Translate

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Dobrotliwy dziadziuś czy leciwy zboczeniec?

Hej, cześć !

Witam Was bardzo gorąco w ten kwietniowy wieczór . Jak tam się macie Miśki? Żyjecie jeszcze pod nawałem obowiązków w szkole/na studiach/w pracy?  Bo ja powoli zaczynam luzować - pół prezentacji już za mną, a z kolejnymi mam nadzieję poradzić sobie z łatwością :)

Dzisiaj kolejna historia z serii "Real Life". Dziś opowiem Wam o dziadkach szukających szczęścia w Internecie.

Ale zanim przejdę do tematu chciałabym poczynić mały wstęp.

Miłości szukać można w każdym wieku.
W każdej szufladzie.
Miłość pięknym kwiatem się staje, gdy dotyka człowieka swym słodkim czarem.
I choć jest domeną młodych,
Starzy także o niej marzą.

Uczucie to nie jest zmonopolizowane do konkretnego wieku. Piękna jest miłość młodego, ale urok swój ma też dojrzała, odpowiedzialna miłość starszego. No okej, w dobie Internetu, czatów, portali społecznościowych cała masa ludzi rejestruje się na portalach randkowych. Podobno wynika to z zabieganego stylu życia współczesnego człowieka, zanikających zdolności sukcesywnej interakcji "na żywo" itd. Kilku moich znajomych ma nawet konta na takich portalach. No i dobrze. Nie każdy musi ruszać na łowy w świat. Ale ja osobiście uważam, że o ile nie określimy wyraźnie czegoś takiego, to kojarzenie par w Internecie powinno odbywać się na podstawie podobieństwa wiekowego. Dlaczego? No to posłuchajcie teraz.

Jakiś czas temu moja koleżanka założyła profil na jednym ze znanych portali randkowych. Trochę dla jaj, trochę na serio. Stwierdziła, że jeżeli trafi jej się tam ktoś interesujący to czemu nie, umówi się z nim. Ale tego co stało się pewnego wieczora się nie spodziewała.

Za jej zgodą wrzucam jedną z wiadomości, którą tam otrzymała na swoją pocztę :
" Witaj !
Jeśli chcesz zmienić swoje życie na lepsze , to pomóż mi ,a ja pomogę Tobie.
Mam 75 lat i jestem człowiekiem samotnym bez rodziny , który nie ma nikogo na tym świecie.
Chcę Cię zatrudnić do częściowej opieki nade mną , bo po prostu nie chcę i nie mogę wykonywać wszystkich prac domowych i z każdym rokiem na pewno będzie tylko gorzej .
Proponuję Ci wynagrodzenie za pomoc w pracach domowych ze stawką 15zł/h .
W tym przewiduję wyjazdy dwa razy w roku po dwa tygodnie na południe Europy , np do luksusowego hotelu w Hiszpanii , czy na Karaibach.
Jeśli nie mieszkasz w Warszawie , albo musisz wynajmować pokój to zapewnię Ci luksusowy pokój w moim mieszkaniu o pow. 15m2 , z bezpośrednim wyjściem na 17 m2 balkon.
Jak zamieszkasz ze mną to zaopiekuję się Tobą mentalnie i pomogę materialnie.
Ponieważ jestem samotny to gdy zechcesz być u mnie do mojego zgonu to zapiszę Ci wszystko co posiadam w testamencie u notariusza z pięknym mieszkaniem włącznie , bo nie mam żadnych spadkobierców poza Skarbem Państwa.
Tylko na litość boską nie uważaj tego za jakąś formę sponsoringu , bo to żenujące i prostacko prymitywne.
Jest to wynagrodzenie za pracę , a wolę przekazać wszystko co mam każdej niezamożnej osobie , która mi w jakikolwiek sposób pomoże , zamiast Skarbowi Państwa , bo przecież niczego do grobu nie zabiorę , bo będę miał nowe mieszkanie dokąd się w nim nie zamienię w proszek.
Nie chcę kończyć tym smutnym akcentem , bo nadal pragnę cieszyć się życiem , chodzić na dyskoteki , pić czerwone wytrawne wino , by godnie i ciekawie przeżyć moje dwa ostatnie lata życia , bo tyle dają mi lekarze.
Jestem po 4 bardzo ciężkich operacjach serca .
Mam nadzieję , że się odezwiesz z aprobatą mojej propozycji .
X ( umówmy się, że nie podajemy oryginalnego imienia).
PS . Wykluczam dziewczyny uzależnione od papierosów i narkotyków oraz tzw. " damy do towarzystwa "."

No dobra. Po tej rzewnej wiadomości dokonajmy jej analizy na "części pierwsze".

75-letni pan proponuje 21 -letniej studentce pracę u siebie. Sądząc po tym, że napisał do niej właśnie na portalu randkowym, oraz to, że wspomniał o Karaibach i Hiszpanii, możnaby przypuszczać, że nie miał na myśli tylko gotowania obiadków i sprzątania kurzy. Trzeba więc przyznać, że w takim kontekście stwierdzenie "opieka całodobowa" nabiera nieco innego znaczenia, nieprawdaż?

"Jak zamieszkasz ze mną to zaopiekuję się Tobą mentalnie i pomogę materialnie." - kolejne zdanie, które aachh, jak rozczula, a jednocześnie daje świeżą porcję przemyśleń. To takie urocze, że dziadziuś proponuje obcej, młodej dziewczynie "opiekę mentalną i materialną". Och, popłaczę się zaraz, podajcie mi chusteczkę ...

"Nie chcę kończyć tym smutnym akcentem , bo nadal pragnę cieszyć się życiem , chodzić na dyskoteki , pić czerwone wytrawne wino , by godnie i ciekawie przeżyć moje dwa ostatnie lata życia , bo tyle dają mi lekarze." - okej . Są tacy ludzie, którzy częściowo znając swoją datę śmierci chcą wykorzystać dany im czas do maksimum robiąc często różne dziwne, zwariowane rzeczy. Jedni spadają ze spadochronem, inni marzą o kąpieli z Lady Gagą. Co człowiek to inny pomysł. Ale mając na uwadze cały kontekst wiadomości zamieszczonej powyżej, można by wysnuć wniosek, że pan "X" wcale nie zamierza balować sam, a za to z młodą kobietą u boku.

Oszczędzę Wam może opisu reakcji mojej koleżanki, gdy to przeczytała. Ja za to obszerniej to skomentuję w tym momencie.

Jak napisałam we wstępie, miłość jest piękną rzeczą dla ludzi w każdym wieku. I wcale nie skazuję tutaj na ostracyzm w tym temacie ludzi 70+. Ale tak samo jak wół nie sparuje się z mrówką lub padalcem, tak facet w podeszłym wieku nie powinien zarywać do młodej dziewczyny. Dobra, powiecie, że poniekąd sama się o to prosiła, zakładając tam konto zamiast próbować w realu. Ale czy to aby na pewno słuszny zarzut, który jednocześnie ma usprawiedliwić emerytowanego Romeo?

A czy Waszym zdaniem istnieje jakaś racjonalna granica wiekowa, do której można próbować szczęścia w Internecie?

Trzymajcie się Kochani i do następnego !  ;)

czwartek, 21 kwietnia 2016

Piękny i bestia.

No czeeeeeść !

Co prawda kolokwium wisiało mi nad głową niczym mroczna zapowiedź armagedonu,ale tajemnicą nie jest,że gdy trzeba się uczyć,wszystko staje się ciekawsze od sterty notatek lub - tak jak w moim wypadku- raczej wyszukiwaniu informacji w necie,gdy notatek brak .

Dziś wpis poświęcam facetom. Tym pięknym i tym bestiom ;)

No cóż. Nie da się ukryć,że każda kobieta ma swój prywatny ideał faceta . Każda zapewne chciałaby,żeby był niesamowicie przystojny,obłędnie bogaty i cudownie zadbany. Noo byle nie za bardzo ...
Problem tkwi w tym,gdy facet tkwi w łazience dłużej od Ciebie. Na dwie półki w łazience półtorej półki należy do niego. No shitt, serio? w galerii spędzacie więcej czasu na jego zakupach niż na Twoich. A w dodatku w rurkach wygląda daleko bardziej atrakcyjnie od Ciebie.

Nie mam nic do tego, gdy facet o siebie dba. Fajnie, gdy facet nie śmierdzi, no ale przesadnie 'wymuskany' też jest niedobry  bo wtedy zwykle dostaje miano 'pedzia'. i serio ciężko się temu dziwić.

No ale niedobrze jest, gdy facet cofa się do swego pierwotnego, śmierdzącego wcielenia. Noo bo czego byśmy nie powiedzieli drodzy Panowie, są pośród Was i tacy, co mydło i wodę oglądają raz na kilka tygodni, a w ulubionej koszulce potraficie chodzić nieprzerwanie do momentu, aż się ona na Was porwie lub aż z niej wyrośniecie. Czyli Ci z kolei mogą być określani jako 'dzicy ludzie'.

Tak się składa, że przesadyzm w każdą stronę jest zły. Złe jesy gdy trzymasz w domu 'Edzia-pedzia', ale niedibrze jest też, gdy masz do czynienia z człpwiekiem z puszczy. Ideał zawsze leży po środku. I tak samo jak daceci nie lubią tapeciar, ale też szarych myszek, tak kobiety nie lubią lalusiów, ale też typowego Rumcajsa.

Zostawiam Was z tym tekstem kochani , trzymajcie się i korzystajcie ze słoneczka <3

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Resocjalizacja? Proszę bardzo !

Witajcie !

Dzisiaj temat z szufladki "nie-żadne-fiu-bździu".

Dlaczego dziś o resocjalizacji ? No cóż. Czym się zajmuje reso, nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć. Wszyscy wiedzą, że to specjalizacja, która wykierowana jest w środowisko ludzi trudnych i wymagających profesjonalnej pomocy w powrocie na łono społeczeństwa. Zatem logicznym jest wniosek, że ekspert z zakresu resocjalizacji i pomocy postpenitencjarnej pracować będzie raczej z trudną młodzieżą, więźniami, osobami parającymi się z uzależnieniem, itd, niż z grzecznym,rozkosznym  maluszkiem w przedszkolu.

No ale nie o tym. Dziś chciałam pogadać o swego rodzaju dyskryminacji dziewczyn, gdy mówi się o pracy w ciężkich warunkach zakładów zamkniętych.Zazwyczaj ludzie "pchają" do takich placówek mężczyzn, bo na ogół "pasują społecznie" do takich miejsc. Ale czy to oznacza, że kobiety nie radzą sobie w tego rodzaju ośrodkach?

Otóż bzdura. Kolejny mit wymyślony na potrzeby ... no właśnie, czego? Dlaczego gdy niektórzy słyszą, że kobieta chce popracować w poprawczaku lub więzieniu, uśmiechają się to z pogardą, to z politowaniem? Kobiety wcale nie radzą sobie gorzej na stanowisku wychowawcy,pedagoga itd od mężczyzn. Powiem więcej : czasami są nawet efektywniejsze w tych sprawach, bo prócz świetnego przygotowania mają też instynkt, który pomaga im rozwiązywać nawet najbardziej zawikłane problemy swoich wychowanków. Są wrażliwsze i mają więcej empatii niż przeciętny mężczyzna.

Mówi się, że w placówkach o wzmocnionym nadzorze wychowawczym przebywa zdegenerowana młodzież/zwyrodniali ludzie. Okej, do placówek penitencjarnych nie trafiają "grzeczne baranki", ale i tacy ludzie zasługują na odrobinę humanitaryzmu w podejściu do nich. A choć z bólem, to przyznać trzeba, że mężczyźni czasami mają z tym problem. Za to kobiety potrafią dotrzeć do swojego wychowanka, zrozumieć goi  efektywniej mu pomóc.

Zatem Moi Drodzy, doceniajcie wysiłek pań, nie śmiejcie się z nich i nie kręćcie głową z politowaniem, gdy Wasza koleżanka, siostra, córka, dziewczyna mówi Wam o tym, że chce skierować się właśnie w tym kierunku. Wręcz przeciwnie - dopingujcie ją i wspierajcie ją w tej decyzji.

Dobrego wieczoru Kochani ! I dziękuję za świetną poczytność mojego ostatniego wpisu o aborcji . Spora liczba wyświetleń naprawdę mega motywuje i daje kopa do dalszego działania ! ;)

środa, 13 kwietnia 2016

wokół aborcji.

Dobry wieczór Moi Drodzy,

ostatnio zawaliłam takiego smęta na blogu, że szczerze mówiąc samej nie chciało mi się tego czytać. Dzisiaj też nie zamierzam komediować, ale wyrazić swoje zdanie o tym, co ostatnio wywoływało burzę w mediach - kwestia aborcji i ustawy antyaborcyjnej czy jak to tam pięknie nasi politycy to nazwali.

A więc do rzeczy Kochani : ilu z nas popiera aborcję? No, ale tak szczerze. Doobra. A teraz niech zgłoszą się Ci, dla których aborcja to coś niedopuszczalnego. Oookej. Nie chcę tym razem wyjątkowo nikogo osądzać, mówić jakim jest debilem, kretynem, bezwartościowym ścierwem, ani też nikogo nazywać mistrzem, pobożnym człowiekiem itd. Wiadomo - każdy kij ma dwa końce - tak i ta kwestia stanowi niemały problem w świetle etyki, morale i wielu innych płaszczyzn życia człowieka.

Z jednej strony aborcja wydaje się czymś ... dobrym. No dobra, może to zły epitet. "Złem koniecznym", o może to będzie pasowało lepiej . Przykłady są mnożone jak grzyby po deszczu : dziecko z gwałtu, dziecko z wadą genetyczną spisujące je i tak na śmierć, ciąża zagrażająca życiu matki. Zdawać by się mogło, że to argumenty nie do przejścia. Z czysto ludzkiego punktu widzenia, tak jak to postrzega współczesny człowiek, kobieta która nie ze swojej winy została zgwałcona i jakimś cudem udało jej się ujść z życiem ma prawo nie chcieć dziecka swojego oprawcy. Jakaś logika w tym jest - gwałt stanowi traumatyczne przeżycie dla kobiety, która to przeżyła i bolesne wspomnienia potrafią wracać nawet po wielu latach burząc względną równowagę wewnętrzną biedaczki. Tyle się mówi o porzucaniu noworodków w kartonach, śmietnikach, gdzieś jeszcze w nietypowych miejscach. Tyle się mówi o zabijaniu małych dzieci (przykład małej Madzi z Sosnowca). A jeśli już dzieci żyją we własnych domach często są bite, głodzone i męczone w szereg innych sposobów. Zdawać by się mogło, że w takim razie (by "oszczędzić" dziecku upokorzeń i cierpienia w przyszłości) lepiej jest usunąć ciążę, gdy dziecko nie ma jeszcze zdolności odczuwania bólu świadomie, gdy nie jest jeszcze w pełni rozwinięte (zależne od stadium ciąży) itd. Ciężko jest wymagać od kobiety, która została kiedyś skrzywdzona przez jakiegoś bydlaka, by urodziła jego dziecko i nawet wbrew sobie kochała je, otaczała opieką i miłością każdego dnia- myślę, że większość z nas zdaje sobie sprawę z tego, że w wielu przypadkach jest to niewykonalne. Ale są przecież okna życia. Są domy dziecka. Są pary, które nie mogą posiadać własnego potomstwa i z chęcią przyjęłyby dziecko kobiety, która nie jest gotowa otoczyć tego konkretnego dziecka swoją opieką i instynktem macierzyńskim...

Innym aspektem, który wyciągają w czasie dyskusji zwolennicy aborcji jest sytuacja, kiedy lekarz stwierdza, że dziecko może urodzić się z poważną wadą genetyczną, która albo odbije się piętnem na jego późniejszym życiu, albo zabije je w pierwszych dobach życia poza organizmem matki. No dobra, nie każda kobieta jest na tyle silna psychicznie, by przeżyć ból porodu z perspektywą na tak silny cios, jakim jest praktycznie natychmiastowa utrata dziecka, ale to też daje do myślenia. Skoro dziecko było planowane, a problem stanowi jego wada, to pozwól mu się narodzić kobieto. Pochowajcie je jako maleństwo, a nie płód.

A gdy ciąża zagraża życiu matki? Też doradzasz zwłokę cwaniaro? - zapytacie. Szczerze? Jeśli dziecko mimo wszystko miałoby urodzić się zdrowe, wtedy matka, która je kocha całym sercem powinna się poświęcić. Tak. Bo jeśli zachodzisz w ciążę z nastawieniem, że w sytuacji "jest nas dwoje, ale przeżyć może tylko jedno, czyli JA" to po co w ogóle decydujesz się na dziecko?

Warto wspomnieć o czymś, nad czym zdają się "przelatywać" współcześni propagatorzy aborcji - aborcja to nie tylko zabieg chirurgiczno-ginekologiczny. Badania wyraźnie wskazują, że kobiety, które dokonały zabiegu przez wiele lat parają się z depresją, wyrzutami sumienia, problemami ze snem, nerwicami różnego rodzaju. Świadomość usunięcia ciąży pozostawia nieopisany lej w psychice kobiety. Większy nawet od tego, jakiego niektóre z nas doświadczają po oddaniu własnego dziecka do adopcji.

Opowiem się Wam coś. Historia jak wiele innych na moim blogu prawdziwa.

Jakiś czas temu  była dziewczyna, która popierała aborcję. Dlaczego, pozostawię Wam to do domysłu, nie chce o tym mówić, bo szczegóły wiążą się z kimś, kto dalej zajmuje dosyć istotne miejsce w jej głowie i sercu, mimo, że ich drogi dawno się rozeszły. W każdym razie "w razie czego" była gotowa ZABIĆ WŁASNE MALEŃSTWO, byle tylko nie rozsypał się jej idealnie zaplanowany grafik na życie, jaki sobie przyjęła za właściwy. W głowie przyświecała jej tylko jedna myśl : że nie może zawieść osób, które pokładają w niej nadzieje i że to jeszcze nie pora na dzidziusia.Na całe szczęście okazało się, że było więcej paniki, niż było warto - ciąży wtedy nie było. Ale wiecie co? Gdyby wtedy faktycznie coś było na rzeczy i gdyby poczęło się nowe życie, na które ona podniosłaby rękę - pewnie dziś by jej nie było. Nie wkurzałaby ludzi na około sobą. Nie była tak bezczelnie wygadana w pewnych sytuacjach. Prawie na pewno poszłaby w ślad za swoim dzieckiem, które sama by zabiła.

Dziś opowiada się po przeciwnej stronie. Dojrzała. Zrozumiała, że każdy "zlepek komórek" to zaczątek nowego istnienia. Że nie wolno jej odbierać życia temu nowemu człowieczkowi, tylko dlatego, że w pierwszych tygodniach nie przypomina jej z wyglądu. Bo nie ona te życie powoływała i nie ona ma prawo je odbierać. I dziś zaryzykowałaby, bo wie, że nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny. Że gdzieś odgórnie jest zanotowane jak ma być. I że to jest właściwe.

A więc podsumowując dzisiejszy temat : aborcja naprawdę nie jest dobrym rozwiązaniem. Nie musisz kochać swojego dziecka - nikt Ci tego nie nakaże. Nikt także miłości Ci nie wyczaruje. Ale to nie jest powód, by zabijać bezbronne. Oddaj je do adopcji. Włóż do okna życia. Zacznij życie z dala od maleństwa, ale nie odbieraj mu przyrodzonego prawa każdego z nas. PRAWA DO ŻYCIA.

Na sam koniec wrzucam Wam ciekawy cytat amerykańskiego prezydenta, Ronalda Reagana. W jednym krótkim zdaniu zawarł to, co ja wyłożyłam w dzisiejszym wpisie. Przeczytajcie go i zastanówcie się, zanim umówicie się na wizytę u lekarza lub zanim nakażesz swojej dziewczynie pójść na zabieg.

Dobrego wieczoru !


czwartek, 7 kwietnia 2016

Na dobranoc.

Dobry wieczór.

Dziś mimo późnej pory mam do Was pytanie : co myślicie o ludziach, którzy robią innych w chuja? Ja takich ludzi wprost "uwielbiam". No kurwa wręcz mój ulubiony gatunek człowieka - homo chujantis.

Wiecie, to nie jest już tak, że się na kogoś zawzięłam i że znów poprzez ten wpis wypalam komuś szkarłatną literę na czole wskazując osobowo, że ten wpis ma dotyczyć tego a tego i żadnego innego. No nie. Każdy ma realne pojęcie o świecie, w którym żyjemy i orientujemy się jakimi zasadami dzisiaj kierują się ludzie.No ale przepraszam bardzo - nie będąc na swój sposób człowiekiem w stosunku do innych stajesz się zwykłym skurwysynem, tępą szmatą, która jest niewiele warta.

Żeby nie było - też zdarza mi się czasami nie zagrać fair, czasami ze zwykłego lenistwa odciągam realizację projektów itd, ale jak już się czegoś podejmuję to nie zmieniam dziesięć razy koncepcji. I mówię tutaj już ogólnożyciowo - a niestety są ludzie, którzy potrafią zmieniać/odwlekać/zwodzić w nieskończoność.

Wiecie, czasami plany ulegają zmianie w sposób niezależny od nas. Bywa, że zamiast oddać pracę na przykład w poniedziałek, oddajemy ją we wtorek lub czwartek, bo w poniedziałek jesteśmy akurat chorzy, zdechł nam ulubiony chomik, przed domem wylądowało UFO. No okej. Ale myślę, że trzeba mieć w sobie trochę stanowczości. No kurwa.

Niee, ale nie to jest najlepsze. Najlepsi są tak zwani eksperci certyfikowani od nabijania innych w butelkę, robienia z kogoś głupka lub krótko mówiąc robienia kogoś w chuja. A dzisiaj takich "fachowców" znajdziemy na pęczki.

Okej, może jestem inna, może nie pasuję ze swoimi poglądami, postawami, przekonaniami do dzisiejszych czasów, ale uważam, że tak być nie powinno, że jeden robi z drugiego przed kimś idiotę tylko dlatego, że taki naleciał go kaprys. A niestety, obserwować to możemy jak wszystko praktycznie o czym pisałam dotychczas, w przekroju od przedszkola aż po domy spokojnej starości.

Nie wiem skąd w ludziach tyle zawiści względem drugiego. Skąd tyle jadu. No dobra, macie rację, ja tutaj też wcale nie odstaję od powyższych typów, ale przynajmniej piszę jak jest, nie owijam w bawełnę. A ludzie z którymi spotykamy się na co dzień są gotowi przyklasnąć Ci na wszystko,potwierdzić nawet największą głupotę, by potem za Twoimi plecami odwrócić zupełnie kota ogonem. I to jest daleko bardziej jadowite niż otwarte rzucanie komuś błotem w twarz. Ale ludzie albo nie zdają sobie sprawy z tego, albo nie chcą sobie jej zdawać, bo wiedzą jakimi dupkami by się okazali.

Serio, nie trawię dzisiejszych ludzi. I wiecie co? Chyba zaprzestanę w końcu prób zrozumienia ich. Z prostej przyczyny. Zachowań współczesnych mi ludzi nie idzie zrozumieć.

Dobranoc.

niedziela, 3 kwietnia 2016

Dlaczego ... nie lubimy Rosjan ;3

Dzieeeń dooobrrry !

W tak piękny i cudownie wiosenny dzień nie sposób się nie uśmiechać ! W tym roku wiosna naprawdę zaczęła się kapitalnie i muszę przyznać, że z coraz większym bólem serca witam kolejne projekty, prezentacje i artykuły, które trzymają mnie w mieszkaniu. No, ale akurat bloga traktuję jak swoje dziecko - nigdy nie mam go dosyć i zawsze z chęcią do niego wracam, by sklecić kilka słów i podzielić się z Wami moimi opiniami ;)

Zanim zacznę, muszę powiedzieć, że powodem, dla którego wpisy pojawiają się teraz rzadziej, nie jest bynajmniej brak pomysłów, ale serio, w takie dni jak dziś aż ciągnie mnie na dwór, a laptop z kolei zostaje w domu. Im więcej słońca i ciepełka, tym rzadsze wpisy - ale myślę, że Wy też nie siedzicie non stop w domu, więc jeden, dwa wpisy tygodniowo powinno Wam wystarczyć ;]

Dzisiaj temat, który znany jest chyba już nygusom - dlaczego nie lubimy Rosjan. No właśnie, dlaczego nie lubimy Rosjan ? I w zasadzie dlaczego? Co jest w nich nie tak, że nie cierpimy ich najbardziej ze wszystkich narodów Europy (świata?)

Nie, żebym była rusofilką, ale ostatnio zaczęłam się nad tym porządnie zastanawiać. Polacy jakoś tak do Rosjan niekoniecznie mają po drodze z sympatią. No i chyba w drugą stronę. Jakoś tak w naszych stosunkach zawsze szło nam pod górkę. No k*rwa, ale dlaczego?

Wielu Polaków przyznaje, że duży wpływ na ich stosunek do Rosjan ma jednak historia. No bo co jak co, zaprzeczyć się temu nie da, że z nimi to mieliśmy całkiem sporo konfliktów. I Rosjanie trzymali nas w łapie przez konkretny czas. I że przez nich zginęło baardzo wielu Polaków na przestrzeni dziejów. Weźmy pod uwagę choćby drugą Wojnę Światową i okres powojenny, kiedy Armia Czerwona poczynała sobie całkiem konkretnie na naszych terenach. Chyba już za samo to Polacy mają prawo żywić do tej nacji nienawiść. Ale czyżbyśmy byli aż tak zaciekle pamiętliwym narodem?

Nie oszukujmy się. Rosjanie potrafią wydziwiać i teraz. Oookej, zgodzę się. Wśród burżuazyjnego otoczenia Putina są buce, komuchy jeszcze stalinowskiej szkoły, ale może i są jacyś "dobrzy" Rosjanie. Ale umówmy się - tacy to chyba tylko mieszkańcy koła podbiegunowego .

Co nas wkurza dziś w Rosjanach? Może ich buta i niechęć w przyznawaniu się do popełnionych zbrodni? A może ich imperialistyczne zapędy i ogólnoświatowe fanaberie? No cóż, sądzę, że wszystko po kolei.
O ile komunizm w Europie upadł, a jego pył osiadł na kartach historii, o tyle jeszcze dziś, w ojczyźnie Gagrina i Łajki stosuje się komunistyczne metody polityki wewnątrz- i zewnątrzkrajowej. A co za tym idzie, Rosjanie dalej mają w sobie "to coś" co podpowiada im, że to absolutnie nie ich wina. Cokolwiek by się nie stało.

Po drugie, mimo, że Rosja jest całkiem sporym krajem, to jednak uważa, że chyba należy jej się cały świat i otwarcie strzela fanaberie ws tranzytu ciężarówek, kwestii politycznych, a przede wszystkim miesza się wzorem USA w każdy możliwy konflikt na świecie. Bez względu na to, czy robi to otwarcie, czy skrycie.

Po trzecie uważają, że cały świat powinien uznawać ich za imperatorów. I trząść przed nimi gaciami jak w febrze. No niestety darogije padrgugi, niciewo z etawo nie budiet. To, że nazywacie sami siebie władcami wszechrzeczy to jest tylko i wyłącznie Wasza sprawa i już.

Po czwarte myślą chyba, że Polacy to dalej ich sługusy i mogą dyktować nam warunki, jakbyśmy dalej byli częścią Zbrodniczego Systemu Rozlazłej Rosji. No niestety, od ponad ćwierćwiecza mamy wolność i możecie co najwyżej pośród syberyjskiej tajgi "pocałować misia w d*pę" , że też pozwolę sobie zacytować tekst z serialu "Świat według Kiepskich". Jesteśmy wolnym krajem i swoje żądania zostawcie dla siebie prymitywy.

Po piąte i ostatnie ... tak. Chodzi o historię. Jako naród szczególnie do niej przywiązany pamiętamy świetnie zabory, nieudaną (dzięki Bogu !) próbę ekspansji Leninowskiej rewolucji w 1920, Katyń, ogólnie II WŚ i co się działo 10 kwietnia 2010 r w Smoleńsku. TEGO NIE DARUJEMY WAM NIGDY. Przez Was straciliśmy najpiękniejsze kwiecie polskiej inteligencji, polityki, wojska. Odebraliście nam potencjalnych przywódców w Katyniu. Odarliście z godności w Smoleńsku, każąc lądować Prezydentowi RP w lesie, gdzie podstępnie zestrzeliliście Głowę Naszego Państwa. Naigrywacie się z nas teraz, poczyniając warunki oddania nam Tupolewa wzamian za publiczne ogłoszenie wszem i wobec, że wtedy to była nieszczęśliwa katastrofa. Dosyć.

Nie dbam o poprawność polityczną. Nie owijam w bawełnę, gdy coś mi się nie podoba. I nigdy nie nazwę Rosjan swoimi przyjaciółmi. Mówicie, że Hitler i Niemcy też są nam winne historycznie? Co to ma za znaczenie przy Waszych wyczynach. Normalnie taki mały pikuś. Malutki, malutki. Wzrostu rzeczonego Hitlera.

Kończę dzisiejszy wpis, gdyż zaczęłam niewinnie, a skończyłam już megapoważnie. Udanego wieczoru Kochani, spędzajcie miło ten cudowny wieczór :* i czytajcie mojego bloga ;) do jutra !