Witajcie.
Po dwóch "luźnych" artykułach pora zająć się czymś poważniejszym. Dziś zajmę się kwestią bliską wielu studentom - idzie o wynajmowanie mieszkania "na spółkę" ze współlokatorami.
Współlokator to osoba różnie pojmowana. Dla jednych to osoba bliska sercu. Dla innych przekleństwo sprowadzone sobie na głowę. Dużo zależy od tego, kim jest potencjalny współlokator : czy jest to osoba spokojna, dbająca o porządek, uprzejma i empatyczna, czy jest to snob, który ma w dupie innych, robiący bajzel na każdym centymetrze kwadratowym, po którym się porusza. Zarówno z jednym, jak i z drugim trzeba żyć. Mało osób decyduje się na zmianę stancji. Zwłaszcza, gdy jest ona w bardzo korzystnej lokalizacji.
Nie oszukujmy się : kiepski współlokator potrafi rozwalić nasz plan dnia, humor i zdrowie. Tak. Bez przesady. Gdy wchodzisz do mieszkania i widzisz sajgon od progu, natychmiast kopara Ci opada, a ciężkie westchnienie wytacza się z Twojej piersi niczym lokomotywa z peronu. Niedomknięte drzwi od łazienki, stos brudnych talerzy w zlewie, zastawiona talerzami suszarka . Niewyniesione śmieci. Brzmi niewinnie, ale z dnia na dzień sytuacje takie zaczynają denerwować i nakręcać atmosferę. Gdy dodasz do tego pałętanie się obcych ludzi po mieszkaniu praktycznie każdego wieczoru, zapraszanych przez Twojego współlokatora zaczyna Ci się podnosić temperatura. A kiedy dodasz do tego hałasy z kuchni o 11 w nocy, możesz wpaść w furię.
Rodzi się pytanie : Jak sobie z tym radzić ? Gdy rozmowy nie dają już skutku? Co wtedy?
Gdy to Ty wynajmujesz komuś pokój w swoim mieszkaniu, sprawa wydaje się być prosta. Bierzesz gościa/laskę na bok i delikatnie każesz mu wypier*alać. Gdy macie podobną pozycję i wynajmujecie mieszkanie np. we trójkę, wtedy we współpracy z trzecim współlokatorem też można wykopać niechluja. Ale gdy mieszkasz u kogoś, np u starszej pani? Można co prawda porozmawiać, naświetlić gospodarzowi/gospodyni sprawę i poprosić o interwencję w tej sprawie, ale gdy babunia/dziadunio opyla się z załatwieniem problemu, pojawia się kolejny.
Masz zatem dwa rozwiązania : albo utopić współlokatora w kiblu i zwalić winę na nieszczęśliwy wypadek, albo spakować walizeczkę i pożegnać się uprzejmie. Pod warunkiem, że masz gdzie iść.
A Wy jakie macie pomysły na radzenie sobie z trudnym współlokatorem? Podzielcie się swoimi doświadczeniami.
Zostawcie po sobie polubienia, komentarze, udostępniajcie link. Niebawem wrzucę próbki paru artykułów dydaktycznych, szczególnie potrzebnych studentom pedagogiki. Zaglądajcie na mojego bloga. A teraz trzymajcie się ciepło miśki, do następnego ! ;)
Po dwóch "luźnych" artykułach pora zająć się czymś poważniejszym. Dziś zajmę się kwestią bliską wielu studentom - idzie o wynajmowanie mieszkania "na spółkę" ze współlokatorami.
Współlokator to osoba różnie pojmowana. Dla jednych to osoba bliska sercu. Dla innych przekleństwo sprowadzone sobie na głowę. Dużo zależy od tego, kim jest potencjalny współlokator : czy jest to osoba spokojna, dbająca o porządek, uprzejma i empatyczna, czy jest to snob, który ma w dupie innych, robiący bajzel na każdym centymetrze kwadratowym, po którym się porusza. Zarówno z jednym, jak i z drugim trzeba żyć. Mało osób decyduje się na zmianę stancji. Zwłaszcza, gdy jest ona w bardzo korzystnej lokalizacji.
Nie oszukujmy się : kiepski współlokator potrafi rozwalić nasz plan dnia, humor i zdrowie. Tak. Bez przesady. Gdy wchodzisz do mieszkania i widzisz sajgon od progu, natychmiast kopara Ci opada, a ciężkie westchnienie wytacza się z Twojej piersi niczym lokomotywa z peronu. Niedomknięte drzwi od łazienki, stos brudnych talerzy w zlewie, zastawiona talerzami suszarka . Niewyniesione śmieci. Brzmi niewinnie, ale z dnia na dzień sytuacje takie zaczynają denerwować i nakręcać atmosferę. Gdy dodasz do tego pałętanie się obcych ludzi po mieszkaniu praktycznie każdego wieczoru, zapraszanych przez Twojego współlokatora zaczyna Ci się podnosić temperatura. A kiedy dodasz do tego hałasy z kuchni o 11 w nocy, możesz wpaść w furię.
Rodzi się pytanie : Jak sobie z tym radzić ? Gdy rozmowy nie dają już skutku? Co wtedy?
Gdy to Ty wynajmujesz komuś pokój w swoim mieszkaniu, sprawa wydaje się być prosta. Bierzesz gościa/laskę na bok i delikatnie każesz mu wypier*alać. Gdy macie podobną pozycję i wynajmujecie mieszkanie np. we trójkę, wtedy we współpracy z trzecim współlokatorem też można wykopać niechluja. Ale gdy mieszkasz u kogoś, np u starszej pani? Można co prawda porozmawiać, naświetlić gospodarzowi/gospodyni sprawę i poprosić o interwencję w tej sprawie, ale gdy babunia/dziadunio opyla się z załatwieniem problemu, pojawia się kolejny.
Masz zatem dwa rozwiązania : albo utopić współlokatora w kiblu i zwalić winę na nieszczęśliwy wypadek, albo spakować walizeczkę i pożegnać się uprzejmie. Pod warunkiem, że masz gdzie iść.
A Wy jakie macie pomysły na radzenie sobie z trudnym współlokatorem? Podzielcie się swoimi doświadczeniami.
Zostawcie po sobie polubienia, komentarze, udostępniajcie link. Niebawem wrzucę próbki paru artykułów dydaktycznych, szczególnie potrzebnych studentom pedagogiki. Zaglądajcie na mojego bloga. A teraz trzymajcie się ciepło miśki, do następnego ! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz