Dobry wieczór Drodzy Czytelnicy,
nasamprzód ogłaszam, że muszę trochę odwlec w czasie wrzucenie na bloga artykułu dydaktycznego , który miał się pojawić na dniach . Dopadł mnie koszmarny katar i ledwo sklecam do Was dzisiaj kilka słów. Jak widać złego diabli jednak biorą >;)
A o czym dzisiaj wobec tego ? No cóż. Dzisiaj kolejny wpis rodem z uniwersytetu. A dokładniej jednego z wykładów. Zapraszam.
Otóż jak czytaliście wyżej, przez te pierwsze symptomy przeziębienia nie byłam w stanie dziś w ogóle skupić się na uczelni i wykładach. Diabeł mnie dzisiaj tam pognał, nie ambicja. No ale wiecie - limity nieobecności nawet nieboszczyka na uczelnię przyciągną -.- No ale do rzeczy. Siedząc tak na jednym z wykładów, a konkretniej na przedmiocie POLITYKA I PRAWO OŚWIATOWE gawędziłam z koleżankami na temat tego jakie kontrowersje budzą się po niektórych moich wpisach, gdy nagle w ucho wpadł mi fragment paplaniny wykładowcy, który opowiadał o tym, jak bardzo są nam potrzebne papierki, dyplomy, itd, itp, etc, bla bla bla. Że bez nich nigdzie nas nie zatrudnią, bo liczy się przede wszystkim wykształcenie. Słuchałam tak, słuchałam tego uroczego bełciku i pytałam sama siebie w międzyczasie, czy Pani przypadkiem nie spadła przed chwilą z Księżyca na główkę. Jednak jedno zerknięcie w sufit nad jej głową upewniło mnie, że to raczej nad wyraz mało prawdopodobne. Zaczęłam się więc zastanawiać ile ta Pani bierze i przede wszystkim CO, że działa to na nią tak, że wygaduje takie bzdury. I to jeszcze z jakim przekonaniem! Serio, też bym chciała spróbować. Jeśli to tak rozwija wyobraźnię, to po zażyciu tego zioła moje wpisy zyskałyby kolejne kilkaset fanów zachwyconych ogromem mojej wyobraźni .... :?
No ale naprawdę do rzeczy. Serio, jest Pani przekonana, że w dzisiejszych czasach, gdy łapówkarstwo kwitnie jak ta lala, gdy w urzędach, bankach i innych typu miejscach aż się roi do układów i konszachtów z szefem, gdzie nie raz całe urzędy są zajmowane przez rodziny dyrektorów, naprawdę Pani myśli, że dyplom ma aż takie znaczenie? Już widzę potencjalnego kandydata na miejsce nawet zwykłego nauczyciela, który idzie z gołym dyplomem, paroma świstkami o szkoleniach i kursach,ale oooczywiście bez załącznika w postaci wypasionej, białej koperty ! Na pewno zostanie przyjęty do pracy !
Ludzie, wszyscy wiemy jakimi prawami rządzi się dzisiejszy świat. Bez referencji od Zyzia Starego i Władka Jagiełły, wypisanych na zielonych i brązowych zwitkach papieru NIGDZIE NIE CHCĄ NA CIEBIE SPOJRZEĆ. Nooo, chyba, że aplikujesz do McDonalda lub na kasę samoobsługową w Tesco - tam może obejdzie się i bez tego. Chociaż zaraz ... w burdelu chyba jeszcze nie wymagają łapówek celem przyjęcia do pracy ... Ale akurat w tym temacie są bardziej obstukane ... to znaczy obeznane osoby ;)
Naiwny już tylko myśli dziś, że w pracy liczą się tylko i wyłącznie kompetencje. Że bez łapówki dostaniesz intrantą posadkę jako nauczyciel w szkole, a może kurwa jeszcze jako rektor ?? Serio, kto się dzisiaj na to nabierze.
Praca z dyplomem. Oczywiście BEZ ZAŁĄCZNIKA w postaci "kartki z życzeniami bożonarodzeniowymi" ( i kogo kurwa obchodzi ten fakt, że kandydat przyszedł na rozmowę w maju -.-) czy "listu motywacyjnego". Jak zwał tak zwał i tak jeden wał. Aż na usta ciśnie się wtedy jedno pytanie : "A w Narni też już byłeś?". Serio, jeśli należysz do tych naiwniaków, odstaw to zielsko, które palisz, bo najwyraźniej non stop chodzisz na haju.
Dzisiaj nawet w głupiej gminie wszystkie stanowiska (a przynajmniej 95% z nich) są obstawione przez ludzi, którzy dostali je przez kieszeń. Myślicie, że zmyślam? OK, przykład rozjaśni Wam sprawę.
Kiedyś moja mama miała coś do załatwienia w urzędzie. No wiecie jak to jest, bla bla, proszę przyjść o 11, będzie pani X, weźmie pani papierek, dwudziestometrowa kolejka do drzwi, ale OK, mama poczekała. W końcu po jakimś czasie udało jej się dopchać do drzwi no i wchodzi do gabinetu, oczywiście wszystko błyszczy jak lustro, no bo to kurwa w końcu parkiet z pieniędzy obywateli, no chuj, staje przed kontuarem i mówi w czym problem. Potrzebowała wtedy jakiejś pieczątki czy innego gówna, no ale wiadomo, swoje musiała odstać . No i za tym kontuarem siedzi dwie starsze pracownice ( które w zasadzie powinny już dziergać sweterki dla prawnuków, a nie trzymać za wszelką cenę posadkę dla wnuczki, która kończy właśnie studia administracyjne) no i jedna młoda. Takie cielę-mele po studiach. No, może tak z rok, do dwóch po studiach (żeby nie było). No i mama prosi, że tu i tu trzeba pieczątkę i w pokoju Z powiedzieli, żeby wzięła jeszcze taki, a taki dokument z tego pokoju i przyszła z powrotem. No czaicie mniej więcej jak taka gadka wygląda w polskim urzędzie. No i pech chciał, że trafiła do tej młodej. A ta młoda, jakże "kompetentna" osoba, z zapewne niepodważalnymi umiejętnościami (chyba do dawania dupy szefowi) zamiast raz dwa powiedzieć w czym rzecz i wydać to, o co mama w jasnych słowach poprosiła guzdrała się do tego stopnia, jakby była baaaaaaaaaaaaaaardz mocno opóźniona w rozwoju ( dla sprostowania : wyglądała na normalną). W końcu musiała interweniować starsza pracownica siedząca obok, która PALCEM POKAZYWAŁA TAMTEJ gdzie, co ma wpisać, mimo, że pod spodem jak wół pisało, jak należy uzupełnić ten dokument.
Nachodzi więc pytanie : gdyby owa młoda urzędniczka była aż tak kompetentną osobą, jak to za pewne uznał zatrudniający ją człowiek, to czy grzebałaby się jak down pół godziny ze sprawą, która de facto zajmuje dziesięć minut? Akurat w takim kontekście nazwanie tej pani Downem stanowi gigantyczną obrazę dla tych ludzi, którzy chorują na tą chorobę - niejednokrotnie ludzie z zespołem Downa kumają szybciej o co chodzi i duuużo szybciej Ci pomogą niż owa białogłowa w gminie.
Jaki z tego wniosek? Dziś prawdziwe kompetencje przegrywają z kopertą. Co z tego, że masz certyfikat międzynarodowy na biegłą znajomość co najmniej pięciu języków obcych? Co z tego, że masz szereg szkoleń, które naprawdę nauczyły Cię postępowania i metodyki pracy w zawodzie, który sobie obrałeś/łaś? No co z tego, że swoje papiery dowozisz zespołowi/ osobie rekrutującej niemalże taczką zajebaną z pobliskiej budowy? Przecież zawsze znajdzie się taki głąb, który jest syneczkiem dyrektora, lub niunia, która założy wstążkę na d*pę, bo spódniczką tego nazwać już nie można, i przyjdzie na rozmowę kwalifikacyjną dosłownie goła i wesoła, ale z kopertą ( inaczej : dowodami szacunku, uznania, podziwu, et cetera, et cetera) i będzie OTWARTA NA WSZELAKIE PROPOZYCJE? Taka się martwić nie będzie. Jakby to powiedzieć ... Gdy szef chce się przelecieć biznes klasą, jej zawsze, w każdym miejscu i o każdej porze otworzy się podwozie.
Kochani, wiem, że w moich postach stosuję bardzo dosadne, czasami nawet wręcz brutalne słownictwo, na które większość z Was ma szlaban od rodziców. Ale nie dajcie sobie robić wody z mózgu, że dyplom uratuje Wam d*pę w przyszłości i zapewni ciepłą posadkę aż do emerytury. Takie bzdury mogą mówić ci, którzy już smakowite posadki mają i piją niejednego kielona z rektorem/dyrektorem/szefem biura itp, itd,etc. Wy bez kasy i znajomości możecie jedynie hamburgery w Macu sprzedawać. Serio.
Na koniec, by paplaninie stało się dość wrzucam Wam na dole ciekawy link, który niech stanowi puentę mojego dzisiejszego wpisu. Ja mykam do e-learningu, mam spore tyły w tych kwestiach. Życzcie i zdrowia, czytajcie moje wpisy, komentujcie, dawajcie +1, lub okejki na fejsie. Podrzucajcie linki znajomym, którzy dalej żyją w ciemnocie, lub mają podobne zdanie na tematy, które tutaj poruszam. Trzymajcie się ciepło i nie wychodźcie lekko ubrani na dwór ! HEJ !
https://www.youtube.com/watch?v=1SZSHit5TXw
nasamprzód ogłaszam, że muszę trochę odwlec w czasie wrzucenie na bloga artykułu dydaktycznego , który miał się pojawić na dniach . Dopadł mnie koszmarny katar i ledwo sklecam do Was dzisiaj kilka słów. Jak widać złego diabli jednak biorą >;)
A o czym dzisiaj wobec tego ? No cóż. Dzisiaj kolejny wpis rodem z uniwersytetu. A dokładniej jednego z wykładów. Zapraszam.
Otóż jak czytaliście wyżej, przez te pierwsze symptomy przeziębienia nie byłam w stanie dziś w ogóle skupić się na uczelni i wykładach. Diabeł mnie dzisiaj tam pognał, nie ambicja. No ale wiecie - limity nieobecności nawet nieboszczyka na uczelnię przyciągną -.- No ale do rzeczy. Siedząc tak na jednym z wykładów, a konkretniej na przedmiocie POLITYKA I PRAWO OŚWIATOWE gawędziłam z koleżankami na temat tego jakie kontrowersje budzą się po niektórych moich wpisach, gdy nagle w ucho wpadł mi fragment paplaniny wykładowcy, który opowiadał o tym, jak bardzo są nam potrzebne papierki, dyplomy, itd, itp, etc, bla bla bla. Że bez nich nigdzie nas nie zatrudnią, bo liczy się przede wszystkim wykształcenie. Słuchałam tak, słuchałam tego uroczego bełciku i pytałam sama siebie w międzyczasie, czy Pani przypadkiem nie spadła przed chwilą z Księżyca na główkę. Jednak jedno zerknięcie w sufit nad jej głową upewniło mnie, że to raczej nad wyraz mało prawdopodobne. Zaczęłam się więc zastanawiać ile ta Pani bierze i przede wszystkim CO, że działa to na nią tak, że wygaduje takie bzdury. I to jeszcze z jakim przekonaniem! Serio, też bym chciała spróbować. Jeśli to tak rozwija wyobraźnię, to po zażyciu tego zioła moje wpisy zyskałyby kolejne kilkaset fanów zachwyconych ogromem mojej wyobraźni .... :?
No ale naprawdę do rzeczy. Serio, jest Pani przekonana, że w dzisiejszych czasach, gdy łapówkarstwo kwitnie jak ta lala, gdy w urzędach, bankach i innych typu miejscach aż się roi do układów i konszachtów z szefem, gdzie nie raz całe urzędy są zajmowane przez rodziny dyrektorów, naprawdę Pani myśli, że dyplom ma aż takie znaczenie? Już widzę potencjalnego kandydata na miejsce nawet zwykłego nauczyciela, który idzie z gołym dyplomem, paroma świstkami o szkoleniach i kursach,ale oooczywiście bez załącznika w postaci wypasionej, białej koperty ! Na pewno zostanie przyjęty do pracy !
Ludzie, wszyscy wiemy jakimi prawami rządzi się dzisiejszy świat. Bez referencji od Zyzia Starego i Władka Jagiełły, wypisanych na zielonych i brązowych zwitkach papieru NIGDZIE NIE CHCĄ NA CIEBIE SPOJRZEĆ. Nooo, chyba, że aplikujesz do McDonalda lub na kasę samoobsługową w Tesco - tam może obejdzie się i bez tego. Chociaż zaraz ... w burdelu chyba jeszcze nie wymagają łapówek celem przyjęcia do pracy ... Ale akurat w tym temacie są bardziej obstukane ... to znaczy obeznane osoby ;)
Naiwny już tylko myśli dziś, że w pracy liczą się tylko i wyłącznie kompetencje. Że bez łapówki dostaniesz intrantą posadkę jako nauczyciel w szkole, a może kurwa jeszcze jako rektor ?? Serio, kto się dzisiaj na to nabierze.
Praca z dyplomem. Oczywiście BEZ ZAŁĄCZNIKA w postaci "kartki z życzeniami bożonarodzeniowymi" ( i kogo kurwa obchodzi ten fakt, że kandydat przyszedł na rozmowę w maju -.-) czy "listu motywacyjnego". Jak zwał tak zwał i tak jeden wał. Aż na usta ciśnie się wtedy jedno pytanie : "A w Narni też już byłeś?". Serio, jeśli należysz do tych naiwniaków, odstaw to zielsko, które palisz, bo najwyraźniej non stop chodzisz na haju.
Dzisiaj nawet w głupiej gminie wszystkie stanowiska (a przynajmniej 95% z nich) są obstawione przez ludzi, którzy dostali je przez kieszeń. Myślicie, że zmyślam? OK, przykład rozjaśni Wam sprawę.
Kiedyś moja mama miała coś do załatwienia w urzędzie. No wiecie jak to jest, bla bla, proszę przyjść o 11, będzie pani X, weźmie pani papierek, dwudziestometrowa kolejka do drzwi, ale OK, mama poczekała. W końcu po jakimś czasie udało jej się dopchać do drzwi no i wchodzi do gabinetu, oczywiście wszystko błyszczy jak lustro, no bo to kurwa w końcu parkiet z pieniędzy obywateli, no chuj, staje przed kontuarem i mówi w czym problem. Potrzebowała wtedy jakiejś pieczątki czy innego gówna, no ale wiadomo, swoje musiała odstać . No i za tym kontuarem siedzi dwie starsze pracownice ( które w zasadzie powinny już dziergać sweterki dla prawnuków, a nie trzymać za wszelką cenę posadkę dla wnuczki, która kończy właśnie studia administracyjne) no i jedna młoda. Takie cielę-mele po studiach. No, może tak z rok, do dwóch po studiach (żeby nie było). No i mama prosi, że tu i tu trzeba pieczątkę i w pokoju Z powiedzieli, żeby wzięła jeszcze taki, a taki dokument z tego pokoju i przyszła z powrotem. No czaicie mniej więcej jak taka gadka wygląda w polskim urzędzie. No i pech chciał, że trafiła do tej młodej. A ta młoda, jakże "kompetentna" osoba, z zapewne niepodważalnymi umiejętnościami (chyba do dawania dupy szefowi) zamiast raz dwa powiedzieć w czym rzecz i wydać to, o co mama w jasnych słowach poprosiła guzdrała się do tego stopnia, jakby była baaaaaaaaaaaaaaardz mocno opóźniona w rozwoju ( dla sprostowania : wyglądała na normalną). W końcu musiała interweniować starsza pracownica siedząca obok, która PALCEM POKAZYWAŁA TAMTEJ gdzie, co ma wpisać, mimo, że pod spodem jak wół pisało, jak należy uzupełnić ten dokument.
Nachodzi więc pytanie : gdyby owa młoda urzędniczka była aż tak kompetentną osobą, jak to za pewne uznał zatrudniający ją człowiek, to czy grzebałaby się jak down pół godziny ze sprawą, która de facto zajmuje dziesięć minut? Akurat w takim kontekście nazwanie tej pani Downem stanowi gigantyczną obrazę dla tych ludzi, którzy chorują na tą chorobę - niejednokrotnie ludzie z zespołem Downa kumają szybciej o co chodzi i duuużo szybciej Ci pomogą niż owa białogłowa w gminie.
Jaki z tego wniosek? Dziś prawdziwe kompetencje przegrywają z kopertą. Co z tego, że masz certyfikat międzynarodowy na biegłą znajomość co najmniej pięciu języków obcych? Co z tego, że masz szereg szkoleń, które naprawdę nauczyły Cię postępowania i metodyki pracy w zawodzie, który sobie obrałeś/łaś? No co z tego, że swoje papiery dowozisz zespołowi/ osobie rekrutującej niemalże taczką zajebaną z pobliskiej budowy? Przecież zawsze znajdzie się taki głąb, który jest syneczkiem dyrektora, lub niunia, która założy wstążkę na d*pę, bo spódniczką tego nazwać już nie można, i przyjdzie na rozmowę kwalifikacyjną dosłownie goła i wesoła, ale z kopertą ( inaczej : dowodami szacunku, uznania, podziwu, et cetera, et cetera) i będzie OTWARTA NA WSZELAKIE PROPOZYCJE? Taka się martwić nie będzie. Jakby to powiedzieć ... Gdy szef chce się przelecieć biznes klasą, jej zawsze, w każdym miejscu i o każdej porze otworzy się podwozie.
Kochani, wiem, że w moich postach stosuję bardzo dosadne, czasami nawet wręcz brutalne słownictwo, na które większość z Was ma szlaban od rodziców. Ale nie dajcie sobie robić wody z mózgu, że dyplom uratuje Wam d*pę w przyszłości i zapewni ciepłą posadkę aż do emerytury. Takie bzdury mogą mówić ci, którzy już smakowite posadki mają i piją niejednego kielona z rektorem/dyrektorem/szefem biura itp, itd,etc. Wy bez kasy i znajomości możecie jedynie hamburgery w Macu sprzedawać. Serio.
Na koniec, by paplaninie stało się dość wrzucam Wam na dole ciekawy link, który niech stanowi puentę mojego dzisiejszego wpisu. Ja mykam do e-learningu, mam spore tyły w tych kwestiach. Życzcie i zdrowia, czytajcie moje wpisy, komentujcie, dawajcie +1, lub okejki na fejsie. Podrzucajcie linki znajomym, którzy dalej żyją w ciemnocie, lub mają podobne zdanie na tematy, które tutaj poruszam. Trzymajcie się ciepło i nie wychodźcie lekko ubrani na dwór ! HEJ !
https://www.youtube.com/watch?v=1SZSHit5TXw
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz