają z powodu wykrwawienia, co wydaje się być wręcz nierealne, jeśli weźmiemy pod uwagę, jak obficie krwawią rany.
Gdybyśmy mieli podać przykłady "sławnych" stygmatyków, myślę, że nie mielibyśmy z tym większego problemu. Na pewno każdy z Was słyszał przynajmniej raz o św. Ojcu Pio z Pietrelciny czy nawet o św. siostrze Faustynie Kowalskiej od Miłosierdzia Bożego. Doznawali oni stygmatów zewnętrznych (czyli fizycznych ran na rękach, nogach, boku) jak też stygmatów wewnętrznych (ból dłoni, głowy, nóg, narządów wewnętrznych, odpowiednio w miejscach, przez które przeszła Włócznia w Boku Pańskim).
Nie da się jednak ukryć, że zjawisko stygmatów ma wielu sceptyków. Należą do nich część psychologów, psychiatrów oraz niektórzy naukowcy, którzy stygmaty próbują tłumaczyć zaburzeniami w sferze zdrowia psychicznego. Zanim przejdziemy do oceny wysłuchajmy więc argumentów tej grupy ludzi.
Sceptycy stygmatów twierdzą, że wywołanie u siebie krwawych ran nie jest wielkim problemem, zwłaszcza dla osób głęboko sfanatyzowanych. W opinii tych ludzi, wystarczy odpowiednio dobrana mieszanka związków chemicznych takich trójcyjanki i jodki może wywołać efekt krwawiących dłoni. Jeszcze inni, zwłaszcza sceptycy Ojca Pio, twierdzą, że wystarczy użyć kwasu karbonolowego, by wywołać i rozjątrzyć rany. Tyle o czynnikach fizycznych. A co wobec tego ze sferą psychiki?
Racjonaliści twierdzą, że stygmaty są efektem świadomego i rozmyślnego samookaleczania się, będącego ściśle związanym z fanatyzmem religijnym. Jak piszą w licznych źródłach : "Stygmaty to – obok m.in. opętania i nerwicy eklezjogennej — jedna z chorób „religijnych”, dotykająca przeważnie osoby najintensywniej emocjonalnie zaangażowane w nauczanie kościelne" , "stygmatycy to osoby histeryczne i znerwicowane" a także "cierpiące na urojenia i nierzadko na schizofrenię" . Innymi słowy posądzają stygmatyków o misterne oszustwo, nie mające nic wspólnego z realną wiarą.
Psychologowie bardzo często powołują się tez na Encyklopedię Medycyny. W nawiązaniu do niej wyjaśnia się, że fanatyk religijny oddziaływuje na swoje ciało silnymi emocjami siłą wyobraźni, a tej "nakazuje" ciągłe wyobrażanie sobie ran Jezusa Chrystusa i przyswajanie je za własne. Dalej mówi się o tzw. "konwersji histerycznej", tj. generowania przez podświadomość osobowości histerycznej, która to z kolei powoduje pozorowane lub rzeczywistych dolegliwości fizyczne, by uzasadnić niepodejmowanie żadnych działań w celu odwrócenia uwagi od niechcianych myśli/uczuć. Czy więc jak dobrze rozumiem, jeśli pan X panicznie boi się śmierci i chce za wszelką cenę uciec od rozmyślań na ten temat, przekierowuje wówczas uwagę na "urojone" bóle i cierpienia, by upodobnić się do Zbawiciela? Lub gdy pani Y ma problem z mężem, wówczas również zacznie wyobrażać sobie, że cierpi tak jak Chrystus? W mojej opinii to lekko nielogiczne. OK, medycyna i nauka uświadomiła nam na przestrzeni lat, że nasze ciało może więcej, niż nam się mogłoby wydawać, ale nie wierzę w to, że siłą wyobraźni można sobie zrobić dziurę w dłoni lub nadgarstku. Tak samo jak nie uwierzę w to, że opętanie jest chorobą psychiczną lub sztuczką magiczną . Po prostu nie.
"Klasycznie rozumiana konwersja histeryczna mogłaby opisywać tylko pewne formy stygmatów, bez zmian fizjologicznych, polegające na bólach „w miejscach świętych”. Konwersja histeryczna to np. ból lub bezwład bez możliwości znalezienia somatycznego odbicia psychicznego zjawiska. Stygmaty, które wiążą się z ranami i krwawieniem powinny być opisywane jako inna odmiana religijnej choroby, o charakterze psychosomatycznym."
Dalej, w jednym z artykułów czytamy, że stygmaty usunąć można za pomocą sugestii hipnotycznej, w jaką wpadają ludzie podczas modlitwy (serio?).
Opinii nt. nieprawdziwości stygmatów można by było przytaczać całą masę. Zawsze znajdzie się jakiś sceptyk, który dołoży do zastanej liczby swoja negację, tak jak i entuzjasta będzie po swojemu przekonywał do słuszności swoich twierdzeń. Niemniej jednak osobiście uważam, że choć i wśród stygmatyków trafiają się oszuści ( jak choćby Giorgio Bongiovanni), to zjawisko stygmatyków i niesamowitych ran na ciele będących częściowym odzwierciedleniem ran Chrystusowych jest czymś prawdziwym. Wierzę, że są ludzie wybrani przez Boga, którzy dostają ten wyjątkowo ciężki, bolesny, ale też wyjątkowy dar, po to, by na swoim przykładzie pokazać nam, że Bóg jest i istnieje.
Dziękuję serdecznie za Waszą uwagę, mam nadzieję, że artykuł Was zainteresował, zapraszam po więcej w kolejnych dniach :)
Wykaz źródeł, z których korzystałam opracowując ten artykuł :
http://www.potamtejstronie.pl/niemozliwe/stygmaty.html
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,6205
http://www.kbroszko.dominikanie.pl/li_exaltatio.htm
http://strefatajemnic.onet.pl/cuda/stygmaty-czym-naprawde-sa/88bcd
https://pl.wikipedia.org/wiki/Stygmat_(religia)
Ostatnimi czasy sporo czytam na temat ludzi, których spotykają w życiu niesamowite rzeczy. I tak nie dalej jak jeszcze wczoraj zagłębiałam się w historii Edwarda Mordrake'a, który jeśli wierzyć historiom, nosił na potylicy twarz swojego bliźniaka, który nie mając co prawda zdolności werbalnych, doprowadził go do szaleństwa, a finalnie - do samobójstwa. Jest to naprawdę ciekawa historia, choć materiał temu poświęcony jest naprawdę okrojony - niemniej jednak zainteresowanych tematem odsyłam do wyszukiwarki .
Dzisiaj jednak, chciałabym porozmawiać nie tyle o ludziach z dziwnymi chorobami lub zniekształceniami genetycznymi, co o ludziach, którzy w swoim życiu doświadczyli przeżyć mistycznych. Chodzi mi tutaj o szczególny rodzaj mistyków, tj. stygmatyków, którzy noszą na sobie rany Chrystusa i nierzadko potrafią dokonywać cudów uzdrowień i nawróceń.
Zanim jednak zaczniemy, pragnę wspomnieć, iż nie wszyscy uznają stygmaty, a ludzi, którzy rzekomo ich doświadczają traktują z przymrużeniem oka, mówiąc kolokwialnie, że "mają fisia" i są nie do końca zrównoważeni psychicznie. Jest jednak spora rzesza ludzi, która staje w obronie stygmatyków i twierdzi, że ludzie ci doświadczyli niebywałej łaski Bożej w postaci przywileju noszenia Boskich ran. Kto ma wobec tego absolutną rację ? Zwolennicy, czy przeciwnicy stygmatów? Zastanówmy się wspólnie.
Sama definicja stygmatu jako takiego głosi, iż jest to określenie odnoszące się do ran pojawiających się samoistnie na ciałach wyznawców danej religii, w miejscach, gdzie według wierzeń zadano je Jezusowi (lub Mahometowi w Islamie). Osoba, która nosi takie rany określana jest mianem stygmatyka lub stygmatyczki, choć jak pokazują poszczególne przypadki z reguły w przypadku stygmatyków zdecydowanie przeważają kobiety. Najczęściej stygmaty występują u ludzi prowadzących intensywne życie duchowe.
Sam "fenomen" stygmatów polega na tym, że są one dość specyficznymi formami ran. Istnieje pięć wyznaczników, na podstawie których określa się autentyczność owych uszkodzeń ciała. Należą do nich m.in.: spontaniczne i niespodziewane pojawienie się ich na ciele, brak zjawiska gnicia i ropienia, zamiast tego rany wydzielają woń przypominającą zapach kwiatów. Innym wyznacznikiem autentyczności stygmatu jako takiego jest jego niezmienność i brak możliwości gojenia się, mimo zastosowanych środków pomocy medycznej. Ponadto stygmatycy (co dziwne) nigdy nie umierają z powodu wykrwawienia, co wydaje się być wręcz nierealne, jeśli weźmiemy pod uwagę, jak obficie krwawią rany.
Gdybyśmy mieli podać przykłady "sławnych" stygmatyków, myślę, że nie mielibyśmy z tym większego problemu. Na pewno każdy z Was słyszał przynajmniej raz o św. Ojcu Pio z Pietrelciny czy nawet o św. siostrze Faustynie Kowalskiej od Miłosierdzia Bożego. Doznawali oni stygmatów zewnętrznych (czyli fizycznych ran na rękach, nogach, boku) jak też stygmatów wewnętrznych (ból dłoni, głowy, nóg, narządów wewnętrznych, odpowiednio w miejscach, przez które przeszła Włócznia w Boku Pańskim).
Nie da się jednak ukryć, że zjawisko stygmatów ma wielu sceptyków. Należą do nich część psychologów, psychiatrów oraz niektórzy naukowcy, którzy stygmaty próbują tłumaczyć zaburzeniami w sferze zdrowia psychicznego. Zanim przejdziemy do oceny wysłuchajmy więc argumentów tej grupy ludzi.
Sceptycy stygmatów twierdzą, że wywołanie u siebie krwawych ran nie jest wielkim problemem, zwłaszcza dla osób głęboko sfanatyzowanych. W opinii tych ludzi, wystarczy odpowiednio dobrana mieszanka związków chemicznych takich trójcyjanki i jodki może wywołać efekt krwawiących dłoni. Jeszcze inni, zwłaszcza sceptycy Ojca Pio, twierdzą, że wystarczy użyć kwasu karbonolowego, by wywołać i rozjątrzyć rany. Tyle o czynnikach fizycznych. A co wobec tego ze sferą psychiki?
Racjonaliści twierdzą, że stygmaty są efektem świadomego i rozmyślnego samookaleczania się, będącego ściśle związanym z fanatyzmem religijnym. Jak piszą w licznych źródłach : "Stygmaty to – obok m.in. opętania i nerwicy eklezjogennej — jedna z chorób „religijnych”, dotykająca przeważnie osoby najintensywniej emocjonalnie zaangażowane w nauczanie kościelne" , "stygmatycy to osoby histeryczne i znerwicowane" a także "cierpiące na urojenia i nierzadko na schizofrenię" . Innymi słowy posądzają stygmatyków o misterne oszustwo, nie mające nic wspólnego z realną wiarą.
Psychologowie bardzo często powołują się tez na Encyklopedię Medycyny. W nawiązaniu do niej wyjaśnia się, że fanatyk religijny oddziaływuje na swoje ciało silnymi emocjami siłą wyobraźni, a tej "nakazuje" ciągłe wyobrażanie sobie ran Jezusa Chrystusa i przyswajanie je za własne. Dalej mówi się o tzw. "konwersji histerycznej", tj. generowania przez podświadomość osobowości histerycznej, która to z kolei powoduje pozorowane lub rzeczywistych dolegliwości fizyczne, by uzasadnić niepodejmowanie żadnych działań w celu odwrócenia uwagi od niechcianych myśli/uczuć. Czy więc jak dobrze rozumiem, jeśli pan X panicznie boi się śmierci i chce za wszelką cenę uciec od rozmyślań na ten temat, przekierowuje wówczas uwagę na "urojone" bóle i cierpienia, by upodobnić się do Zbawiciela? Lub gdy pani Y ma problem z mężem, wówczas również zacznie wyobrażać sobie, że cierpi tak jak Chrystus? W mojej opinii to lekko nielogiczne. OK, medycyna i nauka uświadomiła nam na przestrzeni lat, że nasze ciało może więcej, niż nam się mogłoby wydawać, ale nie wierzę w to, że siłą wyobraźni można sobie zrobić dziurę w dłoni lub nadgarstku. Tak samo jak nie uwierzę w to, że opętanie jest chorobą psychiczną lub sztuczką magiczną . Po prostu nie.
"Klasycznie rozumiana konwersja histeryczna mogłaby opisywać tylko pewne formy stygmatów, bez zmian fizjologicznych, polegające na bólach „w miejscach świętych”. Konwersja histeryczna to np. ból lub bezwład bez możliwości znalezienia somatycznego odbicia psychicznego zjawiska. Stygmaty, które wiążą się z ranami i krwawieniem powinny być opisywane jako inna odmiana religijnej choroby, o charakterze psychosomatycznym."
Dalej, w jednym z artykułów czytamy, że stygmaty usunąć można za pomocą sugestii hipnotycznej, w jaką wpadają ludzie podczas modlitwy (serio?).
Opinii nt. nieprawdziwości stygmatów można by było przytaczać całą masę. Zawsze znajdzie się jakiś sceptyk, który dołoży do zastanej liczby swoja negację, tak jak i entuzjasta będzie po swojemu przekonywał do słuszności swoich twierdzeń. Niemniej jednak osobiście uważam, że choć i wśród stygmatyków trafiają się oszuści ( jak choćby Giorgio Bongiovanni), to zjawisko stygmatyków i niesamowitych ran na ciele będących częściowym odzwierciedleniem ran Chrystusowych jest czymś prawdziwym. Wierzę, że są ludzie wybrani przez Boga, którzy dostają ten wyjątkowo ciężki, bolesny, ale też wyjątkowy dar, po to, by na swoim przykładzie pokazać nam, że Bóg jest i istnieje.
Dziękuję serdecznie za Waszą uwagę, mam nadzieję, że artykuł Was zainteresował, zapraszam po więcej w kolejnych dniach :)
Wykaz źródeł, z których korzystałam opracowując ten artykuł :
http://www.potamtejstronie.pl/niemozliwe/stygmaty.html
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,6205
http://www.kbroszko.dominikanie.pl/li_exaltatio.htm
http://strefatajemnic.onet.pl/cuda/stygmaty-czym-naprawde-sa/88bcd
https://pl.wikipedia.org/wiki/Stygmat_(religia)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz