Translate

poniedziałek, 21 marca 2016

Student ofiarą struktury akademickiej.

Dzień dobry. Dziś o monotonni życia studenta.

Niby studenckie życie kojarzy się wszystkim z pasmem nieprzerwanych imprez, upaleniem się do granic możliwości i megakacem następnego dnia. No to pora wyprowadzić nieco ten mit i opowiedzieć jak to wygląda wszystko "naprawdę" okiem studenta pedagogiki.

 Imprezy imprezami, wiadomo, studenckie czwarteczki jak sama nazwa wskazuje nie są przeznaczone dla zmęczonych życiem emerytów z Ciechocinka, niemniej jednak nie wszyscy mają czas z nich skorzystać. Jak więc wyglądają realia studenckiego życia?

Masa notatek do zrobienia, góra materiału do przerobienia, forteca książek, przez które nie przebija się nawet światło słoneczne. Eseje, artykuły, streszczenia, recenzje, a to wszystko na jutro. Aaaa, no i jeszcze trzeba się pouczyć na dydaktykę, bo przecież będzie wyjściówka. Gdzieś coś dzwoni. No tak, kolejne przypomnienie o projekcie, który miał być przygotowany na wczoraj. A jutro trzeba śmigać do czytelni po kolejne materiały, bo X projektów jeszcze jest do zrobienia. Czas wolny? A co to jest? Hmm,, to chyba takie coś, co było jeszcze przed maturą ... Tak. Potem już takie cudowne zjawisko nie występowało. Gdzieś na fejsie wyskakuje okienko nowego czatu. Ooo, może ktoś chce skoczyć do kina i pisze z propozycją terminu? Albo jest organizowana jakaś impreza? Aaa nie, to tylko koleżanka pyta o notatkę z historii wychowania. Jasny gwint ! To jeszcze i to do zrobienia? O losie.

Na zegarze prawie 22. Łóżko jakby atrakcyjniej prezentuje się w przyciemnionym świetle lampki nocnej. Poduszka dumnie eksponuje się na nim. Jednak kajdany obowiązku bezlitośnie ściągają z powrotem do książek. Sen? Na co komu sen? To tylko zbędne marnowanie czasu. Wczoraj pan doktor powiedział, że musimy się wysypiać i nie możemy przemęczać organizmu. A zaraz potem zadał nam kolejne wypracowanie na podstawie źródeł, których szukać pozostaje tylko już w dupie u Murzyna, bo biblioteka uniwersytecka nigdy o takich książkach nie słyszała nawet, a jeśli już, to najstarsze bibliotekarki nie pamiętają, by miały ją w swoich księgozbiorach.

Z ekranu laptopa widać artykuł na dydaktykę. Limit dwa tysiące znaków ze spacjami. Mam 2001. Och, Boże !

To nic. Odbiję sobie wszystko w weekend. Ooo tak, wyśpię się, wyłączę na amen, zostawię uniwersytet daleko za sobą. Nic mi nie zmąci spokoju.
Oprócz zbliżającego się czwartku. Co z tego, że masz już w grupie wszystko dogadane odnośnie projektu - pani doktor zmieniła zdanie i może wam tą grupę rozwalić. Ale spokojnie, to normalne ;)

Można by tak godzinami poszerzać listę codziennych bolączek studenta, ale po co ? Ten, kto jest na bieżąco w temacie nie musi o tym czytać, ci, co mają to za sobą będą twierdzili, że problem jest wyolbrzymiany. Jednak mnie nachodzi inna refleksja : rozumiem, że ci wszyscy profesorowie, doktorzy, magistrzy i cały tabun wybitnie wykształconych ludzi musi przerobić swoje czy to się studentom podoba, czy nie i że nikt nikogo na studia koniami nie ciągnął, ale czy nie sądzicie, że momentami na uczelni wykładowcy jawnie przeginają ? Mnie rozwala osobiście jeden argument wykładowców : "Wy drodzy państwo będziecie musieli zrobić to i to, aby zaliczyć przedmiot, bo poprzednie roczniki pokazały, że dobre serce nic nie daje". OMG. W tłumie uczciwych ludzi znajduje się siedmiu złodziei. A co to ma za znaczenie. Wszystkich zamknijmy za przewinienia tej siódemki -.-
To, że poprzednie roczniki dały ciała w jakimś aspekcie, to wcale nie oznacza, że rocznik, który teraz dotarł na studia ma być gorzej traktowany niż tamci. Chcecie utrzeć nosa studentom, drodzy wykładowcy? To kierujcie swoją zemstę na tych, którzy Wam zawinili, a nie na tych, którzy doszli.

Jest takie jedno przysłowie, które pewnie częściej usłyszycie na wiosce niż w mieście, no ale. "Kaczki grykę zjadły, bocian w dupę dostał". A ja postuluję, aby to nie bocian obrywał, a żeby to kaczkom urządzić akademicką eksterminację za ich błędy. Jeżeli wpajacie nam Drodzy Państwo zasadę uczciwości i autentyczności, bo pedagog/wychowawca/nauczyciel nie może być oszustem lub człowiekiem wyraźnie stronniczym, to sami dajcie nam taki przykład. Nie uczcie nas swoją postawą hipokryzji i pójścia na łatwiznę. Pokażcie co to znaczy być wiernym swoim ideałom. Jak winien zachować się dobry pedagog. No ale ... po co ja się tutaj produkuję. I tak nie czyta mnie żaden wykładowca, a jeśli i nawet trafiłoby się coś takiego, to wsadzi sobie głęboko w "odbyt" mój apel. Więc mogę co najwyżej, niczym niedoceniony muzyk, brzdękać do ściany.

Zapraszam do odwiedzania mojego bloga i dzielenia się linkiem z innymi. Czytajcie, dawajcie +1 lub okejki - za wszystkie formy Waszej aktywności będę Wam niesamowicie wdzięczna. Jutro zamiast wpisu esej z poglądów pedagogicznych Grzegorzewskiej i Dawida. Miłego popołudnia Kochani !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz